Mam nadzieję, że będziesz się przez to czuła winna...

860 66 13
                                    

~ONA~

 Leżę w ciemności, słuchając spokojnego oddechu śpiącego obok mnie Michała. Co chwilę zerkam na telefon, by kontrolować godzinę. Im bliżej północy, tym mocniej i szybciej bije mi serce. Ze strachu i podekscytowania, ponieważ równo o północy mam jechać z Matim do miasta. Prosto pod mieszkanie tego sukinsyna Damiana. Będę mu wdzięczna do końca życia, że ostatecznie zgodził się mi pomóc. 

 Zerkam kolejny raz w ekran telefonu, a następnie powoli wstaję z łóżka. Boję się, że zbudzę Michała, lecz po tych tabletkach przeciwbólowych powinien spać jak kamień. Szybko przemykam do mojego pokoju. Tam wkładam na siebie wcześniej przygotowany strój: legginsy, bluzę, którą po kryjomu wzięłam z szafy Michała,  oraz trampki. Wszystko w czarnych kolorach. Włosy wiążę w koka na czubku głowy. Następnie sięgam pod poduszkę i wyjmuję stamtąd pistolet, ten sam, z którego uczyłam się strzelać. Dziś rano specjalnie go ukryłam. Sprawdzam, czy na pewno jest naładowany, a następnie chowam go za pasek spodni. Poprawiam bluzę, by nie było go widać i ruszam do frontowych drzwi, ubierając na głowę kaptur. Pod osłoną nocy przecinam ogród i docieram do samochodu zaparkowanego na poboczu kawałek od domu. Wsiadam na miejsce obok kierowcy. Za kierownicą, zgodnie z planem, siedzi Mati. 

 -Dlaczego nie jedziemy? -Pytam po chwili, gdy chłopak nadal nie odpala samochodu. 

 -Jesteś pewna, że tego chcesz?

 Zdenerwował mnie tym pytaniem. Czy on myśli, że w ostatniej chwili się wycofam? Kiedy siedzimy już w samochodzie, gotowi do akcji, i zaraz mamy jechać? 

 -Tak. Jestem pewna. Jedźmy już. -Odpowiadam spokojnym, ale twardym głosem. 

 -Okej. -Słyszę ciche westchnienie. 

 Mati odpala samochód i odjeżdżamy. Pokonujemy około kilometr drogi wijącej się między polami i lasem. Następnie wyjeżdżamy na jedną z głównych ulic. Dziesięć minut jazdy po mieście i w końcu docieramy na miejsce. Parkujemy samochód w rzędzie innych wozów na osiedlowym parkingu, a następnie sprawnie i szybko, pod osłoną drzew, przemykamy pod właściwy blok. Chowamy się za wysokim żywopłotem. W idealnym miejscu, z którego mamy dobry widok na wejście do klatki schodowej. 

 -Które to piętro? -Pytam szeptem, trzymając się blisko Mateusza.

 -Drugie. Widzisz to okno, w którym świeci się światło? 

 -Mhm. -Kiwam głową. Reszta okien we wszystkich blokach jest ciemna. W sumie nie dziwię się. Jest już grubo po północy. Ludzie pogrążeni są we śnie. Ale nie ten skurwiel Damianek. 

 -Jak wejdę do środka? -Trochę głupio się czuję, zadając to pytanie. Sama powinnam to zaplanować. Jednak nigdy  wcześniej nie byłam na tym osiedlu. 

 -Jedyną opcją jest balkon. -Odpowiada cichym głosem, obserwując okolicę.

 Również rozglądam się dookoła. Jest cicho i spokojnie, w ciemności nie zauważam nikogo. 

 -Dlaczego balkon? A drzwi do klatki? -Wbijam w niego wzrok, gdy dociera do mnie sens jego słów.

 -Znam to osiedle. Nie raz próbowałem się tutaj włamać. Ale te nowoczesne budynki mają takie zamki w drzwiach, że mój wytrych jest tutaj kompletnie bezużyteczny. 

 -Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? 

 -A co, zniechęciłoby cię to?

 -Nie. No co ty.

 -No, właśnie.

 Wzdycham z irytacją. Czy ja powiedziałam, że dobrze się z nim dogaduję? No, może. Za wyjątkiem tej sytuacji. Dobra, nieważne. Trzeba działać.

Gangster | M. R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz