Rozdział 31

4.6K 198 18
                                    

Powoli się przebudzałam. Strasznie źle się czułam. Całą noc nie spałam, myślałam tylko o tym jak Nat zareaguję, że będzie tatusiem z moim wrogiem.

Przerażała mnie myśl jak będę musiała się z nim rozstać. Kocham go całym sercem. Ale nie umiałabym z nim życi jak normalna rodzina. Jak pomyśle o tym buzuje się we mnie. Ta szmata jednym ruchem może zniszczyć mi związek z miłością mojego życia.

Nwm jak Nat zareaguję może się ucieszyć ale też wpaści w furie. Nie mam pojęcia czy on coś do niej czuję. Ale mam takie wrażenie, że nie. No mogę się mylić...
Przewróciłam się na drugi bok i zobaczyłam śpiącego Nataniela.

Wyglądał tak spokojnie i słodko. I pomyśeci, że mogę go stracić przez jedną wpadkę. Zawsze był dla mnie kochany, czuły i miły. Zawsze był przymnie a teraz? Może tak nie być. Postanowiłam wstać i go nie budzić.

W trakcie tej czynności ktoś lekko ścisną mój nadgarstek. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam tam zaspanego Nataniela.

-A ty się gdzie wybierasz?-spytał z uśmiechem.
-Do łazienki. Nie chciałam cię obudzić.-powiedziałam spokojnie.
Spowrotem się do niego położyłam. On mnie mocno przytulił.
-Kocham cię-powiedział mi na ucho.
Jak to usłyszałam odrazu posmutniałam.

Widać, że Nat to zauważył bo mnie od siebie trochę odsuną. Spojrzał mi w oczy.
-Coś się stało?-spytał zamrtwiony.
-No wiesz...muszę ci coś powiedzieć.-powiedziałam smutna.
-Nie może być chyba aż tak źle, co nie?-ponownie spytał.

-Nie, jest gorzej...chodzi o to, że...
Nie skończyłam zdania bo do naszego pokoju wparowała Luna a za nią Rex.
Mieli coś w pyskach, chyba pudałka z wędliną. Za nimi biegła wkurzona Laura.
-Luna, Rex!!!! Oddawajcie tą wędlinę!-krzykneła.

Psy troche się wystraszyły i wskoczyły do nas na łóżko. Luna ukryła się za Natanielem a Rex za mną.
-Laura uspokoju się.-powiedziałam spokojnie.
Ona powoli oddychała. Ja w tym czasie zabrałam od psów wędlinę.
Podeszłam do przyjaciółki i dałam jej pudełka.

On wzieła i skierowała się do kuchni. Rex pobiegł za nią a Luna dalej była schowana za Natanem.
Zamknełam drzwi i usiadłam na przeciwko Nata.

-Więc o co chodzi?-spytał zakłopotany.
Opowiedziałam dla niego wszystko co się stało wczoraj. On mi się z cierpliwością i spokojem przyglądał w tym czasie jeszcze głaskał śpiącą Lune.

Na początku się wkurzył co mu powiedziałam. Ale dał mi skończyć całą historię.
-I to już wszystko-powiedziałam opuszczając głowe.
Nat podsuną się do mnie i mocno przytulił.

Ja też go przytuliłam czułam zapach jego cudownych perfum.
-Nie przejmuj się wszystko będzie dobrze. To napewno jakaś pomyłka-powiedział łagodnym głosem.
-Mam taką nadzieję.-powiedziałam dalej w niego wtulona.
Po kilku minutach Nat znowu się odezwał.

-Chcesz dzisiaj z nią o tym porozmawiać?-spytał.
-Sama nwm, a ty?-spytałam wpatrzona w niego.
-Ja muszę to wyjaśnić dzisiaj,nie będę mógł przesto spać. Ja z tobą chcem mieć dziecko a nie z Martyną-powiedział delikatnie mnie całując.
Oddwzajemniłam to😘.

-Dobra. Pójdę z tobą.-powiedziłam przytulając go.

12:00

Jak mówiły Sara i Laura poszły przywitać nowych sąsiadów. Ja z Natem pojechaliśmy do tej szmaty. Już byliśmy przed jej domem.

Jak wysiedliśmy z samochodu Nataniel załapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę drzwi. W trakcie jazdy samochodem powiadomiłam ją, że przyjedziemy. Zapukałam w drzwi trzy razy.

Po kilku chwilach drzwi otworzył wysoki przystojny chłopak.
-Wy do kogo?-spytał sucho.
-Przyszliśmy do Martyny. Musimy coś omówić.-wytłumaczył spokojnie Nat.
-Ale ona jest w ciąży i...
-Wiem, że jest. Dlatego tutaj przyszliśmy-wyprzedził go.
-To wchodźcie-powiedział otwierając szerzej drzwi.

Jak weszliśmy on tylko wziął​ kurtkę i wyszedł.
Skierowaliśmy się do salonu i zobaczyliąśmy Martyne jak leży na kanapie.
-Martyna-powiedziałam w jej stronę.
Ona odchyliła trochę głowę zza kanapy żeby nas zobaczyć.
-O! Przyszliście-powiedziała wstając z kanapy.
Podeszła do nas i przytuliła Nataniela.
On ją delikatnie odsuną.

-O co ci chodzi? Będziesz ojcem-powiedziała oburzona.
-Nie będę, bo to nie jest moje dziecko!-podnius trochę głos.
-Nie krzycz!-powiedziała wkurzona.
-Skąd masz tą pewność, że to jest moje dziecko?-spytał.
-Wtedy kiedy się kochaliśmy, pamiętasz? Od wtedy jestem w ciąży-powiedziała łapiąc się za brzuch.

-Jakoś nie chce mi się w to uwierzyć.-powiedział pewny siebie.
-A nie wierz sobie. Jesteś ojcem i ja to wiem-powiedziała przekonująco.
-Ale skąd mam wiedzieć, że na tej imprezie jeszcze się z kimś nie przespałaś?!-krzykną wkurzony.

Zapadła chwilowa cisza. Martyna nie wiem co ma powiedzieć.
-No właśnie-powiedział już trochę spokojniej.
-No ale jak to..przecież wczoraj pisałeś, że się cieszysz z tego dziecka-powiedziała załamanym głosem.
-Przecież wczoraj miałem turniej-powiedział.

-No tak i do mnie pisałeś-zaczeła płakać-jak mogłeś.
Już było widać, że Nat chce ją uduści.
-Udowodnij-powiedziałam.
Ona wzieła telefon z kuchni i mi pokazała wiadomości.
Były tam przeróżne wiadomości o wszystki. Ale najbardziej mnie zaskoczyło to jak zobaczyłam:
Chcem żucić dla ciebie Alicje i być z tobą❤❤. Założymy wspólnie rodzine😘.

Jak to przeczytałam załamałam się.
-Co to jest?!-spytałam wkurzona Natana.
On wziął​ ode mnie telefon i zrobił wielkie oczy.
-Nic takiego nie pisałem. Przysięgam-powiedział.
-Nie wierzę ci. Nikt napewno cię nie wrobił bo kto?! Przecież byłeś w innej szkole i mieście!!-powiedziałam wkurzona.

-Alka daj mi wyjaśnić-powiedział.
-To wyjaśniaj!-krzyknełam.
Nie wiedział co ma powiedzieć.
-No właśnie!-krzyknełam wkurzona i skierowałam się do drzwi.
Już miałam wyjści ale się na chwilę zatrzymałam i powiedziałam:
-Znami koniec!
I wyszłam trzaskając mocno drzwiami.

Natniel mnie wołał ale ja pobiegłam przed siebie.
Była dopiero 13:00, jest bardzo ładna pogoda. Postanowiłam pójści do parku. Usiadłam na ławcę i nie wiedziałam co mam robić.
Ktoś się do mnie dosiadł, nawet nie chciałam patrzeć kto to jest.
-Wszystko dobrze?-spytał nieznajomy.
A ja doskonale wiedziałam kto to jest.
To był...

Przyjaciel Mojego Brata! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz