CALUM
Zaczynał się czerwiec. Wielkimi krokami zbliżał się koniec roku, z czym wiązały się również ostatnie mecze, w których mieliśmy przyjemność grać. Ostatnia rozgrywka miała odbyć się za kilka dni, więc na treningach mieliśmy solidny wycisk - nie trudno się domyślić, że ja miałem największy, ze względu na to, że Michael był kapitanem, a ja w dalszym ciągu byłem z nim pokłócony.
Tego dnia, miał odbyć się ostatni oficjalny trening przed meczem. Mimo wczesnej godziny, gdyż mijała dopiero siódma rano, ulice Sydney dosłownie tonęły w gorących promieniach słonecznych. Każdy, dosłownie każdy miał na sobie czy to krótkie spodenki, czy to koszulkę na krótki rękaw, niektóre dziewczyny chodziły także w crop topach. Nic dziwnego, że prawie każda osoba mijająca mnie na ulicy, patrzyła na mnie jak na kogoś z innej planety; ja ubrałem długie, czarne rurki i szarą, zwykłą koszulkę. Cóż, nie lubiłem chodzić w spodenkach, dlatego też nie miałem ich zbyt wiele w szafie.
Gdy wszedłem do szkoły, również spotkałem się ze zdziwionymi spojrzeniami ze strony mijanych przeze mnie osób na korytarzu. Ignorując ten fakt, po prostu szedłem w stronę swojej szafki, z którą przestałem mieć aż taki problem. Zostawiłem w niej kilka niepotrzebnych mi książek, po czym ruszyłem w stronę sali, w której miałem mieć właśnie lekcje. Cóż, nieszczęście, ostatnimi czasy towarzyszące mi bardzo często, chciało, aby tego dnia, klasa Ashtona miała lekcje zaraz obok, o czym oczywiście zapomniałem.
Tak więc gdy zobaczyłem grupkę osób składającą się z Ashtona, Arzaylei, Michaela oraz Luke'a, chciałem się odwrócić i jak najszybciej stamtąd odejść, aby wrócić kilka minut po dzwonku. Jednak moje plany zostały pokrzyżowane przez Arz, która zaczęła mnie wołać. Oczywiście mógłbym udawać, że jej nie słyszę, ale wpadłem na to dopiero wtedy, gdy odwróciłem się w stronę czwórki osób wpatrujących się we mnie.
Posłałem im sztuczny uśmiech, następnie ruszyłem w ich stronę. Przywitałem się z Arzayleą oraz Ashtonem, Luke'owi posłałem uśmiech, a gdy mój wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Michaela, odruchowo spojrzałem na spoje dłonie, przez co Clifford jedynie parsknął śmiechem.
- Możecie już przestać? - westchnął Luke, a Ashton mu zawtórował. Arzaylea jedynie przypatrywała się zmieszana całej sytuacji - to już jakiś drugi tydzień, jeśli nie trzeci.
- Gdyby Calum nie był takim egoistycznym idiotą, to chętnie bym się z nim pogodził - oświadczył Michael, a ja spojrzałem na niego rozbawiony jego słowami.
- Gdyby Michael nie był takim zadufanym w sobie kretynem, to również z chęcią bym się pogodził. A że nim niestety jest, to cóż, z ugody nici - wzruszyłem ramionami, obserwując reakcję Clifforda, który również wydawał się być rozbawiony moimi słowami.
- Och, przecież to, że choć raz w życiu zadbałem o własne uczucia, czyni mnie zadufanym w sobie kretynem, no tak - chłopak teatralnie westchnął, na co wywróciłem podirytowany oczami. Gdy chciałem się odezwać, Ashton przyłożył mi dłoń do ust i skarcił mnie wzrokiem. Luke również upomniał Mike'a, który raczej nic sobie z uwag starszego nie zrobił.
- Możecie ze sobą normalnie porozmawiać i wytłumaczyć sobie wszystko? - westchnął Ash, gdy odsunął od moich ust swoją dłoń - jesteście przyjaciółmi.
- Byliśmy - mruknął Mike. Muszę przyznać, że dość mocno mnie to zabolało. Zignorowałem to jednak i wywróciłem oczami, jakby cała ta konwersacja potwornie mnie nudziła.
- Byliśmy - przyznałem - poza tym, po co mamy ze sobą rozmawiać? Michael powiedział ostatnio co miał powiedzieć - parsknąłem i ignorując nawoływania moich przyjaciół, po prostu odszedłem. Do rozpoczęcia lekcji zostało dość sporo czasu, dlatego też zdecydowałem się wyjść ze szkoły na patio, które teraz świeciło pustkami. Usiadłem pod ścianą szkoły i wytarłem zaszklone oczy. Gdybym mógł, to najchętniej bym stąd poszedł. Nie siedział na lekcjach, nie poszedłbym na trening, tylko wrócił do domu i zrobił sobie wcześniejsze wakacje, gdyż do końca roku zostały niespełna trzy tygodnie.
CZYTASZ
Too much to ask; cashton ✔
FanfictionCalum zawsze odnosił wrażenie, że prosi o zbyt wiele. ©TeoH93 2018