Prolog

2K 192 161
                                    

Opowiadanie pisze Avatar_11 i smoczek18



Czkawka skręcał właśnie ostatnią część do sztucznego ogona Szczerbatka. Chłopak o mało nie upadł na ziemię kiedy dostał ręką w plecy. Odwrócił się z mordem w oczach, nie zdziwił się kiedy zobaczył przed sobą Sączysmarka śmiejącego się do rozpuku z jego krzywdy.

Mimo tego, ze ostatnimi czasy Czkawka naprawę urósł i nabrał muskulatury ten mały gnojek nadal się na nim znęcał... tylko teraz Sączysmark też oberwał.

-Ała- krzyknął z dezaprobatą rozmasowując obolały punkt głowy- może bez agresji?!-Czkawka wywrócił oczami na to pytanie.

Chłopak przeszedł obok bruneta i usiadł na biurku miażdżąc tyłkiem wszystkie ważne projekty Czkawki.

-Nie masz co robić!?-oburzony nastolatek zepchnął go siłą z biurka, nie dokończył jednak bo drzwi jego pracowni otworzyły się po raz kolejny, stała w nich Astrid.

-Cześć-pocałowała Czkawkę na powitanie w policzek-pamiętaj o zwiadzie nocnym-przypomniała mu.

-A ja?!-spytał zawiedziony Sączysmark który też liczył na buziaka.

-Spadaj-oberwał od dziewczyny.

-Dobra, ale jak zaczniecie się lizać w samym środku misji to rzygnę prosto na plecy Hakokła.





Kiedy słonce zaszło za wyspą Berk szóstka jeźdźców wzbiła się w powietrze. Po kwadransie lotu w zwartym szyku zaczęli rozdzielać się na mniejsze grupki, w końcu Czkawka został sam z Astrid.

-Uważaj na siebie-krzyknął do niej kiedy Wichura zaczęła oddalać się od jego smoka.

-Ty też! Kocham cię-odpowiedziała mu.

Lot był spokojny, Szczerbatek przejadł się rybami na kolację i dzisiejszej nicy leciał wyjątkowo wolno i spokojnie. Chłopak nareszcie mógł w spokoju się rozejrzeć, jego uwagę przykuły powalone drzewa na końcu zachodniej części wyspy. Wyglądały jakby coś dużego z impetem wleciało w nie. 

Kazał smokowi wylądować. Kiedy dotknęli ziemi, część drzew pokrywało coś czarnego. Czkawka nigdy nie widział podobnej masy... albo cieczy? Nagle pod jednym z powalonych drzew zobaczył ciało, podbiegł do niego przygotowując się nie najgorsze. Na szczęście nie był to żaden z jego przyjaciół.

Podszedł bliżej, wyciągną ciało chłopaka spod drzewa. Kawałek jego niebieskiej bluzy był rozcięty a z prawej skroni ściekała mu krew.

Powoli potrząsnął ramieniem chłopaka, nie ocknął się. Zza jego pleców wychylił się Szczerbatek, smok zaczął obwąchiwać obcego.  

Czkawce jako dowódcy Wikingów nie pozostało nic innego jak pomóc chłopakowi. Na szczęście nie był za ciężki, więc chłopak z łatwością posadził go na grzbiecie Szczerbatka. Wystartował po czym kazał smokowi wracać do wioski. 






Krótki prolog

Pozdrawiam Avatar_11, następny rozdział pisze smoczek18

Zimny ogień/HijackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz