treize

736 68 66
                                    

CALUM

Sobota minęła mi dokładnie tak samo jak cały poprzedni tydzień, czyli na oglądaniu seriali i czytaniu książek. Z tą różnicą, że praktycznie przez większość czasu pisałem z Irwinem, o rzeczach ważnych lub też błahych.

Było coś koło godziny osiemnastej, gdy wstałem z łóżka i powędrowałem do kuchni, aby przyszykować sobie coś do jedzenia. Wyciągnąłem więc z lodówki mleko, a z szafki paczkę płatków, które wsypałem do miski i zalałem je mlekiem.

Mali i moja mama miały wrócić dopiero jutro pod wieczor, co wiązało się z drugą z rządu samotną nocą. Z racji tego, że nie byłem entuzjastą ciemności, w całym domu świeciły się światła. Oczywiście mama dowie się o tym dopiero na rachunku za prąd.

Mimo, że całkowicie nie byłem senny, ziewnąłem. Nie miałem pojęcia co mam ze sobą zrobić, gdyż nawet mnie czasem nudziło takie bezczynne siedzenie i oglądanie seriali, gdy wcześniej obejrzało się powiedzmy sześć odcinków z rzędu. Myślałem nad wyjściem z domu, jednak samotny spacer o tej godzinie nie był za dobrym pomysłem, głównie z racji mojego lęku.

Westchnąłem zrezygnowany i ruszyłem z powrotem do swojego pokoju, gdzie położyłem się na łóżku, aby zakopać się pod kocem. Sięgnąłem po telefon, który właśnie zawibrował i odblokowałem go, by przeczytać otrzymaną od Ashtona wiadomość.

Ash💕: Chyba tak nudnej soboty nie przeżyłem od dawna

Ja: Myślałem, że poszedłeś gdzieś z Hemmingsem

Ash💕: Miałem, ale poszedł gdzieś z Michaelem. Właściwie, to mnie wystawił

Ja: Kto by się spodziewał

Ja: Ja cały czas mam wrażenie, że ktoś mi łazi po domu. A jestem sam

Ja: I nie wiem czy mam dzwonić po policję czy egzorcystę

Ash💕: Zawsze możesz zadzwonić najpierw po policję, a potem po egzorcystę

Ja: Albo policjanta egzorcystę

Ash💕: Albo zamiast męczyć się ze znalezieniem policjanta egzorcysty, którego pewnie nie znajdziesz, możemy gdzieś wyjść

Ja: W sumie to całkiem nie głupi pomysł

Ash💕: Więc zbieraj się, będę u ciebie za dwadzieścia minut

Ja: Dobra, ale gdzie mamy zamiar iść?

Ja: Ashton?

Nie chcąc dłużej marnować czasu oczekując na odpowiedź starszego przyjaciela, po prostu wstałem z wygodnego, cieplutkiego łóżka i westchnąłem głęboko. Podszedłem do szafy, którą kilkukrotnie zlustrowałem spojrzeniem w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Co prawda nawet nie wiedziałem gdzie Irwin ma zamiar mnie zabrać, jednak wiedziałem, że takiemu zmarzluchowi jak ja szybko zrobi się zimno, więc na wszelki wypadek wyciągnąłem trochę grubszą, szarą bluzę i czarne rurki do kompletu. Następnie ruszyłem do łazienki, gdzie wziąłem szybki prysznic.

Już wyszykowany i właściwie gotowy do wyjścia, skierowałem się do swojego pokoju, gdzie miałem zamiar poczekać na przybycie przyjaciela. Usiadłem z powrotem na łóżku i wziąłem z szafki nocnej telefon. Odblokowałem urządzenie w nadziei, że Ashton odpisał na moje wcześniejsze wiadomości, jednak oprócz kilku rewelacji od Mike'a i Arzaylei, nie zauważyłem żadnych innych.

Spojrzałem na zegarek wskazujący godzinę 18:30. Już miałem zamiar ponownie napisać do Irwina, gdy po domu rozległ się donośny dźwięk dzwonka do drzwi. Wstałem więc z łóżka, po drodze zbierając wszystkie potrzebne mi rzeczy, po czym ruszyłem w stronę wyjścia, gasząc za sobą wszystkie zapalone światła. Omiotłem szybko wzrokiem ciemny korytarz, a po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz niepokoju. Naprawdę nie lubiłem ciemności.

Too much to ask; cashton ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz