douze

685 78 23
                                    

CALUM

- Chyba cię kocham, Ashton - szepnąłem, gdy tylko odsunąłem się na dosłownie milimetry od swojego starszego przyjaciela. Chłopak spojrzał na mnie zmieszany, jakby nie wiedział, czy aby na pewno zrozumiał sens moich słów, którego sam na początku nie rozumiałem.

Jednak kiedy dostarło do mnie to, co właśnie powiedziałem, odkaszlnąłem kilka razy i prędko zszedłem z kolan Irwina, aby usadowić się z powrotem na trawie, tym razem zachowując pewien dystans między nami.

- To nie tak, Ashton - zacząłem - ja wcale... Ja nie to miałem na myśli... - nieśmiało spojrzałem na starszego, który uparcie obserwował swoje dłonie. Był wyraźnie zmieszany; nie wiedział czy odpowiadać na moje słowa, czy po prostu zostawić to bez komentarza. Nie chcąc się bardziej upokarzać, postanowiłem wrócić do domu. Wstałem i szybko ruszyłem w stronę gęstych krzaków, przez które po chwili przeszedłem, dzięki czemu znalazłem się w odpowiedniej części parku.

Szybkim krokiem szedłem w kierunku swojego domu, ignorując nawoływania swojego przyjaciela. Chyba nie potrafiłbym z nim normalnie rozmawiać, nawet nie mógłbym na niego spojrzeć. Po prostu nie miałbym na tyle odwagi, aby wytłumaczyć mu swoje zachowanie i uczucia, jakimi go darzyłem.

Do oczu cisnęły mi się łzy, jednak nie pozwoliłem im spłynąć po moich policzkach; szybko wytarłem oczy rękawami bluzy, po czym przyspieszyłem kroku, żeby szybciej znaleźć się w swoim domu, pod ciepłym kocem i zasnąć.

***

Minęło kilka dni od feralnego wieczoru, a raczej nocy. Od tamtej pory unikałem Ashtona jak tylko mogłem, co nie umknęło uwadze Mike'a, Luke'a, Arzaylei czy Crystal. Nawet chłopacy z drużyny zauważyli, że coś jest między nami nie tak.

Może i kilkakrotnie Ashton chciał ze mną porozmawiać o tym, co stało się nad rzeką. Jednak za każdym razem znajdowałem jakąś nie do końca przekonującą wymówkę, że się gdzieś spiesze czy jestem z kimś umówiony.

Nasi przyjaciele wielokrotnie chcieli się dowiedzieć o co nam poszło. Zwykle wtedy w odpowiedzi zostawali obrzuceni morderczym spojrzeniem, czy to przeze mnie, czy Ashtona. Michael jednak zadeklarował, że nie da mi spokoju, póki nie dowie się, co takiego się wydarzyło. Opowiedziałem mu więc całą historię, a gdy skończyłem, Clifford prawie że mnie zabił za moją głupotę. Uważał, że powinienem wtedy tam zostać i wszystko wyznać Ashtonowi, na co zabrakło mi odwagi. Ale ja sądziłem, że postąpiłem dobrze.

Jedyną dobrą rzeczą, jaka mi się przydarzyła w ostatnim czasie, to odwieszenie. Pan Rodriguez i Mike wspólnie uznali, że to to ten moment, w którym mogę już wrócić do składu drużyny. Tak więc w środę po lekcjach, szedłem pustym już korytarzem prosto do szatni, gdzie reszta drużyny kończyła się już przebierać w stroje. Chłopcy przywitali mnie z powrotem z nieukrywanym entuzjazmem, co jeszcze bardziej poprawiło mi humor.

Jednak nic tak bardzo mnie nie uszczęśliwiło, jak to, że znów mogłem brać udział w treningu. Może i nie byłem zawieszony przez długi czas, ale te dni bardzo mi się dłużyły. Miałem wrażenie, że nic nie jest wstanie zepsuć mi tego dnia. Miałem, dopóki na boisku nie zjawiła się pewna osoba imieniem Ashton Irwin. Wtedy mój nastrój drastycznie spadł, co zauważył Michael. Gdy spytał o co chodzi, po prostu zbyłem go machnięciem ręki i kontynuowałem rozgrzewkę, na której dawałem z siebie więcej niż powinienem i nie miałem zamiaru zwracać uwagi na upomnienia ze strony kogokolwiek z drużyny. Musiałem jakoś wyładować skumulowaną we mnie złość, a to był najlepszy sposób.

Too much to ask; cashton ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz