- Nuuudddzzii mmmiiii sssiię!- wystękał Jack, szarpiąc Czkawkę za naramiennik.
Zielonooki westchnął.
- Idź męczyć Szczerbatka- odpowiedział, nie odwracając wzroku znad grubej księgi.
- Ale ja chcę męczyć ciebie, nie smoczka.
- Uciekł ci- bardziej stwierdził, niż zapytał wódz Berk.
- Zaraz tam uciekł... bardziej.. nie mam go na wyciągnięcie ręki- podrapał się po karku, a Czkawka przewrócił oczami.- Czawwkaaa...
Nie doczekał się odpowiedzi, więc zaczął obmyślać plan zwrócenia na siebie uwagi. Za to Czkawka oparty o drzewo ze spokojem czytał o tutejszych terenach, szukając wzmianek o Wyspie Słabości, na którą mieli się udać. Nie spodziewał się oberwać śnieżką w twarz. Zaskoczony poderwał się na nogi, szukając zagrożenia. Jack ukrywał się za jednym z nielicznych, przybrzeżnych drzew.
- Dobrze wiesz, że nie powinneś używać swoich mocy- stwierdził jeździec, pochylając się po książkę.- Jeszcze jesteś za słaby, a poza tym jak by się ktoś dowiedział?
Nawet się nie zorientował, gdy białowłosy podleciał do niego, uklęknął, żeby być z nim twarzą w twarz i niebezpiecznie blisko się pochylił.
- Nikt się nie dowie- wyszeptał mu do ucha, a Czkawka poczuł, że się rumieni.
No i wtedy został natartym śniegiem przez Strażnika Zabawy.
Tego popołudnia odbyła się największa z bitew na śnieżki ostatnich dekad.
***
Kiedy Czkawka popisywał się, że potrafi samodzielnie rozpalić przyniesione chwilę wcześniej drewno, a smoki leniwie leżały na brzegu plaży, chłopacy usłyszeli rozmowy i śmiechy.
- Jesteśmy!- zawołała radośnie Roszpunka wychodząc z pomiędzy drzew. Za nią włóczyła się Merida niosąca z jakimś chłopakiem upolowane zwierzęta.- I paczcie kogo poznałyśmy!
Mięso położyli koło ogniska i wtedy nowy przybysz przedstawił się. Jack przestraszył się, to ten gość czyhał na jego życie. Nie jaki Flynn Rider nie był głupi. Doskonale wiedział, że nie ujawni jeźdźcom skąd się znają, bo będzie zmuszony opowiedzieć im kim tak naprawdę jest. A przecież kiedy ostatni raz widział Northa, obiecał, że nikomu nie zdradzi swojej tożsamości. Czkawka wie, zdawało się mówić często sumienie. Powtarzał sobie, że chłopak jest dobry i o dziwo skłonny do pomocy, poza tym sam rozpoznał w nim Strażnika.
- Pytał się, czy może z nami płynąć- powiedziała Merida, przerywając fascynującą (według długowłosej) historię, jak go spotkały. Tak w dużym skrócie? Też polował i szukając zajęcy, spotkał je. Gdy rudowłosa o to spytała, wszyscy jak jeden mąż, spojrzeli na jeźdźca Nocnej Furii.
-Plose- błagała Roszpunka, łącząc ręce jak do pacierza.
- No nie wiem- odpowiedział po chwili.
Błagam nie, błagam nie, powtarzałem w myślach, hamując potrzebę skoczenia na przybysza. Prócz mnie wszyscy chcieli przyjąć go w grono podróżników.
- No to co ja mam do gadania? Witamy w drużynie!- klasnął w dłonie uszczęśliwiony. Zrobił się straszny hałas.- A teraz kolacja.
Wszyscy umilknęli, a po chwili, rzucili się na jedzenie. Tylko ja, zdradziecki Czkawka i Roszpunka zachowaliśmy resztki zasad kulturalnego zachowania i staliśmy z boku. Mięso piekło się nad ogniskiem, drobne iskierki skwierczały dotykając ziemi, a płomień latał jak szalony obozowicze śmiali się i opowiadali przeróżne historie. Jack nie wytrzymał, wstał i poszedł usiąść na brzegu. Zimne fale co jakiś czas dotykały jego bose stopy.
CZYTASZ
Zimny ogień/Hijack
FanfictionCo się stanie, gdy podczas nocnego patrolu Czkawka napotka na swojej drodze obcego chłopaka, nigdy wcześniej nie widzianego na wyspie? W co jest zamieszany? Jak to wpłynie na związek Astrid i Czkawki? Czy nowo poznani sojusznicy okażą się wrogo nast...