cinq

699 70 12
                                    

CALUM

Cały dzisiejszy poranek myślałem o wczorajszej sytuacji z Hemmingsem. Jeśli się nie przesłyszałem i Luke naprawdę mi podziękował, to było to podejrzane. Kompletnie mi to nie pasowało do niego, ani do jego stylu bycia.

Chociaż z drugiej strony była to całkiem miła odskocznia od wyzwisk i upokarzania z jego strony. 

Przez te myśli nie potrafiłem skupić się na porannym treningu. Tak naprawdę nie potrafiłem odciągnąć myśli od feralnego zdarzenia, co nie było mi do końca na rękę, gdyż to dziś grałem pierwszy mecz.

Z jednej strony byłem podekscytowany, ale z drugiej naprawdę się bałem. Musiałem rozegrać ten mecz, w miarę moich możliwości, dobrze. Albo nawet najlepiej jak potrafię.

Gdy kończyliśmy swój poranny trening - jak możecie się domyślać, dałem z siebie na nim więcej niż wszystko - usiadłem pod ścianą szkoły w cieniu. Próbowałem złapać oddech, co wyszło mi po dobrych dziesięciu minutach.

Oparłem głowę o chłodny mur i spojrzałem na chłopaków z mojej drużyny. Wszyscy byli ode mnie starsi i wyżsi, można powiedzieć, że wyglądali o wiele doroślej ode mnie. W końcu różnica wieku między mną a nimi, to dwa, trzy lata.

Mój wzrok utkwił na Ashtonie, który aktualnie wykonywał dwutakt. Przygryzłem delikatnie wargę i uważnie go obserwowałem. Każdy najmniejszy szczegół chłopaka był idealny i każdy mi się w nim podobał. Jego zwykle za długie blond loki, które zawsze opadały mu na czoło i częściowo zasłaniały jego karmelowe oczy, w które kochałem patrzeć. Jego dołeczki w policzkach, tworzące się zawsze, gdy na jego pełnych, wiśniowych ustach pojawiał się jego piękny uśmiech, przez który nogi robiły mi się jak z waty.

Chłopak zdołał uchwycić mój wzrok. Uśmiechnął się do mnie, co zrobiłem także ja, jednak szybko spojrzałem na swoje zabłocone buty, które nagle stały się bardzo ciekawe.

- Hej, Cally - odwróciłem wzrok od swoich butów dopiero, gdy usłyszałem głos Arzaylei. Dziewczyna usiadła obok mnie. Spojrzała na mnie i uśmiechnięła się do mnie, a ja odwzajemniłem ten gest - jak przed meczem?

- Ani mi nie mów - westchnąłem cicho i wróciłem wzrokiem do Ashtona, który aktualnie rozmawiał z Chandlerem - szczerze mówiąc, to strasznie się stresuję.

- Nie dziwie się - mruknęła dziewczyna - Luke opowiadał mi o poprzednim meczu z tą drużyną. Większość to czwartoklasiści wyżsi niż Luke albo Ashton - posłałem jej spojrzenie typu "nie pomagasz", a Arz jedynie zaśmiała się - ale to było rok temu, może dzisiaj będzie inaczej - wzruszyła ramionami, a ja cicho westchnąłem - nooo, Cally - brunetka objęła mnie ramieniem, a ja odruchowo przytuliłem się do niej - dasz radę. Nie jesteś wysoki, ale szybki i zwinny. Masz przewagę - Rodriguez przejechała dłonią po moich włosach, a ja cicho zamruczałem. Dziewczyna ponownie zaśmiała się, przez co ja również się uśmiechnąłem.

Kątem oka zauważyłem, że Luke uważnie nam się przygląda. Automatycznie odsunąłem się od swojej przyjaciółki i posłałem jej delikatny uśmiech, który odwzajemniała. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy, a gdy Mike zawołał mnie na boisko, Arzaylea przytuliła mnie, życzyła mi powodzenia i ruszyła w stronę trybun, aby usiąść obok Crystal i Reny, za to ja pobiegłem w stronę mojej drużyny.

***

Mijała właśnie trzecia kwarta meczu, a ja czułem się naprawdę beznadziejnie. Wszystko mi się rozmazywało, bolało mnie dosłownie wszystko, było mi słabo, jednak w dalszym ciągu biegałem po boisku i wymijałem chłopaków z przeciwnej drużyny.

Too much to ask; cashton ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz