Nie odpowiedziałam, stałam przez chwilę w głębokim zamyśleniu. Zauważyłam, że ostatnio bardzo dużo czasu poświęcam na analizowanie różnych rzeczy. Z resztą, co miałam lepszego do roboty? No nic. Lecz teraz nadarzyła się okazja, by porozmawiać, zadawać pytania, rozmawiać tak jak wcześniej, gdy tu szliśmy. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Bena.
- Słuchasz mnie?- Zamrugałam szybko oczami, a następnie spojrzałam na niego nie wydając żadnego dźwięku. Chłopak również milczał, postanowiłam przerwać te ciszę.
- To gdzie teraz idziemy? - Mój towarzysz podniósł się i uchylił lekko drzwi pokoju, by później spojrzeć na korytarz.
- Musimy wracać. - Powiedział otwierając szerzej drzwi. - Chodź. - Po czym pociągnął mnie szybko za rękę. Nie szliśmy już równie spokojnie, gdy przemierzałam z nim ten korytarz po raz pierwszy. Biegliśmy, ciągnął mnie tak, jakbyśmy przed czymś uciekali. Starałam się mu dorównać, jednak brak kondycji dał się we znaki.
- Zwolnij! - Krzyknęłam do niego dysząc. Czułam, że zaraz zemdleje, w głowie zaczęło mi się kręcić, droga ciągnęła się w nieskończoność. W końcu upadłam na zimne kafelki.
- Co się dzieje? - Zapytał ze zdziwieniem Ben. Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Dlaczego tak szybko biegliśmy? - Zapytałam nie mogąc złapać tchu. Chłopak spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Biegliśmy? Szliśmy normalnie, a ty nagle zaczęłaś się pocić, dyszeć i coś krzyczeć.
- Przecież... - Tylko tyle jak na razie mogłam z siebie wykrzesać. Zebrałam w sobie jednak ostatki energii - Przecież ty też biegłeś...
- Ja? To nie możliwe, otrząśnij się!Westchnęłam i spuściłam głowę w doł. On nie powiedział nic więcej, tylko wziął mnie na ręce i tak szedł do mojej celi. Oparłam głowę na jego ramieniu.
W milczeniu dotarliśmy do drzwi mojego pokoju. Postawił mnie na ziemię i otworzył drzwi. Pomógł mi wejść, ponieważ moje nogi całkowicie odmówiły posłuszeństwa. Usiadłam opierając się o ścianę, spojrzałam na niego, lekko się uśmiechał.- Dziękuję - Wychrypiałam.
- Nie ma za co, do zobaczenia! - Po tych słowach wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
Poczułam pustkę, gdy mnie opuścił. Dlaczego musiał wyjść? Wróci jeszcze? Skoro powiedział ,,do zobaczenia" to pewnie tak, ale kiedy? Z resztą nieważne, tu czas stoi w miejscu, nie ma okien, zegarów, kalendarzy, a przynajmniej nie widziałam tutaj nic takiego.
Rozjerzałam się po dobrze znanym mi pokoju i zauważyłam wydrapany napis, który wcześniej tak mnie niepokoił. Przez te emocje i nowe, zaskakujące fakty zapomniałam o nim. Mogłam się zapytać... Może, gdy pojawi się kolejna okazja?
Rozległ się stukot w drzwi mojej celi. Serce zaczęło mi bić szybciej, może to Ben? Jednak kiedy drzwi uchyliły się, wszedł przez nie człowiek ubrany tak samo jak ci ,,doktorzy" z którymi wcześniej miałam tutaj styczność. Za nim wszedł drugi.
- Wstawaj! - Krzyknął jeden z nich. Posłusznie wykonałam polecenie, ponieważ zdążyłam już na tyle wypocząć, aby wstać o własnych siłach. Drugi zaś rzucił w moją stronę jakimś materiałem, po dokładnej analizie dowiedziałam się, że to jest kaftan bezpieczeństwa. - Ubierzesz sama czy może ci pomóc? - Po tych słowach oboje zaczęli się okropnie śmiać. Denerwował mnie ten rechot, był zupełnie inny niż słodki chichot Bena, który tak bardzo chciałam teraz usłyszeć.
Facet, który zadał przed chwilą pytanie podszedł do mnie i znowu poczułam zimną stal wbijającą się w głąb mojej szyi.
Obudziłam się w kaftanie, ale tym razem bez łańcucha. Nie miałam wątpliwości, że to oni mnie ubrali, nie chciałam sobie tego wyobrażać. Na myśl o tym przechodziły mnie nie przyjemne dreszcze.
Nagle naszła mnie nieodparta ochota, by krzyczeć. Dlaczego? Nie wiem. Może dlatego, że chciałam odreagować to wszystko? Tak czy inaczej nie namyślając się długo z moich ust wydał się przeraźliwy wrzask. Nie jestem w stanie powiedzieć po co, dlaczego. Po prostu coś w środku każe mi to robić.
Przestałam i znowu usłaszam, że ktoś się do mnie dobija. To stało się denerwujące, za często miałam gości, chciałam pobyć w końcu sama. Jednak zaprzestałam tych negatywnych myśli, gdy usłyszałam głos Bena.
- Sam! Samantha! Jesteś tam?! Co się dzieje?!
![](https://img.wattpad.com/cover/92290337-288-k216918.jpg)
CZYTASZ
Kiedy szukasz prawdy
Mystery / ThrillerMyśli w mojej głowie nie dają mi spokoju. Tłumię je myśląc, że odejdą, jednak one wracają ze zdwojoną siłą i bez zastanowienia atakują mój umysł. Świadomość, że ich się nie pozbędę pogrąża mnie jeszcze bardziej. Nie ma już dla mnie ratunku.