Rebeca
Szybko podbiegam do jego spodni zawieszonych na krześle, po czym wygrzebuję z kieszonki portfel. Otwieram go szukając dowodu na jego słowa.
- Gdzie je niby masz?- pytam rzucając w niego, czarnym, skurzanym portfelem.
- Są dobrze ukryte. Nie pozwolę na to, by za każdym razem, gdy otwieram portfel ktoś mógłby cię zobaczyć- wyciąga zza rozciętej strony zdjęcia.
Otwieram zszokowana buzię. On mówił serio.
- Dawaj to!- krzyczę próbując mu je wyrwać, ale robi unik.
- O nie, nie, nie skarbie. Nie bawimy się w wiedźmę. Muszę mieć coś do czego będę mógł w przyszłości zwalić konia na wypadek, kiedy przyjdzie ci do głowy unikanie mnie i karanie brakiem seksu.
- Skąd ty takie pomysły bierzesz?
- Cóż, Fabien opowiada ciekawe historyjki z życia z Rozalindą, do której jesteś bardzo podobna z charakteru.
- Skoro uwielbiasz słuchać takie rzeczy, to trzeba ci pokazać jak to jest naprawdę- zakładam ręce na piersi.
- Małpko, proszę cię, bądź rozważna. To nie byłaby tylko dla mnie udręka.
- Udręką będzie pieprzenie się z wielkim brzuchem.
- Czyli wybaczasz mi to?- pyta pokazując na mnie ręką.
- No pewnie, że nie. Jak tak bardzo zależało ci na dziecku, to kiedy maluchy skończą żywić się mlekiem z piersi to wyjeżdżam na wakacje, a ty tu z nimi zostaniesz. Skoro już o tym mowa to przypominam ci, że za każdym razem kiedy bobas zrobi mięciutką kupkę w pieluchy to trzeba dokładnie wytrzeć mu pupę i napudrować. A teraz jak już to sobie wyjaśniliśmy to wytłumacz mi w końcu całe zdarzenie z wariatką z lasu.
- Dobrze. Siadaj- wzdycha zrezygnowany.
Wskakuję na łóżko obok niego.
- No więc zacznę od...
- Gadaj po prostu, a nie jakieś rozwinięte wstępy rób.
- Okej. Przesłuchaliśmy tą wariatkę, która okazała się nią nie być. Opowiedziała nam o swojej alfie, którą jest podła żmija posługująca się dzieckiem, by prać mózgi wilkołakom i zmieniać je w swoje pionki.
- Niby jak?- pytam.
- Jej syn pochodzi od dwóch alf. Jest nie tylko bardzo mocny, ale i potrafi nawet wpłynąć na psychikę. A że jest na razie młody, nie wie o tym, a Sava, ta świruska wykorzystuje jego niewiedze. Z taką siłą opanowała już całą wyspę, na której mieszka. Ale dla niej to mało, i przyjechała tutaj. Jakimś nieznanym sposobem dowiedziała się o nas, no i wysłała tą kobietę która cię zaatakowała, by dowiedzieć się, czy mamy zamiar mieć potomstwo. Jako, że ta dziewczyna to beta, udało jej się na trochę uwolnić od władzy Savy i dlatego tylko żyjesz. Kiedy wyczuła w tobie nowe życie miała cię zabić, ale w ostatnim momencie powstrzymała się. Potem ja się nią zająłem.
Zszokowana otwieram buzie. Nie tego się spodziewała.
- Czyli skoro ci to wszystko powiedziała, to znaczy że już nie jest niewolnicą tamtej.
- Niestety nie. Z wielkim wysiłkiem zdołała nam o tym opowiedzieć. Dlatego nadal trzymamy ją w zamknięciu.
- Da się jej jakoś pomóc?
- Nie wiem.
- Nasze dzieci też będą takie?
- Nie. Będziemy je pilnować. Może będzie się dało to kontrolować.
- Czekaj, skoro Sava chce mnie zabić, to znaczy, że nasze dzieci będą mogły ją powstrzymać.
- Też o tym pomyślałem, ale nie wiem jak i czy to dobry pomysł. Jest niebezpieczna.
- Oj daj spokój. Wytrenujemy nasze szczeniaczki na wojowników.
- Tak. Oby to tylko chłopcy byli.
- Uważasz że dziewczyny się nie nadają do walki?- patrzę na niego mrużąc oczy.
- Ależ skąd. Jak patrzę na twoją mamę to aż mnie ciarki przechodzą.
~ Jaki on słodki- mruczy moja wilczyca.
~ Wow. Jak ja cię dawno nie słyszałam.
~ Też się stęskniłam.
- Co ty na to, by wyjechać stąd. Zamieszkamy na jakimś odludziu, zaopiekujemy się naszymi bobasami, a kiedy będą gotowe wrócimy.
- Zwariowałeś?! Zostawić tak na pastwę losu nasze stado.
- Będziemy tu wracać, ale dzieci będą w kryjówce.
- Mówiłam ci, że nie chce dzieci. Teraz same z nimi problemy.
- Bez nich małpko nie mielibyśmy jak się bronić.
- To chore- łapię się za głowę- Teraz też nie mamy się jak bronić. Uczenie ich i przy okazji nas zajmie sporo czasu.
- Damy radę.
- Ona przejęła wyspę w ciągu...- zacinam się i spoglądam na niego pytająco- No właśnie, ile jej syn ma lat?
- Pięć.
- No to przepadliśmy. Nie wytrenujemy i nie nauczymy kontroli naszych dzieci w ciągu nawet dziesięciu lat. Jesteśmy już na straconej pozycji.
- Nie małpko. My będziemy z nią walczyć. Połączymy siły z innymi watahami. Tamci nie walczyli. My damy radę.
- Nie jestem tego taka pewna.
- Dopóki jesteśmy razem nic nam nie zagraża. Nie pozwolę cię i naszych dzieci skrzywdzić- przyciąga mnie do siebie mocno przytulając, a ja zamykam oczy czując się najbezpieczniejszą istotą na ziemi w jego ramionach.
____________________________________________
To już raczej przedostatni rozdział, a po nim wezmę się za poprawianie pierwszej części i może zacznę pisać trzecią część. 🤗
CZYTASZ
Zbuntowany dupek
Kurt Adam- Co się tak gapisz dupku?- pytam. - Wyglądasz słodko- uśmiecha się. - I co z tego? - To że mi przez ciebie stanął- wskazuje na swoje spodnie.