21 rozdział

20 2 0
                                    

Elizabeth


- Mimo tej całej sprawy to będzie miły wieczór, dobrze? – zapytał Zayn, szturchając mnie.
Westchnęłam i skinęłam głową, ruszając się. Jego oko przybierało już kolor purpurowy, ale przynajmniej nos już nie krwawił. Chusteczkę, którą miał przyłożoną do rany, włożył do kieszeni skórzanej kurtki, a potem uroczo przytrzymał dla mnie drzwi.
Właśnie gdy miałam wsiąść do samochodu Zayna, pomyślałam ponownie o słowach Luke'a i nagle uświadomiłam sobie coś. Nagle w mojej głowie pojawiły się pytania, o których wcześniej nawet nie myślałam.
Skąd Zayn znał Luke'a? Skąd on właściwie wiedział, co jest między nimi?
Może Luke miał rację, a Dan naprawdę zrobił to wszystko z Zaynem i jego kuzynem.
Chyba nawet nie może, ale na pewno. Wymień jeden powód, dla których Luke powinien cię okłamać? Zainterweniowała moja podświadomość, rzucając mi pełne wyrzutu spojrzenie.
W gardle pojawiła się znajoma gula, przez którą myślałam coraz więcej. Co mam teraz zrobić? Luke był już prawdopodobnie daleko, bardziej niż rozczarowany. Szczerze mówiąc teraz, już nie chciałam być blisko tego nagle podejrzanego faceta.
- Liz? Wszystko w porządku? – zapytał Zayn, kładąc ręce na moich ramionach. Potrząsnęłam delikatnie i skinieniem głowy zaprzeczyłam jego pytaniu.
- Zayn, przepraszam, ale muszę... Przepraszam – powiedziałam, odwracając się w kierunku, w którym Luke uciekał, pozostawiając kruczowłosego mężczyznę samego.
Mając złe przeczucie w żołądku, poszłam szukać mężczyzny, którego prawdopodobnie rozczarowałam najbardziej na świecie. Moje serce było bardziej zraniona samą myślą o tym, byłam rozczarowana sobą.
Jak mogłam być tak głupia i nie zauważać, co jest grane.
Chciałabym dać sobie w twarz.
Z rozmysłem przeszłam przez pustą ulicę, spoglądając na wszystkie strony, szukając wysokiego chłopaka, który zaciągnął kaptur na głowę.
W moich oczach płonęły zły, czułam się bezradna. Bezradna i oszukana.
Zimny wiatr tańczył wokół moich nóg, bolały mnie stopy z powodu wysokich butów, teraz tak naprawdę brakowało tylko deszczu, aby podkreślił to wszystko. Sumienie mnie gryzło, bo musiałam przyznać, że znów popełniłam błąd.
- Dlaczego uwierzyłam chłopakowi, którego niedawno spotkałam zamiast dobremu przyjacielowi? – krzyknęłam zbyt głośno, przerzucając mój gniew na najbliższą roślinę, jaką mogłam znaleźć.
- Więc dobry przyjaciel. Może dlatego, że ktoś jest dobry w manipulacji, podobnie jak cała reszta gangu – powiedział cichy głos za mną.
- Luke – pisnęłam z ulgą, idąc szybko w jego stronę, a potem owinęłam ramiona wokół jego twardego jak skała ciała.
Nie odpowiedział na uścisk, poczułam dłonie, które mnie od niego odepchnęły.
- Nie wiem, co mnie bardziej denerwuje, to że wierzysz w nieznajomego zamiast mnie, czy to, że nazwałaś mnie dobrym przyjacielem – powiedział, śmiejąc się gorzko.
Chciałam coś odpowiedzieć, ale przerwał mi, przykładając palec wskazujący do moich ust.
- Nie mówi nic teraz. Wiem, że masz wyrzuty sumienia i dlatego przyszłaś, ale mogę cię uspokoić, wszystko w porządku, możesz wracać do swojej randki – powiedział chłodno i odwrócił się do mnie plecami.
Zniechęcona, podparłam się pod boki i ruszyłam za nim. Nie przeszkadzało mu to zbytnio wręcz przeciwnie; zrobił jeszcze trochę więcej kroków, więc znów musiałam ruszyć biegiem.
- Przestań iść i przynajmniej posłuchaj tego, co mam do powiedzenia!
Luke wciąż nie reagował i tak powoli moja cierpliwość się kończyła.
- Cholera, Luke, przestań! – krzyknąłem do niego i w ciągu kilku sekund pojawił się efekt, spowolnił kroki, aż w końcu całkowicie się zatrzymał.
- Powiedz mi cholerny powód, dla którego powinienem zatrzymać się teraz i wysłuchać twoich kłamstw! – odpowiedział syknięciem, ale nie odwrócił się do mnie.
Nie bardzo wiedziałam, co powiedzieć, nie spodziewałam się takiego pytania. A żeby wyjaśnić, to też nie było ani jednego powodu, dla którego miałby mnie słuchać.
- Widzisz? Nic nie możesz wymyślić, bo nic nie wiesz – znów zaczął blefować.
- Proszę. Luke. Tylko ten jeden raz – błagałam, idąc kilka metrów w jego kierunku, ale kiedy zdał sobie sprawę, że podeszłam do niego, on odwrócił się i zwiększył dystans między nami.
Właściwie to nie spodziewałam się, że znów spojrzy mi w oczy, ale zrobił to. Tym razem błyskotliwe niebieskie oczy przybrały zimny ton, kiedy to na mnie patrzyły.
Było w nich tak dużo bólu, że chciałabym cofnąć czas, żeby kilka rzeczy się nie wydarzyło.
- Nie mam ani chwili czasu. Poza tym miałem doskonały wzór do naśladowania, prawda? – zapytał, a coś błysnęło mu w oczach. Wiedziałam dokładnie, o co mu chodzi.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że nie miałam absolutnie pojęcia, co powinienem zrobić, aby go zatrzymać i żeby mi wybaczył.
- Skończmy tutaj.
Nie pozwolił mi nawet powiedzieć nic więcej. Serce biło mi jak szalone, a potem zrobiłam coś, czego nie spodziewałam się na początku tej rozmowy.
- Luke, kocham cię – krzyknęłam do jego malejącej czarnej postaci, która się zatrzymała.
Zacisnęłam usta i prawie potknęłam się o własne stopy, gdy na chwilę straciłam równowagę. Po raz kolejny ujawniam moją niezdarność, pomyślałam.
Z nadzieją spojrzałam na Luke'a i spodziewałam się od niego reakcji, ale nic nie przyszło.
Nic.
Absolutnie nic.
Po chwili usłyszałam jego szurające kroki w uszach, które stawały się coraz cichsze i wiedziałam, że odchodzi ode mnie.
To był moment, kiedy mój świat się zawalił i opadłam na twardą podłego, moje zgięte nogi ukryłam w ramionach.
Oczywiście wcześniej zrzuciłam te okropne buty z moich stóp.
Nawet łzy w moich oczach nie chciały dotrzymać mi towarzystwa. Ciemność mnie otoczyła, gdy siedziałam w miejscu, do którego docierało tak mało światła z latarni, że ledwo widziałam własną rękę przed moimi oczami.
W pewnym momencie nadszedł długo wyczekiwany deszcz i wstałam, żeby nie zachorować.
- Chociaż, dlaczego mnie to obchodzi czy zachoruję? To nie ma znaczenia. Nic nie ma już znaczenia! – krzyczałam jak psychopata, potykając się na ulicy, idąc z powrotem do domu. Wszystko było nadal ciemne, więc założyłam, że nikogo nie ma w domu.
Zdenerwowana i z rozmazanym makijażem, weszłam przez drzwi prosto na moich rodziców – ludzi, których właśnie chciałam akurat spotkać – pomyślałam ironicznie.
- Co ci się stało? Jak ty wyglądasz w ogóle? Szłaś podczas deszczu? Myślałam, że wychodziłaś – zapytała matka, kiedy zdjęła z ramiona swoje nakrycie.
Mój ojciec również spoglądał na mnie.
Moją reakcją były tylko upuszczone buty, ich wygląd pokazywał to, że powinnam coś mówić, bo najwyraźniej irytowałam moich rodziców. Nawet jej troska o mnie nie miała znaczenia, musiałam sobie poradzić z tym sama, z moimi działaniami.
Będąc w moim pokoju, przekręciłam klucz w zamku, blokując dostęp do mojej prywatności.
Kiedy zobaczyłam swoje odbicie, byłam zaskoczona moim własnym wyglądem i natychmiast wślizgnęłam się do łazienki, żeby umyć twarz, ubrania były przemoczone, wrzuciłam je do kosza na bieliznę w łazience i włożyłam prostą bokserkę i szorty. Moje mokre włosy zostawiały ślady na podłodze w łazience, wytarłam je ręcznikiem, a następnie stoczyłam twardą walkę z blond lokami.
Potem usiadłam na swoim łóżku i pomyślałam o pierwszych egzaminach, które odbędą się jutro, zrobiło mi się niedobrze na samą myśl, postanowiłam pouczyć się przez resztę wieczoru.
-'-
Najważniejsze egzaminy już były za mną, kiedy opuściłam budynek szkoły, a bal zbliżał się coraz szybciej, tak samo, jak moje urodziny. Ponieważ nie pragnęłam ani jednego, ani drugiego, postanowiłam rzucić na luz i nic nie robić. Najgorsze było to, że bal i moje urodziny, wypadały w tym samym dniu.
Nie było żadnego znaku od Luke'a, nikt nie widział go od zeszłej nocy; Moje poczucie winy wzrosło i ostatecznie stało się dla mnie ogromną przeszkodą, ale nie tylko Luke zdystansował się od naszej grupy, również ja.
Odkąd wydarzenia tak się potoczyły, straciłam kontakt, zwłaszcza z Less. Z jakiegoś powodu nie mogłam się smucić, gdy byłyśmy razem, krzyczała o swoim idealnym związku z Ashtonem lub o balu, a ja szczerze mówiąc, nie chciałam o tym słyszeć.
To może brzmieć samolubnie, ale bolało mnie serce, gdy widziałam ich tak szczęśliwych, kiedy pogrążałam się we własnej samo zadowalającej nędzy.
Dzisiaj był dzień, kiedy ignorowałam prawie wszystko i wszystkich, a szczególnie moich rodziców, raczej snułam się, niż spotykałam z ludźmi, nawet z moimi nauczycielami, którzy życzyli powodzenia na testach.
To mogło się źle skończyć, ale nie obchodziło mnie to, czułam się niesamowicie podle i chciałabym cofnąć wczorajsze słowa, byłam szczególnie zawstydzona, ponieważ Luke nic nie odpowiedział.
Nigdy nie mówiliśmy o tych sprawach (z wyjątkiem dnia, w którym zmarł jego brata i prawie o tym zapomniałem) i była to zupełnie nowa sprawa; nawet dla mnie. Nie powiedziałam wielu osobą tych dwóch znaczących słów. Nikt nie miał racji, a Luke miał.
Zanim udało mi się ponownie utonąć w żalach nad sobą, mój nadgarstek został zatrzymany, miałam nadzieję, że spojrzę Luke'owi w twarz, upewniając się, że wrócił, by odpowiedzieć na moje wczorajsze słowa, ale byłam rozczarowana, kiedy spojrzałam Less w twarz.
Piegi na jej twarzy uwydatniły się, a jej włosy lśniły w słońcu. Uśmiechnęłam się na ten widok.
- Cześć – przywitała mnie, opadając na moją szyję. Nic nie odpowiedziałam, po prostu odwzajemniłam uścisk, milcząc, jak ryba.
- Myślałam, że zapomniałaś o nas, w tej chwili chyba nie jest dobrze między tobą, a Luke'iem, myślałam, czy może... mógłby byśmy spędzić razem czas i pomogłabyś mi znaleźć odpowiedni strój na bal? – spytała niewinnie, zalotnie mrugając rzęsami.
- Less ile razy mam ci powtarzać, że nie chcę iść na ten głupi bal. – Poskarżyłam się, próbując utrzymać przyjazny ton. Poza tym jej słowa trochę mnie uderzyły i zastanawiałam się, jak to się stało, że ona wiedziała już, jaka jest atmosfera między mną a Luke'iem, w końcu nawet to ja o tym nie wiedziałam.
- Nikt nie mówił o konieczności pójścia. Potrzebuje tylko wsparcia kogoś drugiego w moim wyborze. Ashton idzie z Calumem i Michaelem, aby pomogli mu, a nasze stroje muszą do siebie pasować. Słyszałaś o motywie balu? – powiedziała do mnie, zrzuciłam z twarzy przyjemny wyraz twarzy.
- Nie, nie zrobię, bo nie jestem zainteresowana, i nie chce wiedzieć – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Zamaskowani.
Zdezorientowana uniosłam obie brwi i spojrzałam na nią. – Co? – zapytałam.
- Bal maskowy.
Po tych słowach opuściła mnie i podeszła do Ashtona i moich dawnych przyjaciół, którzy czekali przed samochodem, który stał na parkingu i czekał. Jęknęłam zirytowana i ruszyłam za nią.
- Less czekaj, pójdę z tobą – w końcu poddałam się i wdrapałam na miejsce pasażera, razem z innymi.
Zadowolona, uśmiechnęła się do mnie i trąciła w ramię. Po prostu zasłoniłam swoją zepsutą stronę dobroduszną maską, gdy już o nich mowa.
Podczas jazdy patrzyłam na szczęśliwe twarze wokół mnie i próbowałam zarazić się dobrym nastrojem, ale słabo mi szło. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i sprawdziłam wiadomości, mając nadzieję, że Luke się ze mną skontaktował, ale tak nie było.
Zawiedziona pozwoliłam się oprzeć, a nogi oparłam o siedzenie, brodę położyłam na niewielkiej przestrzeni między kolanami. Michael przyglądał mi się uważnie, czułam, że zauważył, że coś chodził mi po głowie.
- Czy wszystko w porządku? – zapytał z niepokojem w głosie.
- W porządku, po prostu nie czuje się dobrze, ale myślę, że to bardziej dlatego, że po raz pierwszy w życiu jadę pickupem.
Po prostu się zaśmiał i mrugnął do mnie.
Ashton zaparkował samochód w jednym z poziomów garażowych, wysiedliśmy. Prawie potknęłam się o coś, gdy wyskoczyłam z samochodu, ale Cal i Michael zatrzymali w mnie w porę. Less tylko się śmiałą z mojej niezdarności, po czym udaliśmy się do centrum.
Dziewczyna musiała naprawdę wejść do każdego dobrego sklepu z ubraniami, a ja naprawdę tego nie chciałam. Niezauważona odsunęłam się trochę od grupy i rozejrzałam po wielkim centrum. Miało ono kilka pięter i w jakiś sposób robiło na mnie wrażenie. Ktoś klepnął mnie w ramię i rozpoznałam uśmiechniętego Michaeala.
- Przypuszczam, że nie czujesz się tutaj dobrze, tak jak ja? – zapytał, a ja się roześmiałem.
- Szczerze mówiąc, nie bawią mnie zakupy, szczególnie z takimi rzeczami, ale obiecałam jej, a ona jest moją najlepszą przyjaciółką – westchnęłam.
Skinął głową, rozumiejąc moje słowa.
- Wiesz co? Powinniśmy pomóc im w poszukiwaniu; im szybciej coś znajdą, tym szybciej to skończymy, a potem zjemy lody? – zasugerował, a ja zachichotałam, ale godziłam się.
Ale nie wiedziałam, jak wybredna jest moja najlepsza przyjaciółka; jedna suknia była za długa, druga w paski, a trzecia nijaka.
Bez tchu zasugerowałam wszystkim w tym chłopcom, który tu również nie czuli się najlepiej, żebyśmy poszli odpocząć, a my udamy się do następnego sklepu.
Następnie był Hollister, ale kiedy tam weszliśmy, Less od razu powiedziała, że ubrania nie nadają się na bal maskowy, więc kilka minut później staliśmy w Zarze, przeglądając ubrania.
Tysiące rzeczy później, znalazła w końcu taką, której idealnie do niej pasowała. Nie była zbyt długa ani zbyt krótka, prosta, a jednak niepozbawiona życia. Z ulgą napisałam wiadomość tekstową do Ashtona, mówiąc, że powinni dostać się do Zary. Kilka sekund później przyszła odpowiedź, że są już w drodze i że powinnam pomóc Less odnaleźć idealny kolor.
Jednak zanim zdążyłam to zrobić, odkryłam sukienkę, która była po przeciwnej stronie i nie mogłam się powstrzymać, by ruszyć w jej stronę. Im bliżej byłam, tym ładniej wyglądało.
Podobnie jak sukienka Less, była również prosta, z koronkowymi wykończeniami przy dekolcie, biała, błyszcząca myślę, że sięgałaby mi do kolan. Byłam tak zafascynowana strojem oraz tym jak została uszyta, że nie zauważyłam, jak przyjaciółka była już przebrana i szła prosto w moją stronę.
- Liz możemy iść – pisnęła.
Zręcznie ją zignorowałam, dotykając dalej tkaniny.
Zauważyła, co mnie zainteresowało i spojrzała wzrokiem, którego nie mogłam rozpoznać.
- Co? – spytałam z zaciekawieniem, ściągając brwi.
- Cóż, gdybyś szła na bal, mogłaby być twoja, ponieważ to twój rozmiar, ale skoro nie idziesz...
Przy każdym słowie stawała się spokojniejsza, a ja musiałam walczyć ze sobą... Naprawdę chciałam tę sukienkę, ale to była suknia balowa i nie byłabym w stanie nic więcej z nią zrobić, niż tylko iść na bal.
- Wahasz się – zażartowała, a ja rzuciłam w jej stronę śmiertelne spojrzenie.
- Myślałam o tym, ale nie mam wystarczająco kasy – machnęłam ręką i ruszyłam do kasy. Less pojawiła się tuż za mną i położyła dwie rzeczy na ladzie, żeby za nie zapłacić.
Ponownie odwróciłam się, żeby obejrzeć sukienkę po raz ostatni, ale już jej tam nie było. Smutna odwróciłam oczy i skrzyżowałam ręce na piersi. To tylko sukienka pomyślałam, wzdychając.
Less trzymała w ręce dwie torby, zmarszczyłam brwi.
- Kupiłaś sukienkę na zmianę, czy co? Dlaczego masz dwie torby? – zapytałam w zamieszaniu, wskazują na drugą.
- Och, prawie zapomniałam – powiedziała, uderzając się w czoło jedną ręką. Potem podała mi jedną torbę.
- Proszę. Nie musisz mi dziękować, wiem, że mnie kochasz – powiedziała niedbale, mrugając do mnie.
Dobrze widząc, nie mogłam oprzeć się krzykowi

— Zwariowałaś! Teraz mam sukienkę, ale nie mam pary Less.
Nie powiedziałam nic więcej.

— Pójdę z tobą — padło jednocześnie dwoma głosami i zauważyłam jak Calum i Michael wymieniają dziwne spojrzenia.
Bez słowa patrzyłam na nich, a Ashton próbował ukryć chichot.
- Cóż problem prawdopodobnie zostanie rozwiązany – moja przyjaciółka zaśmiała się. Opuściliśmy sklep, mogłam usłyszeć głosy dwóch facetów za mną kłócących się o to, który powiedział to wcześniej.
Wywróciłam oczami, przechylając głowę, by bliżej im się przyjrzeć.
Najpierw nie miałam w ogóle randki, a teraz aż dwie osoby naraz, co było ze mną nie tak?
Kiedy dwójka stawała się głośniejsza i głośniejsza stanęłam przed nimi ze skrzyżowanymi rękami i przywdziałam poważny wyraz twarzy, mimo że nie było to łatwe w tej sytuacji. Natychmiast ich gniewne twarze przybrały uśmiechy.
- Chłopaki, myślę, że to urocze, że chcecie iść tam ze mną, ale myślę, że nie jestem jeszcze w stanie poradzić sobie z Luke'em, więc chciałabym, żebyśmy może poszli razem jako przyjaciele?
Moje zdanie zabrzmiało jak pytanie, byłam rozkojarzona.
Znowu.
Cały dzień o nim nie pomyślałam, ale samo wymówienie jego nazwiska sprawiało, że drżałam i robiło mi się smutno.
- Przepraszam – znowu powiedzieli jednocześnie, dzięki czemu nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Może śmiałam się, żeby przekonać wszystkich, że wszystko jest w porządku, ale i tak nie musiałam tego robić, nikt nie zauważył, jak bardzo zależy mi na Luke i to mi przeszkadza.
Jedyną osobą, którą musiałam przekonać, byłam ja sama.
I była to prawdopodobnie największa przeszkoda w historii.

GAMES // tłumaczenie  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz