MICHAEL
Calum często robił głupie rzeczy, które musiałem po nim naprawiać. Można powiedzieć, że byłem do tego przyzwyczajony. Ale gdy zadzwonił do mnie w nocy i opowiedział całą sytuację z Ashtonem, miałem ochotę go udusić. Nie tylko jego, ale Ashtona też. Kolejny raz się upił do tego stopnia, że urwał mu się film, a miał tego więcej nie robić.
Więc w poniedziałkowy poranek, zamiast na pierwszą lekcję, szedłem w stronę domu Caluma, aby bezzwłocznie z nim porozmawiać. Prawda, jego dom był mi nie po drodze, przez co prawdopodobnie spóźnie się nawet na drugą lekcje, ale mój przyjaciel był ważniejszy niż szkoła, a teoretycznie, jako kapitan drużyny, nie powinienem opuszczać jakichkolwiek zajęć.
Gdy stanąłem przed ciemnymi, dębowymi drzwiami, zapukałem w nie kilka razy. Już po chwili usłyszałem charakterystyczne skrzypienie desek, a dosłownie sekundę później drzwi się otworzyły. W progu stanął Calum wpatrujący się uparcie w swoje buty. Mimo, że jesteśmy przyjaciółmi i znamy się naprawdę długo, to przyznanie się do swojej orientacji musiało być dla niego naprawdę trudne. Z resztą nie dziwiłem się. Miałem jako-takie pojęcie o tym, co mój młodszy przyjaciel przeżywa. Głównie dlatego chciałem mu pomóc uporać się z tą beznadziejną sytuacją.
- No i coś ty znowu narobił, Hood? - westchnąłem cicho, a brunet przygryzł mocno wargę - zbieraj się, bo znowu się spóźnimy.
Brunet nie odpowiedział. Po prostu skinął głową i wszedł w głąb budynku, by po chwili wrócić z plecakiem i torbą. Narzucił jeszcze na siebie bluzę, zamknął za sobą drzwi i ruszył w stronę szkoły, nawet na mnie nie czekając. Westchnąłem podirytowany jego zachowaniem, po czym ruszyłem za nim, aby po chwili wyrównać z nim krok.
- Nie chciałem, żeby tak wyszło, Mikey - szepnął Calum tak cicho, że wydawało mi się, iż się przesłyszałem. Już miałem odpowiedzieć, gdy młodszy westchnął i kontynuował - nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło... Powinienem go odepchnąć, a ja po prostu wykorzystałem sytuację...
- Hej, Cal - złapałem chłopaka za nadgarstek, tym samym zmuszając go do zatrzymania się i spojrzenia na mnie - to nic złego. To nie tylko twoja wina, ale Asha też. Nie powinien się aż tak upijać - miałem wrażenie, że mój przyjaciel zaraz wybuchnie płaczem. Nie mogłem do tego dopuścić, bo zwykle kończyło sie to tak, że nikt nie potrafił go uspokoić. Niewiele myśląc, przytuliłem go mocno do siebie, a brunet mocno się we mnie wtulił. Przygryzłem w zamyśleniu wargę, bo nie bardzo wiedziałem, jak poprawić humor temu rozdygotanemu idiocie.
Jedynym sensownym rozwiązaniem tej sytuacji, było wyjaśnienie wszystkiego Ashtonowi, czego Calum kategorycznie mi zabronił. Nie miałem ochoty się z nim wykłócać, głównie ze względu na stan, w jakim młodszy się znajdował. Znałem go nie od dziś i wiedziałem, jak bardzo jest wrażliwy, szczególnie, jeśli chodzi o jego uczucia. Dlatego musiałem porozmawiać jak najszybciej z Irwinem. Ale w tym momencie wpadłem na lepszy pomysł, który chciałem wcielić w życie nawet w tym momencie.
- Cally? - zagadnąłem, a młodszy spojrzał na mnie niepewnie. Widok jego szklistych oczu, dosłownie łamał mi serce - mam pomysł. Po szkole pójdziemy do mnie i zrobimy sobie maraton bajek, co ty na co? - Calum skinał głową, a na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech, przez który sam się uśmiechnąłem.
Ruszyliśmy więc w stronę szkoły, a przez całą drogę próbowałem utrzymać rozmowę między nami, żeby mieć pewność, ze Calum zaraz się nie rozpłacze. Jednak z tyłu głowy, cały czas miałem swój genialny plan, który postanowiłem zrealizować zaraz po wejściu do szkoły.
CZYTASZ
Too much to ask; cashton ✔
FanficCalum zawsze odnosił wrażenie, że prosi o zbyt wiele. ©TeoH93 2018