EPILOG

24 1 0
                                    

EPILOG

4 miesiące później

ELIZABETH

Stałam przed wielkim lustrem, które było jednocześnie moją szafą, spojrzałam na jedwabną tkaninę czarnej sukni, która delikatnie otulała moje ciało.
Nadszedł dzień, którego bałam się najbardziej przez ostatnie tygodnie i miesiące.
Nie było ucieczki, dzień, który zmieni wszystko na zawsze – dzień, który pogrąży mój świat w całkowitej ciemności.
Lekarze postanowili odłączyć zasilanie podtrzymujące życie, ponieważ nie mieli już nadziei, że kiedykolwiek się obudzi. Jego krewni i najbliżsi przyjaciele powinni dzisiaj zebrać się w szpitalu, aby się pożegnać.
Kiedy się o tym dowiedziałam, moje serce rozpadło się na tysiące kawałków. Nigdy nie porzuciłam wiary, w jego przebudzenie, w przeciwieństwie do jego rodziców, którzy nie uważali za słuszne, aby tak długo był podpięty do maszyny. Naprawdę zdecydowali i pogodzili się z tym, że ich drugi syn też umrze. Pod żadnym pozorem nie mogłam zrekonstruować tej decyzji.
Chociaż lekarze potwierdzili, że nie ma wielkiej szansy na przebudzenie, to jednak był dla mnie wystarczający powód, nawet jeśli niewielki, aby dać mu co najmniej kolejny miesiąc. Wiedziałam, że lekarze nie zawsze mają rację.
Wiedziałam, że nie można pozostawić osoby podłączonej do urządzenia na zawsze, ale chciałam, żeby się obudziła. Prawdopodobnie moje serce się tego trzymało, po prostu nie mogłam zrozumieć, że to się nie stanie, że nadzieja umarła, nawet jeżeli umiera ostatnia.
Biorąc głęboki wdech i wydech, wyciągnęłam rękę, by dotknąć mojego nudnego odbicia.
Wzdychając, odwróciłam oczy, przeszukując swój pokój, aby znaleźć buty. Mój gips został już usunięty, ponieważ to był tylko uraz kostki. Jednak noga trochę wciąż bolała, ale mogłam wytrzymać w butach na obcasie.
- Elizabeth, jesteś gotowa, kochanie? – krzyknęła moja mama z dołu.
Tydzień temu pozwolono jej opuścić klinikę i wróciła do domu. Czułam się bardziej komfortowo, odkąd mieszkamy znów razem, samotność zdawała się znikać.
- Nie, nie jestem – wyszeptałam, zauważając kilka dużych łez gromadzących się w kąciku oka.
- Tak, zaraz zejdę – powiedziałam, nieco głośniej, biorąc głęboki oddech i po raz ostatni spoglądając w lustro. Machnięciem ręki przetarłam oczy, zanim zeszłam na dół.
Gdy schodziłam po schodach, narzuciłam na ramię moją małą torebkę, zawierającą tylko telefon komórkowy klucz i kartkę, na której napisałam kilka słów dla Luke'a.
- Wyglądasz pięknie moje dziecko. Twój ojciec byłby z ciebie dumny, z twojej odwagi. Luke z pewnością też byłby zachwycony – powiedziała z podziwem, delikatnie gładząc mnie po plechach, by mnie uspokoić.
Po prostu skinęłam głową i sięgnęłam do marynarki, która wisiała niedaleko.
- Chodź, idziemy. Na pewno wszyscy już na nas czekają – powiedziała w końcu mama, zakładając kurtkę i delikatnie wypychając mnie.
Samochód był już na podjeździe, musiała wyjechać z nim z garażu, kiedy się przygotowywałam.
Bez słowa weszliśmy do środka, przypięłam się i czekałam, aż uruchomi silnik.
Podróż do szpitala ciągła się jak guma do żucia. Z jednej strony nigdy nie chciałam się tam odstać, ale z drugiej chciałam to szybko załatwić. Wciąż wydawało mi się, że minęły wieki, zanim wielki budynek w końcu pojawił się przed moimi oczami.
Nasz samochód zwolnił i dotarł na parking.
Wiatr owiał moje nogi, gdy otworzyłam drzwi i wysiadłam. Jasne błękitne niebo rozciągało się bez końca nad naszymi głowami ani jedna chmura nie była widoczna. Słońce sprawiło, że Sydney świeciło w całej swojej okazałości, byłby to dobry dzień, gdyby nie sytuacja z Luke.
Po drodze spotkaliśmy się z Alessią i Ashtonem, którzy przerwali podróż dookoła świata, by pożegnać Luke'a. Z jakiegoś powodu uważałam to za dość ekscytujące, że przerwali studia, aby móc podróżować.
Moi rodzice nigdy by mi na to nie pozwolili.
- Cześć kochanie – przywitała mnie moja najlepsza przyjaciółka i objęła moje ciało.
Przytuliłam się do niej, a potem skinęłam głową w stronę Ashtona, który był smutny. Mąż mojej przyjaciółki wyglądał na dość wyczerpanego. Przez ostatnie czas nie miał okazji porozmawiać ze swoim byłym przyjacielem.
- Chodźmy na górę, chciałabym z tym szybko skończyć. Tak czy inaczej, będzie wystarczająco ciężko, a im dłużej to potrwa, tym bardziej będzie to bolesne – mruknęłam jej do ucha.
Moja mama cicho do nas podeszła i przywitała się szybko z małżeństwem.
Podeszliśmy do informacji, pytając, na którym piętrze jest pokój, do którego go przenieśli. Potem wszyscy wsiedliśmy do tej samej widny, czekając aż zabierze nas na górę. Zauważyłam, że z każdym piętrem, bicie mojego serca przyśpiesza, a po chwili nie mogłam także zignorować mrowienia w żołądku.
Drzwi się otworzyły, zobaczyłam nagi korytarz i musiałam przełknąć gulę. Gdy opuściliśmy windę, przed drzwiami pokoju natknęliśmy się na tłum ludzi.
Locke zobaczył mnie pierwszy.
Natychmiast do mnie podszedł przyciągając mnie, jak wcześniej Less, delikatnie przytulając. Delikatnie łkałam mu w ramię, po czym uwolniłam się od niego i podeszłam do Setha, który zrobił to samo.
- Tak mi przykro – powiedział szeptem, tak że tylko ja mogłam zrozumieć jego słowa.
Machnęłam ręką, a potem zwróciłam się do rodziców Luke'a, którzy się obejmowali.
- Cześć Elizabeth – przywitali się ze mną, a ja tylko skinęłam głową, w moim gardle znów uformowała się gula.
- Cieszymy się, że tu jesteś – kontynuował jego ojciec.
- Nie musicie tego robić. Dajcie mu jeszcze kilka miesięcy, jest silny. Zawsze był silny, jestem pewna, że da radę. Ja to wiem. Musicie mu tylko dać szansę. Błagam – błagałam, nie zważając z początku, że łzy spływają mi po policzkach.
Wyraz jego mamy złagodniał, podczas gdy rysy ojca przyjęły ostrzejszy wyraz.
- Przykro mi, ale już zdecydowaliśmy. Cała sprawa jest dla nas bardzo trudna, ale jestem pewien, że Luke nie chciałby niczego więcej po tak długim czasie. Czas odpuścić Liz – powiedział ojciec, a ja odwróciłam tylko spojrzenie, bo naprawdę bardzo mocno chciałam go uderzyć.
- W porządku – wyszeptałam tylko, się uśmiechając.
Za wielkimi białym drzwiami był Luke, już mnie przerażały na sam widok. Przełknęłam ślinę i zrobiłam kilka kroków, aby odejść od wszystkich ludzi, i móc pomyśleć. Siedząc na krześle, schowałam twarz w dłoniach. Po prostu nie mogłam zaakceptować decyzji jego rodziców, to było nie sprawiedliwe.
Jak mogli nie dać jeszcze trochę czasu swojemu synowi, aby się przebudził i mógł prowadzić normalne życie?
- Liz, chcesz iść następna? – Less zapytała mnie ostrożnie.
- Nie – wymamrotałam.
- Pójdę ostatnia – dodałam po chwili, mentalnie przygotowując się na to, co miało się wydarzyć. Nie mogłam teraz uciec, nie było stąd ucieczki.
- Okej – powiedziała równie cicho, przekazując informacje dalej.
Następnie nadeszła kolej Setha i Locke'a powoli weszli do pokoju, zamykając za sobą drzwi z cichym kliknięciem.
Wzdychając, przeczesałam palcami włosy i poluzowałam gumkę, która przytrzymywała mój kucyk. Potrzebowałam ich teraz, aby odwrócić swoją uwagę. Zakręcałam sobie je na palec, obserwując lekarzy.
Czułam kolka kropel potu na czole.
W pewnym momencie Less i Ashton usiedli obok mnie i zaczęli rozmawiać o jakimś programie telewizyjnym. Spojrzałam na moją najlepszą przyjaciółkę i żałowałam, że nie potrafię być tak silna, jak kiedyś.
Nie minęło dużo czasu, zanim dwaj chłopcy wyszli z pokoju i kolejne mogły wejść, Ash i Les.
Locke i Seth usiedli na swoich miejscach.
- Wygląda jakby spał. Taki spokojny – powiedział Seth, ocierając twarz, a potem pocierając ponure oczy.
- Chciałbym wiedzieć, czy słyszy coś z tego, co mówimy, jeśli w ogóle słyszy – zamyślił się na głos Lock'e, po czym skrzyżował ręce na piersi.
- Zgadza się, to interesujące pytanie. Myślę, że może nas usłyszeć, chyba że jego duszy już tu nie ma, a ciało jest puste. Chciałbym, tylko żeby się obudził i powiedział, że nic mu nie jest. Lub przynajmniej jakaś widoczna zmiana, ale nic się takiego nie dzieje. I to doprowadza mnie do zajęcia. – Seth także powiedział o swoich odczuciach, musiałam mocno przełknąć.
- Czy... Czy możemy przestać o tym rozmawiać, proszę? – w końcu udało mi się coś wydusić.
- Ale taka jest prawda Lizzie. Musimy się jakoś przygotować na ten moment – powiedział zimno Locke, nie zmieniając wyrazu twarzy, jakby się tylko przyglądał.
- Jest to nieunikniona i to po prostu pra...
- Nie, po prostu bądź cicho – syknęłam, wstając i odchodząc dalej.
W drodze donikąd spotkałam wiele osób, które prawdopodobnie miały podobną sytuację do naszej. Wszędzie wokół rozpaczali ludzie, miałam wrażenie, że moja głowa zaraz rozpadnie się na kawałki. Wyczerpana przetarłam powieki i zamknęłam na chwilę oczy.
Znowu to robiłam.
Znowu uciekałam od problemów, zamiast stawić im czoła.
Jestem tchórzem - pomyślałam desperacko, bliska łez jak też zdarzało się to wcześniej. Znowu jestem tchórzem - dodałam w zamyślaniu, potrząsając ramionami, czułam, jak moje ciało jest bezwładne.
- Liz, tylko na ciebie czekają. Chcą zaraz potem wyłączyć aparaturę – szepnął za mną głos i zobaczyłam Less.
- Nie, nie mogę tego zrobić – powiedziałam słabo, czując, że moje nogi uginają się pod ciężarem, ledwo mogłam ustać. Zdawało się, że pod moimi stopami zapadnie się ziemia, a ja zostanę rzucona w otchłań czarnej dziury.
- Kochanie, wiem, że to cholernie trudne, ale jeśli się z nim nie pożegnasz... będziesz żałowała tego bardziej niż czegokolwiek innego, byłby to największy błąd twojego życia. Możesz to zrobić, wszyscy jesteśmy tutaj, aby cię wspierać. Nie musisz przechodzić przez to sama – pocieszyła mnie, a ja wpadłam w jej ramiona, płacząc.
- Cholera, w porządku – odetchnęła, gładząc mnie uspokajająco po plecach.
Długo staliśmy nieruchomo na korytarzu, przytulając się do siebie, dopóki nie zaczęła się ode mnie oddalać.
- Już czas – poinformowała mnie, a ja sięgnęłam po jej rękę, przygryzając wargę, a potem skinęłam głową.
Przed pokojem znalazło się miejsce na krzesłach, w tym moje mama, która prowadziła rozmowę z rodzicami Luke'a. Kiedy minie zobaczyła, miała właśnie wstać i podejść, ale tylko machnęłam ręką i rozdzieliłam ręce moje i Less.
Oddychając głęboko, skierowałam się w stronę tych przerażających drzwi.
Ostrożnie położyłam dłonie na klamce i pchnęłam je, a potem weszłam do pokoju. Natychmiast zapach szpitala uderzył w moje nozdrza, było gorzej niż na korytarzu.
Locke nie przesadzał ze swoim opisem, Luke naprawdę sprawiał wrażenie jakby spał.
Nawet nie zdążyłam dotrzeć do jego łóżka, gdy wybuchłam nieznośnym szlochem, łzy płynęły mi po całej twarzy. W końcu podeszłam bliżej i usiadłam na krześle, by potem sięgnąć po jego rękę. Była bardzo ciepła, leniwie zaczęłam zostawiać na jego skórze kilka niewidzialnych wzorów.
- Witaj Luke – wymamrotałam, przygryzając wargę.
- Nie wiem, czy mnie słyszysz... Opinie na... twój temat są podzielone, ale ja nie ... ja nie potrafię na to pozwolić. Nie możesz po prostu zostawić ten świat, nie możesz tego zrobić, rozumiesz? – wyjąkałam błagalnie.
Nie było odpowiedzi.

GAMES // tłumaczenie  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz