CALUM
Gdy wybiła godzina 18;30, ja, Michael i Ashton siedzieliśmy na kanapie w salonie Irwina. W jednej ręce trzymałem butelkę piwa, z której od czasu do czasu upijałem łyka. Drugą ręką zaś odpisywałem na wiadomości Arzaylei, która miała się spóźnić o jakieś pół godziny. Szczerze mówiąc nie interesowałem się powodem jej spóźnienia. Liczyło się to, że w ogóle będzie i spędzę czas z kimś w miarę normalnym.
Za to Michael i Ashton rozmawiali o czymś i śmiali się, a tematem ich konwersacji nie przejąłem się jakoś wybitnie. Takowego zamiaru również nie miałem, bo - jeśli mam być szczery - nie chciało mi się siedzieć na tej imprezie, głównie z dwóch powodów. Jednym z nich był spory siniak znajdujący się na moim policzku, czyli pozostałość po ostatnim incydencie z Hemmingsem. Jak możecie się domyślić, Luke był drugim powodem, dla którego nie miałem ochoty na siedzenie tutaj. Przebywanie pod jednym dachem z tym niezwykle irytującym blondynem naprawdę mi się nie uśmiechało. No ale co mogłem poradzić? To były urodziny mojego przyjaciela, więc nie mógłbym na nie nie przyjść.
Na szczęście nie musiałem patrzeć na niego dłużej, niż to było konieczne; chłopakowi coś wyskoczyło i - na moje szczęście - nie mógł przyjechać nam pomóc przy organizacji całej tej imprezy. Niby lepiej, ale przez to naszej trójce przybyło pracy, więc zajęło nam to dłużej, niż początkowo przypuszczaliśmy.
Gdy wypiłem ostatni łyk piwa z butelki, ciężko westchnąłem i wstałem z kanapy. Schowałem telefon do tylnej kieszeni spodni ignorując wiadomości mojej przyjaciółki. Pokierowałem się w stronę kuchni, żeby wyrzucić butelkę do kosza. Spojrzałem na zegar znajdujący się nad drzwiami. Wskazywał godzinę 18:40, więc mieliśmy jakieś dwadzieścia minut, zanim zaczną schodzić się goście. Im bliżej imprezy, tym bardziej miałem ochotę wyjść do domu, ubrać ciepłą bluzę, zakopać się pod kołdrą w łóżku i odizolować się od całego świata oglądając seriale. Niestety, z takimi przyjaciółmi jak Michael czy Ashton, ta opcja nie wchodziła w grę.
Usiadłem na blacie i spuściłem wzrok na swoje nogi, które nagle stały się naprawdę interesujące. Nie miałem pojęcia, co ze sobą zrobić. Rozmowa z Michaelem i Ashtonem była za męcząca, odpisywanie Arzaylei tak samo. Rozejrzałem się więc po kuchni, w poszukiwaniu jakiegoś kreatywnego zajęcia na te nieszczęsne dwadzieścia minut. Po dłuższej chwili zauważyłem skrzynkę leżącą pod stołem, w której znajdowały się różnego rodzaju chrupki i chipsy. Uśmiechnąłem się pod nosem i zszedłem z blatu, aby wziąć jedną paczkę chrupek. Było tego tak wiele, że nikt nie zauważy braku jednego z wielu opakowań.
Usiadłem z powrotem na blacie, po czym otworzyłem chrupki i wziąłem kilka w garść. Wyciągnąłem z kieszeni telefon, żeby włączyć Netflixa i kontynuować odcinek serialu, który właśnie kończyłem. Żałowałem, że nie mogę przykryć się ciepłym, miękkim kocem, ani płożyć się do mojego łóżka, ale lepsze to, niż siedzenie po cichu w salonie z piwem w dłoni ignorując moich przyjaciół. Usiadłem więc wygodniej i skupiłem się na małym ekranie urządzenia. Jednak po niedługiej chwili, gdy akcja zaczynała się rozkręcać, w progu kuchni stanął Ashton.
- Czy to nie są przypadkiem chrupki na wieczór? - spytał i uniósł brew, na co ja jedynie wzruszyłem ramionami, nawet nie odrywając wzroku od ekranu telefonu - to daj mi jednego chociaż.
- Cicho bądź - fuknąłem na niego, gdy nie usłyszałem kwestii jednego z głównych bohaterów. Wziąłem chrupka z paczki, którego potem rzuciłem w stronę starszego chłopaka. Ten za to westchnął i miałem wrażenie, że wywrócił oczami. Irwin podszedł do skrzynki i wyciągnął kolejną paczkę, aby po chwili ją otworzyć. Uniosłem na niego wzrok i rzuciłem w jego stronę pytające spojrzenie.
CZYTASZ
Too much to ask; cashton ✔
FanfictionCalum zawsze odnosił wrażenie, że prosi o zbyt wiele. ©TeoH93 2018