Jego matka była pacjentką szpitala, a co za tym idzie chora psychicznie? Nie wiedziałam co powiedzieć. Szliśmy dalej.
- A ty czemu tu jesteś? - zapytałam w końcu. Chłopak zmieszał się.
- Wiesz...- zaczął niepewnie trzymając się za kark- Bywałem tu często... Za często... Zdarzało się, że nie szedłem na noc do domu. - westchnął - Ludzie tam wówczas pracujący dawali mi jedzenie i tym podobne rzeczy. Traktowłem ich jak dobrych przyjaciół, nie miałem nikogo oprócz ich i mamy, która zmarła niedługo po tym. Po jej śmierci zalamałem się. Zaczęli faszerować mnie jakaś chemią, te środki dawały ulgę, ale zaczęły uzależniać. Przestali mi je podawać, kiedy uznali, że już ich nie potrzebuję, jednak ja bez nich nie mogłem już normalnie funkcjonować. Błagałem ich o więcej, ale oni zaczęli to później wykorzystywać. Poszliśmy na układ, że ja będę tu pracował, a oni będą mi nimi płacić.
- Aha.- Powiedziałam cicho. Dodałam jednak później - Czyli to oni cię po mnie przysłali?
- Nie, przejrzałem po prostu twoje dane i postanowiłem z tobą porozmawiać.
- Masz moje dane?
- Jak każdego pacjenta. Nie jest ich dużo, chyba pięć. Kiedyś, gdy przychodziłem odwiedzać mamę to miejsce było sympatycznym, przyjaznym dla ludzi ośrodkiem zdrowia. Teraz zeszło na psy.
- To można w nim jeszcze leczyć?
- Nie można. Wszyscy oprócz nas i innych, którzy są w tym budynku myślą, że ten szpital od dawna jest opuszczony i nikogo tu nie ma.
- Nie rozumiem... Od kiedy tu w ogóle jestem?
- Myślę, że byłaś tu od samego początku.
- Jak to?
- To nie możliwe, byś przybyła tu niedawno.
- Ale ja nic nie pamiętam.
- Byłaś w czymś w rodzaju śpiączki.
- Dalej nie rozumiem dlaczego tu jestem.
- Za czasów normalnego funkcjonowania tego miejsca przywieziono cię tu z tego, co pamiętam.
Chciałam zadać szereg nowych pytań, jednak doszliśmy do drzwi, które Ben zaraz potem otworzył. Weszliśmy i zaczęłam się rozglądać po nieznanym mi pomieszczeniu. Chłopak podszedł do biurka i zaczął grzebać w szufladzie pełnej kartek. Ja chodziłam po pokoju, aż natknęłam się na lustro, spoglądalam w milczeniu na odbijającą się w nim dziewczynę. Podeszłam bliżej i zaczęłam dokładniej oglądać swoją twarz. Patrzyłam w swoje niebieskie oczy, na swój nie wielki nos i usta. W lustrze zauważyłam także Bena przyglądjącego mi się z lekkim uśmiechem. Odwróciłam się w jego stronę, a on pospiesznie podał mi połączone spinaczem kartki.
- Co to? - spytałam.
- Informacje o tobie.
- Dlaczego mi to dajesz?
- Nie daję, tylko chcę abyś spojrzała. Myślę, że nikt nie lubi niczego o sobie nie pamiętać.Posłałam mu wdzięczny uśmiech i zaczęłam przeglądać kartki. Na pierwszej z nich było moje zdjęcie, a nad nim wielkimi, drukowanymi literami było napisane: SAMANTHA AURELIA GREEM.
- Samantha Aurelia Greem...- wszeptałam. Na kolejnych kartkach były informacje o mnie i przyjeździe tutaj. Z zaciekawieniem przeczytałam wszystko, co tam było napisane.
Skończyłam czytać, usiadłam i patrzyłam się w ścianę. W głowie miałam miliony myśli. Dowiedziałam się, że urodziłam się 12.03.1999 roku, zostałam przywieziona tutaj 16.11.2004 roku przez moich rodziców: Violettę i Petera Greem. Były tam jeszcze inne informacje, lecz nie umiałam i nie chciałam ich zrozumieć. Nie wiedziałam, co myśleć.
Spojrzałam na Bena, cały czas mi się przyglądał. Podeszłam do niego - Dziękuję - powiedziałam rzucając mu kartki na kolana. - Jeszcze gdzieś chcesz mnie zabrać? - Lecz on zamiast odpowiedzieć na moje pytanie zadał mi nowe:
- A chcesz jeszcze gdzieś iść?
![](https://img.wattpad.com/cover/92290337-288-k216918.jpg)
CZYTASZ
Kiedy szukasz prawdy
Tajemnica / ThrillerMyśli w mojej głowie nie dają mi spokoju. Tłumię je myśląc, że odejdą, jednak one wracają ze zdwojoną siłą i bez zastanowienia atakują mój umysł. Świadomość, że ich się nie pozbędę pogrąża mnie jeszcze bardziej. Nie ma już dla mnie ratunku.