2 rozdział

111 10 0
                                    

ELIZABETH 

- Co to jest? – było moim pierwszym pytaniem, które postawiłam mojemu ojcu. Z otwartą buzią przyglądałam się całemu szpiegowskiemu wyposażeniu, który tak po prostu mi ujawnił. A to nie było wszystko, co mogłam tutaj zobaczyć.

- Moja praca – powiedział krótko.

Moja buzia nie zamknęła się, dolna szczęka prawdopodobnie była już na ziemi ze zdumienia. Wzięłam każdą część z osobna podziwiając i badałam jak pod lupą.

- Ale... Ale... Jak? Myślałam, że pracujesz jako policjant? – bredziłam nadal oniemiała. Jak mogłam tego nigdy nie zauważyć? I dlaczego opowiada mi o tym właśnie teraz?

- Tam też pracuje, na swój szczególny sposób. Poniekąd należę do FBI. Twoja mama chciała, byś dowiedziała się, gdy skończysz siedemnaście lat – odpowiedział na kolejne pytanie. W moim mózgu wszystko zaczęło pracować; to miało sens. Moje urodziny były za niecały tydzień. Tak więc przynajmniej znałam już odpowiedź na jeden ułamek moich pytań.

- Chodź, jest jeszcze jeden pokój – powiedział prowadząc mnie przez teren.

- To dlatego musieliśmy się tutaj przenieść? Dostałeś nowe zlecenie? Mogłeś powiedzieć, że musimy przeprowadzić się przez twoją pracę, i... - gadałam bez wahania, dopóki mój tata nie przerwał mi zaczynając się śmiać.

- Jedno pytanie na raz, Liza. Nigdzie Ci nie ucieknę, dostaniesz odpowiedzi na wszystkie swoje pytania. – Uśmiechnął się.

- Pamiętasz, jak wcześniej bywaliśmy zawsze razem w lesie na polowaniach? – Przypomniałam sobie to tak, jakby to było wczoraj i musiałam się uśmiechnąć. Mój palec prześlizgiwał się po chłodnym metalu, który robił to samo w mojej dłoni.

- Więc jesteś tak jakby agentem pracującym dla FBI? – wymknęło się z moich ust, na co tata znów zaczął się śmiać.

- Tak, można tak to nazwać.

Mój tata więc był kimś w rodzaju agenta. Moje życie zaczyna być coraz lepsze i lepsze.

Gdy kontynuowałam swoją drogę, doszłam do jeszcze innego pokoju, w którym znajdował się wielki sprzęt sportowy.

- Dlaczego mi to pokazujesz? – Tata milczał, nie odważył się nawet na mnie spojrzeć. Upłynęło parę minut ciszy. – Dostanę jakąś odpowiedź? – dodałam ostrożnie ściszonym głosem.

- Elizabeth. Jest kilka małych rzeczy, które powinnaś wiedzieć. Nie mogę ci wyznać wszystkiego naraz, ale w każdym razie choć trochę przekażę ci teraz: Chciałbym w przyszłości nauczyć cię posługiwać się tymi przedmiotami, także panować nimi oburęcznie. – Szczerze mówiąc, to nie była odpowiedź jakiej oczekiwałam. Ale za to, znów tysiąc pytań pojawiło się w mojej głowie.

Dlaczego on mówi, że poniekąd chce mnie trenować, abym radziła sobie z tą całą niebezpieczną bronią? Czyżbyśmy byli zagrożeni? Czy mój tata był w niebezpieczeństwie? Dlatego też postanowił pokazać akurat dziś przede mną te małe ukryte pomieszczenie? To wszystko było legalne? Może to z moimi urodzinami też wymyślił, nie byłam już pewna, co powinnam myśleć.

Na te wszystkie pytania na razie nie dostanę żadnej odpowiedzi, to było już jasne. Dopiero kiedy przyjdzie odpowiedni czas, zostanę we wszystko wtajemniczona. Brzmi to, jakbyś oglądała rodzaj jakiegoś stowarzyszenia. Że też ten głos w mojej głowie zawsze musiał się wtrącić...

- Liza? Wszystko w porządku?

Potrząsnęłam głową. – Przepraszam, trochę za dużo na raz. – I gdzie w ogóle była mama? Poklepał mnie po ramieniu, ten gest rozproszył moje myśli o mamie.

GAMES // tłumaczenie  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz