3 rozdział

88 5 0
                                    

LUKE

- To jest nielegalne i do tego nieludzkie, Jimmy. A ja nie pozwolę ci, żebyś rozkazywał robić coś takiego mojemu bratu! – zawołał nowy głos i ktoś do nas dołączył.

Z szeroko otwartymi oczami spojrzałem na młodszego, który nagle stanął obok mnie i najwyraźniej był gotowy mu przyłożyć.

W moich żyłach pulsowała krew, tylko wciąż nie do końca rozumiałem co właśnie się stało. On chciał żebym kogoś zabił? I do tego ją? Wziąć życie jakiegoś człowieka i je kompletnie zakończyć? Potępić go, by żył w wiecznej ciemności? Zranić rodzinę? Wywołać smutek?

W środku mojego ciała gotowały się wszystkie płyny, miałem stracha, że zaraz wybuchnę.

Postanowiłem już dawno. Wolałem Benny'ego dalej w to nie wciągać, nawet jeśli wszystko zaczęło się właśnie od niego. To był mój młodszy brat, musiałem się o niego troszczyć.

- Co tutaj robisz? – wyszeptałem przez zaciśnięte zęby.

Więcej nie byłem w stanie z siebie wydusić. Cholera, mówiłem mu żeby poszedł do domu! Dlaczego on mnie nie słuchał?

Kto wie, co Jimmy jeszcze zrobi.

- To, co wy zrobiliście też jest nielegalne. Benny ty chcesz grać bohatera? Tak mi przykro, że muszę zniszczyć twoje marzenia, ale nie jesteś bohaterem. Wszystko zaczęło się od ciebie. Jesteś mi winny pieniądze i to wcale nie tak mało. Moja cierpliwość i czas, które ci dałem już się kończą. Nie możecie zapłacić, to trzeba po prostu zrobić coś innego. Tak działają interesy – burknął wpatrując się na przemian na mnie i brata.

Włożył papierosa między usta i zaciągnął się nim po raz ostatni. Ponownie pojawiła się gula w gardle, której za żadne skarby nie mogłem przełknąć.

- Dlaczego akurat ona? – wychrypiałem próbując unikać kontaktu z jednym i drugim. Kiedy podniosłem wzrok, poczułem jego zimne szare oczy na moich. Rozległ się gardłowy śmiech.

- Ma to swoje powody, które odkryjesz później, wystarczająco szybko – odpowiedział.

Benny chwycił mnie za ramię. – Luke. Ty nie pomożesz temu brudnemu psu, prawda? Nie możesz tak po prostu zabić człowieka! – Jego ostre palce wbijały się w moje ciało.

- Hemmo, nie masz innego wyjścia. – Teraz mówił ten stojący na przeciwko mnie. Najchętniej zakryłbym sobie uszy, aby cały świat umilkł.

- Chyba, że wolisz abyście z bratem mieli donos na szyi.

Gorączkowo pokręciłem głową.

- Luke on tylko blefuje! Nie możesz tego brać na poważnie! Jeśli byś kogoś zabił byłbyś w jeszcze większym niebezpieczeństwie, mógłbyś trafić do więzienia! Cholera, zastanów się nad tym!

I właśnie to co powiedział mój młodszy brat jakby mnie obudziło... Bo on też miał rację. Ale jak już wspomniał Jimmy – nie miałem innego wyboru, jeśli chce ochronić brata.

- Masz czas do wieczora, potem chciałbym poznać twoją odpowiedź – wtrącił się ponownie Jimmy, zaczął się szybko wycofywać, ale powstrzymałem go.

- Jak mam ogłosić moją decyzję? – Chciałem wiedzieć.

- O to nie musisz się martwić. Znajdę cię.

I już go nie było.

Mój oddech stopniowo wracał do normy podobnie jak bicie serca, a adrenalina zmalała. Benny spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a moja reakcja odzwierciedlała tylko wzruszenie ramionami. Moje oczy wciąż skupione w miejscu gdzie stał Jimmy.

GAMES // tłumaczenie  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz