Ktoś, kto sobie pomyślał, że się załamię tą całą sytuacją musiał porządnie oberwać nartami w potylicę albo przedawkować makroelementy. Ewentualnie mnie totalnie nie znać.
Nie załamałam się. Nie było upijania się i szlochania. Było mi przykro i czułam się źle, ale byłam tak daleko od załamania, jak Narwik od Sydney.
Pogorszyło mi się (tylko na trochę), kiedy w Internecie znalazły się zdjęcia ze studniówki Domena.
DOMEN PREVC I JEGO PRZEŚLICZNA PARTNERKA NA BALU MATURALNYM
Osiemnastoletni Domen Prevc, niezaprzeczalna gwiazda sezonu 2016/2017 w przerwie od skoków zdążył zatańczyć na własnej studniówce. Pojawił się na niej z tajemniczą brunetką. Znajomy młodej gwiazdy zdradza, że para jest ze sobą bardzo blisko, a przez cały bal byli nierozłączni. To widać także na zdjęciach, które zamieszczamy. Czy obserwujemy narodziny najgorętszej pary tej zimy?
Dołączyli dwa naprawdę ładne zdjęcia. Jedno, klasyczne zdjęcie rodem z czerwonego dywanu, na którym Domen obejmował mnie w talii. Drugie, moje ulubione z fotobudki. Zamiast tych badziewnych peruk, ogromnych okularów i innych "śmiesznych" akcesoriów, Domen specjalnie dla nas przygotował inne rekwizyty. Czapki naszych reprezentacji, dla siebie narty, a dla mnie smycz z identyfikatorem prasowym. Na tym zdjęciu całował mnie w policzek, podczas kiedy ja miałam naciągniętą czapkę na oczy. Ehhh...
Po tym chwilowym wytrąceniu z równowagi postanowiłam zająć się czymś, co pozwoli mi nie myśleć o Domenie. Haft artystyczny, kółko różańcowe i irlandzkie tańce w kole odpadły w przedbiegach, więc poprosiłam Johanna, żeby zabrał mnie ze sobą na siłownię (juuuuż? pośmialiście się?).
Jako, że jestem osobą, która jest w stanie wydać setki złotych na ubrania do ćwiczeń sygnowane przez Alexandra Wanga, Stellę McCartney albo Ellie Saab, tylko po to, żeby potem wychodzić w designerskich legginsach z psem na spacer, bo komu by się tam chciało ćwiczyć to entuzjazm zniknął jeszcze szybciej niż się pojawił. Ściśle rzecz biorąc, po pierwszych dwudziestu minutach na bieżni. Co tam dwudziestu, piętnastu. Dziesięciu. Jak tylko weszłam do tego budynku.
Całe szczęście, że są na tym świecie ludzie, którzy znają mnie lepiej niż ja sama i dbają w dodatku o moją dobrą kondycję psychiczną. Ci ludzie to polscy skoczkowie wraz z małżonkami, którzy dzień w dzień, w tygodniu poprzedzającym wyjazd do Willingen urządzali sobie jakieś tajne spotkania, a mnie zostawiali swoje dzieci. W końcu nie od dziś wiadomo, że Laura Bilan kocha dzieci i jest najlepszą nianią jaką świat oglądał.
Co prawda najpierw pojawiło się bolesne skojarzenie z Niką i Emą, ale szybko o tym zapomniałam, bo miałam całkiem niezłą gromadkę. Piotrkowego Kubę i Karolinkę, Jankową Wiwianę i Sonię, Milę Stefana i Klimka Juniora (to, co pił Klemens wybierając temu dziecku imię musiało być mocne, bo mu się chyba rubryczki w akcie urodzenia pomyliły).
Najmilsze chwile od dawna spędziłam na tłumaczeniu Kubie meandrów ortografii języka polskiego, która brzmiała dla niego jak czarna magia (podobnie jak dla jego ojca), rysowaniu księżniczek i przy okazji tłumaczeniu dziewczynkom, że prawdziwe księżniczki ratują się same (feminizm się wpaja od najmłodszych lat), noszeniu Klimka Juniora i Soni na rękach, gotowaniu ogromnych ilości budyniu czekoladowego, urządzaniu maratonów bajek Disneya i robieniu popcornu, czytaniu książeczek na dobranoc, grupowych spacerach z Waltim, przytulaniu naszej bengalskiej kotki Nali (relacja mojego psa z moim kotem to #friendshipgoals) i zabawie w berka.
A tak przy temacie dzieci będąc, to oddelegowano mnie również z małżonką Kuby Kota, która spodziewała się małego kociaczka na zakupy dla maleństwa. Ja to jednak jestem dziewczyna do tańca i do różańca. Dzieci przypilnuję, łóżeczko i śpioszki wybrać pomogę, ciasta i ciasteczka wszelkiej maści upiekę, artykuł napiszę, zdrowo opieprzę jeśli będzie trzeba.
Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy i musiałam wracać do codzienności. Którą od pewnego czasu było życie na walizkach.
Willingen podpadło już na samym, samiuśkim początku, kiedy to okazało się, że nie ma dla mnie pokoju. Co spowodowało wiele zmian personalnych w poszczególnych pokojach. Finalnie wylądowałam u Johanna, a Daniel spał w jednym łóżku z Hildem. Biedny Tom.
Okoliczności zmusiły mnie do gry w grę pt. "Omijaj Domena Prevca, a jak go już spotkasz to pozuj na niezależną, niewzruszoną kobietę sukcesu". Jestem absolutnym mistrzem tej konkurencji.
Do tego wszystkiego jeszcze doszło moje szefostwo, które postanowiło mnie nękać zupełnie niepotrzebnymi telefonami.
- Masz szansę na premię, aby ją otrzymać...
- Mam wysłać SMS pod numer jakiśtam czy upiec ciasteczka?
Kiedy w piątek przed kwalifikacjami siedziałam w pokoju prasowym przeszedł obok mnie dobrze znany wam wszystkim Słoweniec, racząc mnie jednym, bardzo szybkim spojrzeniem. Nie omieszkał tego zauważyć mój aryjski kolega z Austrii.
- Czyżby ochłodzenie stosunków na lini Laura - Domen? - zapytał Lukas.
- Poniekąd - odpowiedziałam dyplomatycznie.
- Czyli jesteś teraz wolna? - zapytał, unosząc jedną z jasnych brwi do góry.
Przemilczmy fakt, że byłam wolna od przeszło roku.
- Skądże znowu, panem mojego serca na wieki jest Walter - odpowiedziałam.
Lukas zakrztusił się kawą, którą właśnie pił, opluwając rozłożone dookoła notatki.
- Cooooooo...? - wykrztusił.
- No Walter. Mój pies - odpowiedziałam radośnie, pokazując mu zdjęcie spaniela.
Miałam nadzieję, że to go uspokoi i będę mogła w spokoju pracować, ale po jakimś czasie znowu zaczął.
- Czyli jesteś wolna, kochanie.
- Czas na 1000 metrów mam całkiem przyzwoity. A teraz wbij sobie coś do tej głupiej austriackiej mózgownicy. NIE MÓW DO MNIE KO-CHA-NIE, BO CIĘ AGRESYWNYM MARKUSEM POSZCZUJĘ!
Walnęłam pięścią w stół, wstałam, zabrałam swoje rzeczy i opuściłam to miejsce z jedną konkluzją.
Życie jest ciężkie.
CZYTASZ
Po prostu skacz, D.
FanfictionLaura, aspirująca dziennikarka, dostaje swoją pierwszą pracę. Pociąga to za sobą cały ciąg wydarzeń - nowe pasje, nowe znajomości, nowe przyjaźnie i - jakżeby inaczej - miłość. Ani romans, ani komedia. Powiedzmy, że najbliżej temu do komedii romant...