Rebeca
Stoję przed jeziorem i rozglądam się wokół siebie. Jak zwykle nikogo nie wyczuwam, więc ściągam z siebie wszystkie ubrania i zanurzam powoli w czystej wodzie. Wokół mnie jest las. Panuje tu cisza i spokój. Relaksuję się przestając zwracać uwagę na wszystko co się wokół mnie dzieje.
Po około piętnastu minutach nagle słyszę gwizd. Obracam się w tamtą stronę, zanurzając głębiej. Nad brzegiem stoi przystojny chłopak z wielkim uśmiechem trzymając mój różowy stanik w ręce. Przyglądam się mu omijając kontaktu wzrokowego. Wyglądem przypomina typowego niegrzecznego chłopczyka, ale po umięśnionej klatce, widocznej przez czarną bluzkę zgaduję, że jest wilkołakiem.
- Nie wiedziałem, że na terenie wroga samice kąpią się nago w lesie - powiedział zmysłowym głosem.
- Terenie wroga? Przecież ta wataha nie ma wrogów.- powiedziałam, nie zwracając uwagi na to, że kręcił sobie mój stanik na palcu. Mój ojciec, alfa, już dawno zaprzestał wojen.
- Mylisz się ślicznotko.
- Wątpię w to. Mógłbyś przestać zachowywać się jak dziecko i zostawić w spokoju to co nie należy do ciebie?
- Nie.- przechylił głowę.- Podnieś wzrok. Wyglądasz jak przestraszona małpka.
- Nie mów co mam robić kundlu. Odejdź stąd. Chciała bym już wyjść.
- Och nie zatrzymuję cię.
- Właśnie to robisz!
- Czyż byś się wstydziła? Masz aż tak szpetne ciało.
- Ale z ciebie dupek!
- Czyli przyznajesz mi rację?
- Nie jestem szpetna.
- Odważna też nie.
- Jestem odważna. Z chęcią bym cię kopnęła w klejnoty.
- To zrób to.
- To daj mi się ubrać.
- Przecież ci nie zabraniam.
- Jaki ty jesteś głupi. Nie ubiorę się przy tobie. Odejdź.
- Jesteś cnotką.
- Nie! Po prostu nie chodzę goła przed obcymi.
- Okej. Uznaj, że jestem twoim przyjacielem.
- Przez przyjaciółmi też nie! Cholera.- dupek źle mnie zrozumiał. - Nigdy nie jestem goła przy facetach!- krzyknęłam zła.
- Okej, okej. Już się tak nie wściekaj. Odwrócę się.- zrobił tak jak powiedział.
- Nie zapomniałeś o czymś?- nadal bawił się moim stanikiem trzymając go w rękach.
- Nie?
- Bądź dobrym wilczkiem i odłóż swoją zabaweczkę.
- Mówisz o tym?- spytał unosząc różowy materiał do góry.- Zostawię sobie na pamiątkę.
- Żartujesz sobie.
- Za minutę jak nie wyjdziesz się odwrócę i dołączę do ciebie.
Przekręciłam oczami wynurzając się z wody. Szybko ubrałam się w różowe spodenki i krótką, białą bluzkę. Wszystko się do mnie kleiło, bo oczywiście nie zdążyłam się wytrzeć.
Chłopak odwrócił się, a jego wzrok od razu spadł na moją klatkę.- No, no. Takie widoczki to rozumiem.
- Nie gap się. Tak nie ładnie.- skrzyżowałam ręce na piersi. Głupia dopiero teraz pomyślałam o tym, że pewnie bluzka mi prześwituje.
- Ładnie pachniesz.- wymruczał pochylając się nade mną. Był bardzo wysoki. Uniósł ręce próbując mnie objąć.
- Łapy precz.- trzepnęłam go w ramię. Odsunął się.
- Dlaczego nie patrzysz mi w oczy?
- Bo nie mam ochoty.
- Boisz się, że jesteś mi przeznaczona?
- Nie. Taki dupek na pewno nie jest moim mate.
- Skoro tak, to spójrz na mnie.- powiedział ostrzej.
Prawda była taka, że wolałam tego nie robić, ponieważ mam rzadkie oczy po tacie, tylko bardziej czerwone niż czarne, a jak sam mówił jest jego wrogiem więc mógł by to wykorzystać.
- Wiesz, chyba tata mnie woła, muszę wracać do watahy- skłamałam.
- O nie małpeczko. Najpierw pokażesz mi swoje oczy.
- Jezu. Weź nie mów tak do mnie. To głupie.
- Głupie jest to, że na mnie nie patrzysz.
- Ale ty jesteś upierdliwy.
- A ty uparta. Marnujesz mój czas.
- Sam go marnujesz. Nie zatrzymuję cię, możesz sobie iść.
- Masz na mnie spojrzeć!- uniósł głos.
- Nie.
- Zrób to- powiedział głosem alfy. Spięłam się. Powoli podniosłam wzrok nie panując nad tym. Jego oczy błysnęły czerwienią.
- Moja!
CZYTASZ
Zbuntowany dupek
Werewolf- Co się tak gapisz dupku?- pytam. - Wyglądasz słodko- uśmiecha się. - I co z tego? - To że mi przez ciebie stanął- wskazuje na swoje spodnie.