23

355 35 5
                                    

Na karteczce było napisane krwią wszyscy zginiecie. Kolejny raz się przestraszyłam, było kilka dni spokoju i nagle znowu... Czego on ode mnie chciał?! Kto jest tym prześladowcą? Na to pytanie i na wiele innych nie znałam odpowiedzi. Niestety, a chciałabym poznać.

- Kochanie- odparłam w stronę mojego chłopaka- Boję się.

- Będzie dobrze- odpowiedział, a po chwili mnie przytulił.

Zdenerwowałam się, ale nie chciałam tego okazywać. Dlaczego on twierdzi, że będzie dobrze? Nic już nie będzie dobrze.. On nie przeżył tego, co ja! Zaczęłam rozmyślać nad życiem.

- Może przeprowadzimy się stąd? Gdzieś daleko, jak najdalej...- powiedziałam ze łzami w oczach.

- Kotku, ale co ty sobie myślisz? Zostawimy tak wszystko? Przyjaciół, rodziców? - Zapytał zaskoczony słowami, które przed chwilą ode mnie usłyszał.

- To, że ty masz cudownych rodziców, to nie znaczy, że ja też.. Nie zapominaj, że moi rodzice zginęli- krzyknęłam i zapłakana wybiegłam z pokoju.

Pobiegłam w stronę łazienki. Trzasnęłam drzwiami, które później zamknęłam na klucz. Sięgnęłam po żyletkę i bezmyślnie zrobiłam to, pocięłam się. W tamtej chwili moje życie nie miało sensu. Chciałam zniknąć, umrzeć. Krew lała się z mojej ręki, powoli zaczęłam żałować tego, co zrobiłam. Zaczęło kręcić mi się w głowie, upadłam na dywan.

Obudziłam się i przetarłam oczy. Po chwili rozejrzałam się, wokół było ponuro.
- Gdzie ja jestem?- Zapytałam, ale nikt mi nie odpowiedział.

Moje oczy kolejny raz obiegły pomieszczenie dookoła. Miejsce, w którym się znalazłam to szpitalna sala. Ale dlaczego? Przecież nic takiego mi się nie stało. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Dostałam sms-a. Postanowiłam go odczytać.

[nieznany numer] Jak tam Kotku, mam nadzieję, że o mnie nie zapomniałaś?

W jednej chwili zamarłam. Moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej, coraz ciężej mi się oddychało. Bałam się. Panicznie się bałam, szczególnie po ostatnich wydarzeniach. Gdzie jest mój chłopak? Ktoś bliski?

[nieznany numer] Maleńka, może wpadnę do ciebie, do tego paskudnego szpitala i pokażesz mi coś? Albo może jakiś szybki numerek?

***
Wracam!
Rozdział krótki, bo krótki. Fakt. Nie pisałam rozdziałów od lipca, za co bardzo, bardzo przepraszam. Nie mam żadnego wytłumaczenia. Nie chcę tłumaczyć się brakiem czasu, weny i pomysłu. Wydaje mi się, że oprócz tego na brak rozdziałów wpłynęło lenistwo. Ale dobra, nieważne. Postaram się w każdy weekend wstawiać rozdział, ale jeśli to czytacie to zostawcie znak po sobie. Będę bardzo wdzięczna i przede wszystkim zmotywowana.

Jak wam minęły święta?

Życie w kłamstwieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz