- No dobra. Jak już mówiłam, nie obrażę się, jak odeślecie mnie do Hydry albo...
- Nie panikuj. Po prostu pokaż.
- No dobra. – Wzięłam głęboki oddech. – Loki?
- Co znowu?
- Umiesz stworzyć jakieś pole siłowe?
- Może, a co?
- Przydałaby się jakaś ochrona... - Ponad nami wszystkimi pojawiła się bladoniebieska materia. – Chodziło mi bardziej, żeby oddzielić mnie od was. – Powiedziałam już w pełni skoncentrowana. Spojrzeli na mnie zdziwieni, ale Loki po raz kolejny zrobił to o co poprosiłam. Tak na wszelki wypadek, dodałam jeszcze swoją. Stałam teraz po środku bańki. Zdjęłam rękawiczki, a ziemia wokół mnie niemal od razu sczerniała. Wszystkie rośliny obumarły, ziemia została pozbawiona wszelkich wartości mineralnych. Ich jakby to powiedzieć energia życiowa, wszystko co było jakkolwiek ważne do funkcjonowania, przeszło na mnie. Bałam się, ze zdenerwowania ręce mi się trzęsły. Dawno tego nie robiłam na zewnątrz.
Odcięłam się od emocji grupy superbohaterów. Nie chciałam, wiedzieć co czują do mnie. Wstręt, przerażenie? Nie przerwałam. Dookoła nie było już żadnego życia, a moja wewnętrzna energia wciąż chciała więcej. Posmakowała już życiowej siły i wciąż miała mało. To była jedna z najgorszych cech. Tego nie dało się „najeść" na jakiś czas. Im więcej dasz, tym bardziej będę poszukiwała nowych źródeł. To było ciągłe kontrolowanie siebie. Moje zmysły wyostrzyły się, czułam moc dookoła. Pragnęłam jej. Tak bardzo. Moja krew wrzała. Zwróciłam się w stronę Avengers, gotowa się na nich rzucić. O mój Boże! Koniec! Spokój! Dam radę. Znowu przestałam się kontrolować. Mój niepokój jeszcze to pogarszał, teraz nade mną była tylko jedna bariera. Moja przestała już mnie słuchać, a może właśnie za bardzo była posłuszna. Teraz szukała słabych miejsc w obronie ofiary. Czaiłam się niczym najwybitniejszy drapieżnik. Zirytowana, że tyle to trwa, zaczęłam bezmyślnie nacierać na niebieską poświatę. Nie zwracałam uwagi na czarną mgłę dookoła. Jest ze mną źle! Loki krzyknął z bólu. Nie, to nie miało tak być! Myśl kobieto! Jęki rozpaczy zmuszały mnie do natarczywego myślenia. Niestety nie pomagał mi. Jego energia wciąż napływała do mnie. Jego wspomnienia, myśli, wszystko to czego nie chciałam zobaczyć. Przepraszam! Nie dam rady jej opanować, ale może przekierować na coś innego.
Pomyślałam o karym ogierze. Uh uda się. Musi. Zamknęłam oczy. Te chrapy, silne, umięśnione nogi, wysoki kłąb, lśniąca sierść, oczy, w których można się zatracić bezpowrotnie.
Wieść o tym, że nie jest synem swojej matki.
Niepokonany, najsilniejsze usposobienie natury.
Wspólne zabawy Lokiego z Thorem w Sali tronowej.
Śmierć w żywej postaci.
Rozczulony uśmiech Friggi.
Strach ludzkości.
To zranienie, poczucie, że wszyscy go zdradzili.
Długa grzywa, ogon, który powiewa na wietrze.
Ucieczka na Midgard.
W jakimś sensie moje odbicie.
Chęć odegrania się na „lepszym barcie", atak na Nowy York.
Nieustraszony.
Poczułam to. Udało się. Przede mną stał on. W oddali zobaczyłam tylko leżącego boga kłamstw. Niemal od razu dołączyłam do niego. Pochłonięta przez ciemność. Znowu.
CZYTASZ
It's all right I Avengers
Random6 lat błogiej nieświadomości 3 minuty, które spowodowały, że straciłam wszystko co miałam i mogłam kiedykolwiek mieć 2 dni, dzięki którym zrozumiałam kim tak naprawdę jestem 3 dni, których potrzebowali, żeby do mnie dotrzeć 1631 dni bezustannych krz...