ROZDZIAŁ 8.

2.2K 189 63
                                    


- Pójdziesz ze mną na bal maturalny?

Święty Walterze Hoferze na różowym rowerze, że co?!

Zapomniałam języka w gębie (co, bądźmy szczerzy, dość rzadko mi się zdarza), a ten cholerny niewzięty rano Euthyrox zaczął się dawać we znaki. Zakręciło mi się w głowie i musiałam usiąść. Na śniegu. I w sumie nawet nie czułam jak mi przemakają jeansy. Taka byłam zszokowana. Skoro mnie taka głupota roztrzęsła to ja nie wiem co będzie, jak mi się ktoś kiedyś oświadczy (nie żebym podejrzewała, że się znajdzie taki głupi...).

I siedziałam jak głupia na tym śniegu aż w końcu po prostu kiwnęłam głową. Obym tego nie musiała żałować.

- Kiedyś jeden skoczek poratował mnie z opresji i poszedł ze mną na studniówkę, teraz ja spłacę dług i będę osobą towarzyszącą innego – powiedziałam, kiedy w końcu doszłam do siebie po propozycji Prevca D.

Aha, zapomniałam, że z rozdziawionymi gębami obserwowały nas dalej zielone orły Gorana Janusa. Ich też trochę wbiło w ziemię. Nie wiem co bardziej - prośba Domena czy to, że się zgodziłam.

- Mój Boże, obudził się w nim geniusz rodu Prevców! Nawet ja nie wpadłem na to, żebyś zaprosił naszą uroczą i czasem miłą niczym boa dusiciel dziennikareczkę! – Peter był szczęśliwy jak po zdobyciu Kryształowej Kuli.

Rzuciłam w niego śnieżką, co wywołało wojnę. Z mojej listy rzeczy do zrobienia w życiu mogę już wykreślić natarcie śniegiem przez słoweńską drużynę skoczków narciarskich.

Kiedy w końcu skapitulowałam, Domen pobiegł zadzwonić (on jest jednak niereformowalny) i oznajmić kolegom, że znalazł jedną głupią (cóż za akt samokrytyki z mojej strony), która pójdzie z nim na studniówkę, ja poszłam do tej szafki na miotły z polską flagą się wygrzać, a Peter poleciał oznajmić nowinę mojemu bratu.

Kamil i cała reszta jełopów znad Wisły najpierw pomyślała, że Pero sobie robi jaja, a potem ucieszyła się jak głupia. Już, już ustalali kto kupi wódkę na wesele. Oni mają poważny problem. Nie żebym dopiero teraz się zorientowała. Chyba nie tak trudno odróżnić zaproszenie na bal maturalny od zaręczyn?

No więc, zamiast pracować albo spać, spędziłam resztę tego dnia ze Słoweńcami, którzy tłumaczyli mi, jak wygląda u nich studniówka. Jak się już na to zgodziłam, to chyba powinnam wiedzieć na co się piszę, co nie?

- Bardziej na amerykańską modłę, czy hej, ho i bałkańskie tańce? – zapytałam, jednocześnie wynotowywując rzeczy, które muszę jeszcze sprawdzić.

- Zdecydowanie po amerykańsku. Dziewczyny w obowiązkowo długich kieckach, kwiatki w butonierce, bransoletki z kwiatów...

- U mnie jak się upili rakiją to tańczyli te obciachowe tańce w kole – wtrącił Pero.

- U mnie też, ale to było już grubo po północy – przytaknął Cene.

W tym momencie znowu zadzwonił telefon Domena, który odebrał i wyszedł na korytarz. Zaczyna mnie już to trochę denerwować. TROCHĘ.

- Dalej go molestują ci debile? – zapytał nie wiadomo kogo Cene.

- Prawdopodobne – mruknął Peter.

- Ale o co chodzi? – zapytałam trochę z głupia frant, niczym ciekawska osiedlowa plotkara.

- No... Jakby to ująć... Domen trochę uniemożliwił swoim kolegom znalezienie partnerek na bal. Wszystkie wpatrzone w niego jak w plakat boysbandu dziewczyny miały nadzieję, że to je zaprosi. No i odmawiały innym kolegom. I czekały. I czekały i doczekać się nie mogły, bo Domen nie chciał iść z żadną z nich, przez pewien czas rozważał nawet zabranie jednej z naszych sióstr...

Po prostu skacz, D.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz