Detykuję:
HarleyQuinn0110
Wilczyca_psowata
Miss1098
Rebelll2
znienawidzonax
Nieznajoma222(Jak kogoś nie napisałam to pisać, dopiszę 😉)
Rebeca
- Mamooo. Nie mogłaś wybrać lepszego momentu, by nam przeszkodzić? Daj nam dokończyć- jęczę opierając głowę na ramieniu dupka.
- Nie kochanie.
- Daj jeszcze godzinkę.
- Nie skarbie. Na pewno gdybyście teraz zaczęli nie wyszli byście z łóżka do rana, a nawet dłużej.
- To porozmawiamy jutro.
- Nie córeczko. Jest już po północy, co oznacza, że mało myślisz. Jeffy nie zabezpieczył się, więc byś była w ciąży gdybym nie ja.
Ta to musi patrzeć tam gdzie nie powinna. Ugh. Robię się zazdrosna o własną mamę.
Analizuję wszystko i nagle wyskakuję z łóżka.
- Za dziesięć minut widzę was w gabinecie Jeffa, a jak nie to wyślę tu idiotę- Rozalinda szybko wychodzi trzaskając drzwiami.
Odwracam się wściekła do Jeffa, który wygląda, jakby ktoś mu popsuł plany. Dupek.
Podchodzę do niego z kamienną miną i mocno plaskam go otwartą dłonią w twarz.
- Ał, skarbie! Za co to!- jęczy, siadając.
- Nie udawaj że nie wierz dupku! Masz szczęście, że tego nie zrobiliśmy!
- Oj małpko. Przecież jeden dzidziuś to nic złego.
- Nic złego?! Nic?! Ja ci cholera pokażę jakie nic!- idę to łazienki i wyjmuję kakaowy balsam do skóry- Co powiesz na brudnego pampersa?- pytam wylewając całą tubkę na jego głowę- A i jeszcze oczywiście, nie myśl sobie dupku, że w tą pełnię mnie dotkniesz!
- Skarbie nie dramatyzuj tak! Ja też zapomniałem o tym- wstaje otrzepując się z kremu, przez co ja też jestem brudna.
- Na przyszłość radzę ci używać mózgu- warczę wchodząc do łazienki i zamykając drzwi na klucz. Szybko się myję, słysząc jak Jeff szarpie się z klamką.
- Małpko otwórz drzwi!
- Spadaj!
- Cholera kobieto słuchaj mnie! Jak zaraz tego nie zrobisz wywarzę je!
- Nie będzie takiej potrzeby- otwieram mu drzwi ubrana i umyta, po czym omijam go mając zamiar iść do rodziców, ale oczywiście mi się to nie udaje, bo zostaję rzucona na łóżko- Co ty robisz?- syczę na chłopaka.
- Karzę niegrzeczną samicę- rozrywa moje różowe jeansy.
- Zostaw mnie! Zaraz tata przyjdzie.
- Wątpię, że w pełnie wytrzyma długo nie dotykając swojej kobiety. Ale jak się boisz to zamknę drzwi- bierze klucz z szafki i przekręca go w zamku- Zadowolona?- pyta.
- Nie!
- To masz pecha- chwyta moje nadgarstki związując je liną nad moją głową, po czym zdejmuje resztę moich ubrań.
- Nie próbuj nawet- warczę w jego stronę, kiedy robi piękny pokaz jak powinno się zabezpieczać.
- Cicho bądź. Mam na ciebie cholerną ochotę- rozszerza mi nogi i sunie językiem od wewnętrznej części moich ud. Jęczę mimowolnie czując przechodzące po moim ciele ciarki.
- Jeffery rozwiąż mnie i przestań!- krzyczę.
- Nie. Mam dość tego, że wszyscy nam przeszkadzają. Muszę cię mieć, bo mi zaraz jaja eksplodują- przybliża twarz do mojej gryząc moje usta.
- Jacy wy faceci jesteście wymagający- kręcę oczami, na co dostaję mocnego klapsa- Ał!
- Za dużo gadasz małpko.
- I kto to mówi?
- Ja to mówię- chwyta moje biodra szybko we mnie wchodząc i od razu się poruszając. Zaciskam dłonie w pięści czując to niesamowite uczucie.
- Dupku ukatrupię cię za to- jęczę mu do ucha.
- Ucisz się. Chcę słyszeć twoje jęki, a nie narzekanie.
- To się postaraj- prycham.
- Sama tego chciałaś- włącza turbo-szybkość na co nie jestem w stanie nic z siebie wydusić, bo tracę kontrole nad ciałem. Po krótkim czasie widzę gwiazdy, krzycząc głośno imię dupka, a ten palant wgryza się w moje ramię.
- Zadowolony?- szepczę po pięciu minutach, kiedy mój oddech wraca do normy.
- Nie- kładzie głowę na moje piersi, wdychając mój zapach i ruszając biodrami.
- Żartujesz sobie dupku? Nadal jesteś twardy?
- Przy tobie nigdy nie zmięknę.
- Zobaczymy za parę lat mięczaku.
CZYTASZ
Zbuntowany dupek
Loup-garou- Co się tak gapisz dupku?- pytam. - Wyglądasz słodko- uśmiecha się. - I co z tego? - To że mi przez ciebie stanął- wskazuje na swoje spodnie.