Kocham tę robotę, przysięgam. Wyspałam się w dzień, więc już o piątej byłam na nogach, nie chciało mi się już dłużej spać. Napisałam mój pierwszy felieton, zjadając przy okazji migdałową czekoladę od Cene i Petera, a potem poszłam na śniadanie.
Hotel świecił pustkami, skoczkowie musieli się zregenerować przed kwalifikacjami do jutrzejszego konkursu. Sala śniadaniowa była też zupełnie pusta. Uśmiechnęłam się widząc Nutellę. Byłam wśród tego skocznego towarzystwa jedyną, która na takie ekstrawagancje mogła sobie pozwolić. Cała reszta musiała ściśle przestrzegać diety.
Jako, że nie musiałam się nigdzie spieszyć, zjadłam sześć naleśników z Nutellą i truskawkami, wypiłam dwie kawy i przeczytałam ćwierć książki. Wspominałam już, że uwielbiam moją nową pracę?
Koło ósmej zaczęli już się pojawiać pierwsi skoczkowie. Przywitałam się z nimi, a potem wzięłam kawę na wynos i poszłam do swojego pokoju.
Po drodze spotkałam Cene i Petera, obu jeszcze bardzo zaspanych.
- Laura! – ucieszyli się na mój widok.
- Dzięki za czekoladę, chłopaki – uśmiechnęłam się.
- Cała przyjemność po naszej stronie.
- Rozważyłaś naszą propozycję? Honorowe członkostwo naszej fundacji to nie byle co.
- Domyślam się, ale nie jestem pewna, czy podołam temu wyzwaniu – powiedziałam, ledwo powstrzymując się od parsknięcia śmiechem.
- Nie naciskamy, ale tak przy okazji, wiesz może gdzie jest Domen?
- Kiedy się obudziliśmy nie było go w pokoju.
- Pewnie Niemcy go porwali, tym to zawsze źle z oczu patrzy.
- Rozważaliśmy też opcję, że poleciał się ci oświadczyć. W sumie się ucieszyliśmy, bo byłabyś super szwagierką, a Stoch w naszej rodzinie byłby mile widziany.
- Ale ty jesteś tutaj, a Domena nie ma, więc wróćmy do wersji z porwaniem.
- To na pewno Wellinger. On jest zawsze zazdrosny o fanki.
- A może Tande? Domen mu tylko by przeszkadzał w zdobyciu Kryształowej Kuli.
- Nie, Tande jest spoko. Może Walter Hofer?
- Cene, czy ty Boga w sercu nie masz? Walter Hofer, Król Wiatru, Władca Krótkofalówek i Tańczący z Belkami?! Nie. Nie. Nie. Jeśli mam w życiu jakieś świętości to jedną jest jedzenie, a drugą Walter Hofer. To król króli.
- Co tam Domen, ja już jestem głodny.
- Ja też. Lauro, do zobaczenia na skoczni. Wiem, że w głębi serca kibicujesz tylko mnie i to się nigdy nie zmieni – powiedział Peter.
Posłałam im buziaka i poszłam do swojego pokoju. Tam zastał mnie mail od moich pracodawców. Felieton dotyczący moich pierwszych wrażeń przypadł im do gustu. Oczekiwali podobnych wyników i jeszcze głębszego wniknięcia w świat skoczków. Zaśmiałam się pod nosem, myśląc, jaką furorę bym zrobiła pokazując śmieszkujących Petera i Cene.
Przedpołudnie spędziłam w towarzystwie mojego laptopa na załatwianiu spraw formalnych, a koło trzynastej ruszyliśmy na skocznię.
Treningi nie cieszą się aż tak dużą popularnością wśród dziennikarzy, ale kwalifikacje już tak. Pierwszy raz miałam okazję poznać moich kolegów po fachu z Niemiec, Austrii, Norwegii, Słowenii, Czech i Finlandii. Byli dla mnie bardzo mili, ale nieudolnie powstrzymywali uśmiechy mówiące „ale ona jest jeszcze taka młoda!". Ledwo im się udało pozbierać szczęki, kiedy poszłam z chłopakami do poczekalni. Podwójna wejściówka robi swoje. Już mnie nienawidzą.
W oczekiwaniu na rozpoczęcie kwalifikacji rozmawiałam z Kamilem. Trochę jako jego siostra, trochę jako przyszła gwiazda dziennikarstwa. Niestety dość szybko przerwał nam trener, który chciał jeszcze coś wcześniej z Kamilem omówić.
Zostałam sama, więc wyjęłam książkę z torby i zaczęłam czytać. Nie zwracałam uwagi, na to, co się działo dookoła mnie. Nagle poczułam, że ktoś siada obok mnie i zauważyłam kątem oka zieloną kurtkę. Domen.
Nie do końca wiedziałam jak mam się zachować. W końcu jednak stwierdziłam, że wypada podziękować za kwiaty. Postarał się chłopak.
- Bardzo ci dziękuję za kwiaty, Domen – powiedziałam po prostu – Nie musiałeś.
- Musiałem, zachowałem się jak dupek – uśmiechnął się – Nie tak powinno się traktować kobiety i jeszcze raz cię bardzo, bardzo prze...
- Jeśli jeszcze raz powiesz „przepraszam" to stanie ci się krzywda. Wybaczyłam ci już – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
Wyglądał, jakby ciężar spadał mu z serca. Stutonowy ciężar.
I już, już to był taki sam Prevc – dowcipniś co Peter i Cene. Pośmialiśmy się trochę z Waltera Hofera, pogadaliśmy tak po prostu. Bez spięć.
Ale zaczęły się klasyfikacje. Nie musiałam obserwować samych skoków, to reakcje skoczków mówiły wszystko i dawały mi najwięcej jako dziennikarce. Pocieszanie kolegów z drużyny, klepanie się z uznaniem po plecach, rozczarowanie, radość, frustracja – to wszystko mogłam obserwować.
Kwalifikacje wygrał Daniel Andre Tande, drugi był Kraft, trzeci Peter. Cene, Domen i wszyscy Polacy zakwalifikowali się do konkursu, mogłam być szczęśliwa. Kiedy rozmawiałam po wygranej z Danielem, nawet próbował ze mną flirtować (co wywołało zazdrość wśród fanek i nienawiść wśród innych dziennikarek, zapiszę to w pamiętniczku), ale wywiad wyszedł naprawdę dobry. Chociaż Domen krążący dookoła nas był lekko irytujący. Podobno niespecjalnie za sobą z Danielem przepadają. Bój o fanki, te sprawy. Nie wnikam.
Wróciłam do hotelu wcześniej niż wszyscy, zawodnicy mieli jeszcze spotkanie z fizjoterapeutami. Dzisiejszy dzień natchnął mnie nową energią, moje zwykłe milion pomysłów na minutę zamieniło się w miliard pomysłów na sekundę. Przepisałam mój wywiad z Danielem, napisałam krótki artykuł o kwalifikacjach, zabrałam się za kolejny felieton. Minuty zamieniały się w godziny, a za oknem zapadał już pomału wzrok, kiedy do moich drzwi ktoś zapukał (i bardzo dobrze, bo bym popadła w pracoholizm!).
Dzisiaj szczególnie chciałabym podziękować BritishLady323 , która stworzyła okładkę tego opowiadania. :)
Co do samego rozdziału - nie jest to szczyt moich możliwości i nie jestem jakoś szczególnie zadowolona, ale mam nadzieję, że da się czytać. :)
CZYTASZ
Po prostu skacz, D.
FanfictionLaura, aspirująca dziennikarka, dostaje swoją pierwszą pracę. Pociąga to za sobą cały ciąg wydarzeń - nowe pasje, nowe znajomości, nowe przyjaźnie i - jakżeby inaczej - miłość. Ani romans, ani komedia. Powiedzmy, że najbliżej temu do komedii romant...