Rozdział 5

36.9K 1.8K 461
                                    

Rebeka

- Co ty tu robisz dzieciaku?!- krzyknęłam wściekła. Naprawdę za nim nie przepadam.

-  Szukasz przeznaczonego- walną prosto z mostu.

- Że co?! Skąd niby ten durnowaty pomysł.- zacisnęłam ręce w pięści.

- No wiesz. Chodzisz po lesie sama wymykając się z domu- zrobił pauzę marszcząc brwi- Czekaj, a czy ty czasami już go nie znalazłaś i kryjesz go?- spytał dumnie wypinając pierś jakby conajmniej Amerykę odkrył. Idiota.

- Nie szukam bratniej duszy palancie. Wynocha z mojego pokoju!

- To po co niby chodzisz do lasu?- wstał z łóżka.

- Ćwiczę.

- Ta jasne- prychną.

- Won mi stąd.

- Ale jesteś miła siostrzyczko.

- Ja mówię poważnie Brian, wynocha!

- Pamiętaj, że jak stracisz dziewictwo zabiję bydlaka, który ci je odebrał.

Chwyciłam za poduszkę z łóżka i rzuciłam nią w niego. Ma dopiero czternaście lat, a już jest zboczony. W jego pokoju wiszą plakaty z skąpo ubranymi kobietami.

- Powiedziałam, że masz odejść!

Wyszedł posyłając mi ostrzegawcze spojrzenie. Jak ja go nienawidzę. Zamknęłam drzwi i zdenerwowana siadłam ma łóżku oddychając głośno.

Od urodzenia tego bałwana go nie cierpiałam. Zawsze wtykał nos w nieswoje sprawy i skarżył tacie. Głupek.

Nagle usłyszałam stukot w okno. Obróciłam głowę i o mało co zawału nie dostałam widząc uśmiechniętą mordę Jeffa.

Szybko podeszłam otwierając okno.

- Co ty wyprawiasz?! Ktoś cię mógł zauważyć!- krzyknęłam szeptem, wpuszczając go do środka.

- Mam wprawę w skradaniu się małpko- powiedział skradając mi szybkiego buziaka.- Pięknie wyglądasz prawie naga. Masz coś pod tym ręcznikiem?- spytał wsuwając rękę pod materiał i kładąc ją na moim pośladku.

- Pedofil- plasnęłam go w policzek odchodząc. Wzięłam piżamę z szafy. Przebrałam się szybko w łazience ogarniając przy okazji włosy. Po wyjściu zastałam tego dupka przy komodzie przeglądającego moją bieliznę. Odchrząknęłam zakładając ręce na biodrach.

- Lubisz różowy?- spytał wyciągając koronkowe, pudrowo-różowe majtki.

- A ty lubisz grzebać w nie swoich rzeczach?

- To co moje jest i twoje- uśmiechną się.

- Ale to co moje nie jest twoje, więc z łaski swojej zostaw moje ubrania.

- Nie jestem łaskawy małpko. Raczej brutalny- zostawił moją bieliznę podchodząc do mnie i gwałtownie popychając na łóżku.

- Ał- jęknęłam.

- Wolałem cię w ręczniku- mrukną zawisając nade mną- Chociaż ta piżamka jest bardzo przekonująca.

Miałam na sobie różowy komplet w lody.

- Ale zdecydowanie jest jej za dużo.

- Wolałbyś żebym spała w bieliźnie?- parsknęłam.

- Bez niej. Nago. Wtulona we mnie. Może być na łyżeczkę.- schował głowę w moją szyję zaciągając się.

- Pięknie pachniesz.

- Mam lawendowe mydło.

- Mhm- westchną sunąc ustami po obojczyku. - Daj się oznaczyć- wymruczał zmysłowo ręką głaszcząc moje ramię

- Nie.

- Jesteś taka piękna- powoli się na mnie położył, uwalniając rękę, którą się podpierał. Sapnęłam czując jego twardego kolegę wbijającego się w mój brzuch- Chciałbym cię teraz bzyknąć.

- Dupek- spróbowałam się wysunąć z pod niego.

- Dupka- położył dłoń na moim pośladku mocno go ściskając.

- Zejdź ze mnie. Jesteś ciężki.

- To wilk- z powrotem uniósł się na rękach. Korzystając z okazji z całych sił odepchnęłam go tak, że spadł z łóżka.

- Ej kochanie. Nie tak ostro- uniósł ręce w obronnym geście- Przecież nic nie zrobiłem żebyś mnie odpychała. Chyba że śmierdzę.

- Masz cudowny zapach, ale nie przestrzegasz mojej przestrzeni osobistej- uniosłam się na łokciach.

- Bo nie muszę- podszedł do okna grzebiąc w kieszeni- Chcesz?- spytał wyciągając przede mnie dłoń z paczką papierosów.

- Fuj! Zabieraj to ode mnie.

- Nie to nie- wzruszył ramionami wyciągając jednego papierosa i zapalając go.

- Oszalałeś!- krzyknęłam podbiegając do niego. Wyrwałam mu go z ręki wyrzucając na zewnątrz- Ja nie pale! Jakby ktoś wyczuł tu dym od razu by się skapnęli, że ktoś tu był.

- Dramatyzujesz- przekręcił oczami chwytając mój podbródek- Przyznaj się że po prostu martwisz się o moje zdrowie małpeczko- zanim zdążyłam odpowiedzieć mocno pocałował mnie w usta- Mmm, smaczna jesteś- zamruczał liżąc moje wargi.

- Ble, obleśny jesteś- wytarłam je ręką.

- Nie prawda. Jestem słodki- wydął usta.

- I obleśny- pokazałam mu język.

- Mam ochotę cię całą wylizać małpko.- chwycił mnie za ramiona.

- Nie próbuj nawet!- zagroziłam mu palcem. Nic sobie z tego nie zrobił liżąc mój policzek. Ratunku!

Zbuntowany dupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz