4. Sojusznik czy wróg

1.2K 118 73
                                    

-Pff... mamy się lać z babami?-prychnął Sączysmark kiedy reszta przygotowała się do walki, smoki zawarczały nerwowo- Panienek nie biję.

Zanim się zorientował coś wypchnęło go przez burtę. Hakokieł nawet nie drgnął.

-Już wiem czemu- blond włosa dziewczyna z gracą przechylała się nad brzegiem statku i obserwowała zdenerwowanego Wikinga- tam masz plażę-krzyknęła wyciągając rękę- twoi koledzy zaraz do ciebie dopłynął!

-Nie był bym tego taki pewny!- Czkawka przypuścił atak.

Zanim jednak wykonał kilka kroków niewielka strzała świsnęła mu tuż nad głową. Mimo przewagi liczebnej, po chwili wszyscy członkowie wyprawy skończyli wyrzuceni za burtę. A smoki związane. Co w sumie wydawało się niepokojące: dlaczego ich wierne smoki odpuściły? Na statku został tylko Czkawka. Nie miał co liczyć na Szczerbatka, którego z nieznanych przyczyn wzięła choroba morska.

- Nie poddam się bez walki- ostrzegł wyciągając Piekło.

Ze zdobionego kawałka drewna wysunęło się metalowe ostrze i zapłonęło ogniem. W pierwszej chwili dziewczyny odskoczyły przerażone, aby później zaatakować z całą siłą... i przegrać z dziewczynami. Nie wiedzieć czemu ta dwójka pokonała świetnie wyszkolonych Wikingów ( i Sączysmarka) w kilka minut. Szkoda, że Szczerbatek jest obecny tylko w tedy gdy jest głodny.

-Czego szukacie na naszym terenie?- spytała niższa celując drewnianą kuszą prosto w chłopaka.

-Wyluzujcie... tylko przepływamy...

-CZYLI PŁYNIECIE?!- blond włosa aż podskoczyła z radości i złapała koleżankę za ramiona tak, że ta straciła Czkawkę z celownika- Mer, to świetna wiadomość! Możemy popłynąć z nimi, prawda? Poooszę!

Rudowłosa strzeliła facepalma.

-Roszpunko... ile razy mam ci powtarzać-westchnęła- my nie prosimy, my odbieramy to siłą.

-To świetnie, a więc siłą przejmuję ten statek- powiedziała pomagając wstać Czkawce i rozwiązując resztę- a teraz panowie proszę do wioseł i płyńmy!

-Właściwie w tym modelu statku mamy maszt i żagiel-wtrącił Czkawka- nie potrzeba wioseł.

Po krótkiej rozmowie z Meridą która wydawała się bardziej ogarnięta od Roszpunki Czkawka dowiedział się, że łódź dziewczyn rozbiła się kilka dni temu i utknęły tutaj. Jako dowódca zarządził postój, na noc mieli zejść na ląd, pozbierać zapasy i wyruszyć z samego rana.

Jack stał dalej oparty sterburtę i przyglądał się podejrzliwie dwóm nowym członkinią załogi.

-Nie podoba mi się coraz to zwiększająca się ekipa- powiedział nie odwracając wzroku od Roszpunki wesoło przechadzającej się po statku.

Czkawka nie za bardzo rozumiał nie ufność przyjaciela. Chyba nie ma nic do ukrycia?



-Dobra zrobimy tak... Sączysmark i Mieczyk pójdziecie po drewno, dziewczyny zajmiecie się ogniskiem a ja i Jack pójdziemy po coś do jedzenia...

-A co ty sobie myślisz?!-zdenerwowała się Merida- że jeżeli dziewczyna to mogę tylko na dupie siedzieć?! Ja i Roszpunka pójdziemy po jedzenie a wy czekajcie aż te dwa wymoczki znajdą drewno w lesie!

Chłopak odskoczył od krzyczącej dziewczyny, tego wieczoru postanowił dać spokój jego przywódczemu ego i ulec Meridzie.

Roszpunka wstała i poszła w ślady koleżanki po drodze zabierając broń.

-Może ci pomóc księżniczko?- obok Meridy pojawił się Sączysmark- nie każdy ma takie bicki!

-Szkoda, że ty też ich nie masz-powiedziała i wyminęła go bez słowa odpychając od siebie.

-Leci na mnie jak nic-szepnął do ucha Mieczykowi, który na to tylko przewrócił oczami.



Flynn Rider od kilku godzin obserwował grupę do której dołączył cel jego Pana. Czekał na odpowiedni moment aby go unieszkodliwić, jak na razie Jack ukrywał swoją moc przed nowo poznanymi członkami drużyny. Uznał, że najlepiej będzie dołączyć do grupy. Jest szansa, że Jack go pozna, ale nie będzie mógł o tym nikomu powiedzieć bo to będzie wiązało się z wyjaśnieniem wszystkim o jego przeszłości. Ruszył za dziewczynami oddalającymi się od obozu...






Rozdzial baj Avatar, elo

Zimny ogień/HijackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz