1 rozdział

182 11 0
                                    

LUKE


- Cholera – przekląłem na głos, gdy przeszukiwałem pocztę i mój wzrok spoczął na niezapłaconych rachunkach. Benny jak zawsze siedział, z kredową twarzą obok mnie i niemo wpatrywał się w podłogę.

Ten stos rachunków nie jest pierwszym, którego nie możemy zapłacić.

Dwa miesiące temu kupę kasy straciliśmy w grze, wszystkim w naszej rodzinie puszczały nerwy. Benny i ja zaraz po szkole chodziliśmy do pracy, i utrzymywaliśmy Jimmy'iego w „dobrym nastroju", dzięki czemu on nic nie robił naszej rodzinie. My, dokładniej mówiąc Benny, był winny mu mnóstwo pieniędzy, prawie cała nasza egzystencja wisiała na włosku. Nasi rodzicie kłócili się o to każdego dnia i cała rodzina groziła kompletnym rozpadem na kawałki. I to wszystko z powodu jednej gry w pokera. Jakoś wszystko płynęło jedno po drugim.

- Jak my to kiedykolwiek spłacimy? To jest niemożliwe, Benny – krzyknąłem zdenerwowany i chodziłem po pokoju jak tygrys tam i powrotem.

- Pst, bo jeszcze mama i tata nas usłyszą. – Natychmiast opanowałem rosnącą we mnie wściekłość. Mój wzrok tkwił ponownie na moim bracie, który bezradnie rozglądał się po pokoju. Unikał kontaktu z moimi oczami; z jakiegoś powodu nie umiał temu podołać, spojrzeniu w moje oczy.

- Jest możliwość. Mógłbym znów zagrać – zaproponował naprawdę cicho i przeczesał palcami włosy.

- To jest zbyt ryzykowne, na tej grze możemy więcej stracić, nawet więcej niż teraz mamy. Musimy znaleźć jakiś inny sposób i to jak najszybciej. – machnąłem ręką, a następnie skrzyżowałem ramiona na piersi.

Pieniędzy brakuje i z tyłu i z przodu.

- Albo po prostu spytajmy taty. Luke, powinniśmy im powiedzieć. Długo to nie potrwa, aż Jimmy kompletnie straci cierpliwość.

- Tego nie możemy zrobić, chyba zapomniałeś, co nam grozi jeśli komukolwiek powiemy? Idę pobiegać, muszę oczyścić swoją głowę. Potem możemy jeszcze raz zastanowić się, czy nie ma jakiegoś lepszego wyjścia. – postanowiłem.

Z moimi czarnymi Vansami w dłoni ruszyłem w kierunku drzwi. Mój młodszy brat znów został sam przy stole, szarpiąc swoje włosy.

Jak mogliśmy wtedy wpaść takie bagno? Byliśmy tacy lekkomyślni. Rozzłoszczony naciągnąłem moją beanie głębiej na czoło, spotykałem niezadowolone, głupie spojrzenia innych przechodniów. Nie wiedząc dokładnie dokąd powinienem biec, ruszyłem. Zielone liście i promienie słońca na niebie podnosiły mnie na duchu przynajmniej w jakimś stopniu. Co mamy zrobić? Cała sytuacja ukazywała się beznadziejnie. Zarobki z pracy szły prosto do Jimmy'iego, aby podarował nam kolejny tydzień czasu. Wzdychając skręciłem w bardziej ruchliwą ulicę. Jakaś muzyka huczała w moich słuchawkach, ale tak naprawdę nie zwracałem na to uwagi. Ważniejszy teraz był mężczyzna na rogu, który obserwował każdy mój ruch.

Już po chwili byłem wstanie określić go jako Jimmy'ego. Przywołał mnie do siebie, w moim żołądku rozpościerało się nieprzyjemne uczucie.

– Więc znów się spotykamy, Luke. Gdzie jest twój bart? Ma dla mnie pieniądze? Niedługo stracę cierpliwość. – Przeszedł od razu do rzeczy i zmierzył mnie z chłodną miną.

- Potrzebujemy jeszcze trochę czasu, aby mieć te pieniądze. Przysięgam ci, Jimmy – zapewniłem go moją wypowiedzią.

- Chciałbym ci wierzyć. Lepiej, żebyście się pośpieszyli, pilnie potrzebuje tej forsy, bardziej niż wszystkiego innego. Jeżeli wkrótce jej nie będzie, pójdę nawet po trupach, po to by zdobyć to co do mnie należy. I dotrzymam mojego słowa – powiedział to tak głębokim głosem, że poczułem dreszcz, który przeszedł mnie w dół kręgosłupa.

GAMES // tłumaczenie  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz