3. Dziewczyny

1.1K 149 30
                                    

Zachodziło słońce, a Berk było już tylko małą kropką na horyzoncie.

- Czyli naprawdę to robimy?- zapytał się Sączysmark, który przyszedł zmienić Czkawkę za sterami.

- Tak, płyń cały czas na zachód- wskazał mu w którą dokładnie i udał się w stronę kajuty. Przeszedł obok pokoju obok pokoju Mieczyka, gdzie dochodziły niepokojące wybuchy- lepiej nie wchodzić, jak i Śledzika. Do tego drugiego nawet chciał wejść pogadać, ale szybko przypomniał sobie, że chłopak aktualnie wymiotuje do wody. Zatrzymał się centralnie przed pokojem Jacka i zapukał.

- Proszę- usłyszał i wszedł do pokoju białowłosego.

- Pomyślałem, że trzeba ci zmienić opatrunek- zagadnął drapiąc się po karku. Chłopcy popatrzyli chwilę na siebie nawzajem.

- Masz rację.

*Jack*

Siedziałem w pokoju i rysowałem naszą trasę, próbując zająć jakoś myśli. Uświadomiłem sobie, że sprawiam same kłopoty. Nie tylko światu, ale również bliskim mi osobą. Po pomieszczenia wszedł Czkawka, proponując zmianę bandaża, na co się zgodziłem. On mnie od początku intrygował i jak tylko spojrzałem w jego zielone jak trawa oczy, wiedziałem, że jest bardzo dobrym człowiekiem. I nie myliłem się. Wzorowy z niego wódz, pomocny, nawet dla obcych i ta niezwykła więź ze smokami!

Ściągnąłem koszulę, którą mi dał i usiadłem na niewielkim łóżku. Chłopak od razu koło mnie usiadł i zabrał się za odkażanie rany.

- Poznałeś już załogę?- zagadnął mnie po chwili nie spuszczając wzroku z mojego torsu. Był nieźle skupiony, a jego ruchy delikatne. Gdy tylko na niego spojrzałem, policzki towarzysza przybrały purpurowy kolor.

- Zaczytany i z chorobą morską Śledzik, dziecinny Mieczyk i zadufany w sobie Sączysmark. No i ich smoki. Wybacz- te ostatnie powiedziałem skrępowany, odwracając wzrok.

- Za co? Przecież nic złego nie zrobiłeś- przyłapałem się na myśli, jak piękne on ma oczy. Zawsze dobre, z błyskiem inteligencji i domieszką szaleństwa.- Pomóc ci przy mapach? Znam się na tym.

- Z przyjemnością- i tak siedzieliśmy kilka godzin pochyleni nad kartkami. Przerwał nam Mieczyk.

- Chłopaki, musicie to zobaczyć- był poważny. Jak na niego, za poważny. Szybko poderwaliśmy się z siedzeń i pobiegliśmy za blondynem na kokpit. W naszym kierunku płynął statek, był wielki, a czarne postrzępione maszty nie dodawały mu uroku. Wręcz przeciwnie, aż włos się jeżył.

- Wszyscy na smoki!- wykrzyczał jeździec Nocnej Furii i sam wskoczył na swojego latającego wierzchowca. Statek niebezpiecznie się zbliżał, by po chwili zrównać się z nami i wyłożyć trap pomiędzy nami. Jeźdźcy przygotowali się do ataku, gotowi w każdej chwil spopielić wrogów. Ukazały nam się głowy dwóch dziewczyn. Jednej z blond warkoczem do kostek i druga w gęstych i spiralnych rudych.

- To napad, chłopaki- zaśmiała się ta druga, wyciągając szable i dopiero po chwili ostygł jej entuzjazm widząc gady.- Albo odejdziemy w pokoju?- zaryzykowała jeszcze.

- Chłopaki, brać je- stwierdził wódz, a po chwili rzuciliśmy się na dziewczyny.

______________

Wiem, że dawno nie było rozdziału, ale wena mi siadła. Liczę na komentarze,

Smoczek

Zimny ogień/HijackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz