Rebeca
Po tym jak Jeff nieudolnie próbował przekonać mnie znowu na wspólną kąpiel wróciłam do domu po długiej pożegnalnej serii pocałunków. Gdy weszłam do budynku od razu powitał mnie śmiech moich braci, więc ciekawa ruszyłam do jadalni, gdzie znajdowała się cała gromadka, włącznie z mamą, która trzymała Setha na kolanach.
- Hej wariaci- przywitałam ich zwracając na siebie uwagę.
- Siema siostra, jak było u Kiery?- pyta Kiley, mrugając do mnie porozumiewawczo.
- Super. Zrobiłyśmy sobie maraton filmowy- mówię.
Nagle Brian wstaje gwałtownie z krzesła podchodząc do mnie i obwąchując.
- Co robisz durniu?- kładę rękę na jego czole i odpycham od siebie.
- Śmierdzisz jakimś kundlem- patrzy na mnie podejrzanie.
- Ej młody, odczep się od niej. Jest pełnoletnia, ma prawo rozmawiać z chłopakami- broni mnie Kiley.
- Rozmawiać? Cuchnie tak, jakby się z nim przynajmniej tuliła.
- Nie przesadzaj.
- Ciekawe jak tata na to zareaguje.
- Weź się zamknij gówniarzu. Jesteś cholernie irytujący- mruczy Kiley.
- Synu, jak ty się do brata odzywasz?!- krzyczy mama.
- Tak jak powinienem. Po kim on jest takim idiotą?- pyta.
- No a jak myślisz- mama kręci oczami- no raczej że nie po mnie.
Korzystając z ich nieuwagi umykam do pokoju, by wziąć szybki prysznic. Mam szczęście, że taty akurat nie było, i tylko Kiley zna zapach Jeffa.
Po prysznicu i zmianie ubrań wracam na dół, gdzie nie jest już tak wesoło jak wcześniej.
- Kochanie znalazłaś przeznaczonego?- pyta mama.
- Nie- odpowiadam szybko.
- Mój kumpel ją podwiózł- mówi Kiley
- Ale przecież Kira mieszka dziesięć minut drogi stąd- wtrąca Brian.
- Byłyśmy w sklepie. A tak w ogóle gdzie jest tata?- zmieniam temat.
- Zaraz przyjdzie. Za pięć minut będzie obiad.
Nagle drzwi z hukiem się otwierają. Warcząc groźnie wchodzi do jadalni Fabien.
O wilku mowa- myślę.
- Rebeka gdzie ty byłaś?!- krzyczy uderzając pięścią w stół.
- Nocowałam u koleżanki.
- Tak? To ciekawy jestem u której, bo dzwoniłem do wszystkich!
Robię zszokowaną minę.
- Po co dzwoniłeś?- pytam.
- Bo się martwię o ciebie. To było bardzo podejrzane, że najpierw kilka razy wymknęłaś się z domu, a potem nawet na noc nie wróciłaś.
- I jeszcze śmierdziała jakimś samcem, ale się umyła- dodał Brian.
- Co do cholery?!- mój ojciec wybucha, a ja patrzę wściekła na brata.
- Uspokój się idioto- mama wstaje z krzesła i odstawia Setha na zieme.
- Co się uspokój?! Po naszych ziemiach grasuje jakiś gówniarz uważający się za alfę, bo kieruje tą całą bandom pchlarzy, a ta se chodzi na spacerki z jakimś dupkiem!
Uśmiecham się pod nosem na jego ostatnie słowa.
- Przesadzasz. Pamiętaj, że Rebeca też jest alfą. Nic się jej nie stanie- uspokajająco kładzie dłoń na jego klacie.
- A jak ją zgwałci, a potem sparuje bez zgody?
- Oj nie dramatyzuj już tak bo zestarzejesz się jeszcze bardziej.
- Jakoś w łóżku nie narzekasz że jestem stary.
- Mamo jestem głodny- jęczy Salvatore, mój dziesięcioletni brat.
- Siadaj idioto i zajmij się Sethem- rozkazuje idąc do kuchni, a chwile potem przychodząc z obiadem.
- Powiedz mi córko kim jest ten samiec z którym się spotykasz?- słyszę głos taty zanim nawet zdążyłam wziąć jedzenie do ust.
- Z nikim się nie spotykam! A skoro aż tak wam przeszkadza to, że wychodzę na dwór to od teraz nie wyjdę z tego cholernego domu w ogóle!- krzyczę już nie wytrzymując i idę do swojego pokoju. Krzycząc rzucam poduszkami o ścianę.
Co ich obchodzi z kim się spotykam, jak gdyby się dowiedzieli, to by mi tego zabronili? Czemu oni muszą być tacy upierdliwi?
Nagle czuję ręce na moim brzuchu i język na szyji. Piszczę zaskoczona.
- Cii kochanie- szepcze Jeff, gryząc płatek mojego uch.
- Ty dupku! Dlaczego tu jesteś? Mówiłeś, że cię dzisiaj nie będzie- szepczę odwracając się do niego.
- Wiem, ale miałem cię wykończyć, a nie zdążyłem- uśmiecha się.
- Jak ty się tu dostałeś. Przecież jest jasno.
- Moi ludzie zmylili strażników- wzruszył ramionami- To co, gotowa na sprzątanie?
- Co?
- Przecież masz posprzątać strych.
- Acha, i ty przyszedłeś mi pomóc?- uśmiecham się. Wie jak poprawić mi humor.
- Nie, nie małpeczko. Ja przyszedłem tu by podziwiać twój tyłeczek, kiedy będziesz zmywać kurze- wyciągną z kieszeni szmatę.
Poprawię się, wie, jak zepsuć mi humor.
CZYTASZ
Zbuntowany dupek
Hombres Lobo- Co się tak gapisz dupku?- pytam. - Wyglądasz słodko- uśmiecha się. - I co z tego? - To że mi przez ciebie stanął- wskazuje na swoje spodnie.