Pierwszy dzień. Niestety ale dalej tutaj siedzę. Przez chwilę myślałam że więzienie może nie jest takie złe ale kiedy wylądowałam w stołówcę, cuchnący zapach z czegoś które miało mi służyć jako talerz wpełzł mi do nosa i spowodował odruch wymioty, zmieniłam zdanie.
Trzeba się z tąd jak najszybciej wydostać. Dali mi jakieś pomarańczowe ubranko, wyglądam w nim żałośnie.
Alex, od kiedy ty się interesujesz ubraniami?
Od kiedy cuchną jakby wszystkie smrody świata tu zamieszkiwały, nie mówiąc już o zaraskach...Gaszenie świateł. Czyli już pora spać. Chętnie bym się przyłączyła do moich sąsiadów którzy już smacznie spali ale niewygodne łóżko... Poprawka: Kamień (Tak, to chyba dobre określenie) oraz brak poduszki jakoś nie pomagały mi tego dokonać.
Zamknęłam oczy, zaczęłam liczyć owcę, potem kozy a pózniej tygrysy. Spokojnie dotrę do miliona.
Minęła dokładnie godzina i siedem sekund. Osiem. Dziewięc. Dobra, nie mogę myśleć licząc. Kurde, tak mi się chce spać, ale nie mogę, ta ironia losu...
Dwie godziny już za mną, zamykam oczy już poraz setny. Dobra, dzisiaj nie śpię. Ciekawe czy mi się uda. Zawsze jak umawiałam się z koleżankami na jakieś piyama party wymiękałam bo upadałam mimowolnie na podłogę i głęboko spałam. Dzisiaj, może mi się udać. Może spełnię jedno z moich marzeń i ta noc będzie dla mnie niezapomniana. Usiadłam na tym kamiennym czymś i spojrzałam na sufit. W kącie na lewo ode mnie skapała z góry woda, każde spadnięcie kropelki i walnięcie o podłogę oznaczało że kolejna sekunda właśnie minęła.
Patrzyłam się tępo w małe 'Okienko' przez które jakby nie było krat zmieściłaby się moja głowa i naliczyłam że z tego widoku widać osiem gwiazd. Trzy duże, cztery średnie i jedna malutka gwiazdeczka, przypomniała mi się Mabel, uśmiechnęłam się pod nosem.
- Hej...! Alex! - Za swoimi plecami usłyszałam szept, nie wiem z kąd, ale znałam ten głos.
Powoli się odwróciłam i dlatego że teraz nie było oświetlenia mówiąc łagodniej - nic nie widziałam.
- Alex! - Znowu przemówił do mnie ten sam głos ciągle szepcząc. - To ja! Daniel! - Spojrzałam w jego stronę i podeszłam do krat. To faktycznie był on.
- Co ty tu robisz? - Zapytałam również zniżając głos do szeptu.
- Ratuje ci dupę. - Łobuziarsko się uśmiechnął a ja prawie się powstrzymywałam żeby nie walnąć Facepalma.
- No chyba jakoś ci nie wychodzi, jakbyś widział, dalej jestem 'Po drugiej stronie ogrodzenia'.
- Tak, tak, wiem. Wiem też gdzie są klucze do cel więc siedź tu i się nie ruszaj. - Odsunął się lekko od krat.
- Bardzo kurwa śmieszne. - Odwróciłam się na pięcie udając focha.
Westchnął i poszedł do jakiegoś pomieszczenia bo usłyszałam otwieranie drzwi. Albo to był po prostu strażnik który zaraz znajdzie mojego 'Bohatera' który po chwili albo dostanie kulką w łeb albo zostanie jednym z moich sąsiadów.
W sumie, cieszyła mnie myśl że chłopak przeszedł taki kawał drogi żeby mnie uratować. Ale nawet jak mu się uda to dalej jesteśmy w niebezpieczęstwie, czemu? Znają położenie wodospadu i są niemal pewni że magicznie z niego wyszłam. Super, po prostu pięknie. Dzięki Woskowiaków teraz możliwe że nigdy nie wyjdziemy z tego więzienia.
- Alex! - Od kiedy on tu stoi?
Spojrzałam na mojego przyjaciela, na widok kluczy w jego prawej ręce kąciki moich ust uniosły się do góry a oczy zabłysnęły z zadowolenia. Ponownie podeszłam do kraty. Otworzył drzwi. Lekko zaskrzypiały ale mieliśmy pewność że nikt nie wstał. Co dziwne, bo kiedy grałam w Escapists w nocy też pilnowali nas strażnicy...
Wyszłam z mojej celi i szeroko uśmiechnięta spojrzałam na Daniela który ponownie zamknął drzwi i wsadził klucz do tylnej kieszeni. Objął mnie ramieniem i poprowadził pod drzwi.
Wyszliśmy.
No chyba nie myśleliście że będzie aż tak łatwo? Przed wyjściem czekali na nas policjanci z wycelowanymi brońmi prosto w naszą głowę. Lekko się przestraszyłam. Daniel ciągle mnie obejmywał i właśnie zdałam sobie sprawę jak teraz wyglądamy.
Wielkolud z opanowaną twarzą i pięknym uśmiechu patrzy bez uczuć na policję która celuje prosto w nasze czoła i obejmuje małego krasnala ramieniem. Krasnal, jest lekko zarumieniony jak i przestraszony.
- Ręce do góry! - Chyba słysze ten tekst trzeci raz w życiu, nie licząc zabawy w Cops and Robbers z moimi przyjaciółmi z dzieciństwa.
Daniel ciągle mnie obejmywał przez co nie mogłam nic zrobić. Spojrzałam na jego w pełni opanowaną twarz kątem oka, ciekawe czy zaraz zamieni się w Billa i zabije całe więzienie, całkiem możliwe...
Nagle z nikąd obok mnie pojawił się blondyn, tak, ten blondyn który prowadził mnie do radiowozu i do celi. Spojrzałam na niego pytająco. Uśmiechnął się i spojrzał na innych policjantów.
- Oni są ze mną, możecie ich wypuścić. - Prawde mówiąc nie wiedziałam co się właśnie stało. Chłopak, który zabijał mnie wzrokiem od pierwszego spotkania teraz mnie ratuje?
BUM!
Mój mózg eksplodował.Wszyscy policjanci zniknęli z naszej drogi. Spojrzałam ponownie na blondyna. Kim on do cholery jest? Wygląda na najmłodszego policjanta jakiego kiedy kolwiek widziałam a wszyscy słuchają się go jak... Jak szefa.
Daniel ruszył za blondynem który wcześniej już wyszedł na zewnątrz. Dlatego że mnie nie puszczał musiałam iść razem z nim.
- Kim on jest co? - Już nie mogłam wytrzymać od zadania tego pytania.
- Policjantem. - Cicho się zaśmiał.
- Co ty dzisiaj w takim humorku jesteś co? - Spojrzałam na niego przenikliwym wzrokiem.
- A nie mogę? Eh, ten tutaj nazywa się John, jest moim przyjacielem który spłacił dług.
Spojrzałam ponownie na blondyna, miał zdenerwowany wyraz twarzy oraz nie wyglądał na zadowolonego. Było widać że wcale nie chciał mnie wypuszczać, dzięki mojemu 'Bohaterowi' teraz mogę spokojnie chodzić po ziemi.
- Jesteś idiotą, - Przewróciłam oczami. - cała policja wie że wodospad nie jest wodospadem i jeszcze przez ciebie blondynka straci pracę. - Spojrzałam na Daniela z powagą.
- Co miałem zrobić? - Podniósł ręce w geście obronnym.
- Nie wiem no! Naprzykład wykombinować z szefem żeby jakoś przesunąć wodospad gdzieś indziej i sam mnie zabrać z więzienia, albo po prostu mnie tam zostawić.
- Wiesz, że cię uratowałem a ja wiem że nie chciałaś tam siedzieć więc... - Spojrzał na mnie z zwycięzkim uśmiechem.
- A co zrobimy z nim? - Spojrzałam z powrotem na blondyna przed nami.
- Trochę potorturujemy i na koniec zabijemy. - Przez chwilę uwierzyłam ale potem znowu na niego spojrzałam.
- A tak na serio? - Spytałam a on popatrzył na mnie z powagą.
- Ale ja wcale nie kłamałem...
Beng!
Koleeeeeejna część...(-Ej! Powinnaś teraz zrobić to co ci kazałam!-)Eh, no dobrze. Więc...Przepraszam że nie było wcześniej części, po prostu wena mi lekko uciekła a kiedy znowu przyszła musiałam lekko popracować nad scenariuszami bo część za szybko się skończyła.Więc tak...
Narka!
CZYTASZ
Szkrabie... | Bill Cyferka
أدب الهواةHey guys! To ja, Neko! Wenę na serię dała mi piosenka 'deCIPHER'. Mam nadzieje że się spodoba. Bye~! ◀▶◀▶◀▶◀▶◀▶◀▶◀▶◀▶◀▶ Ogólnie to... Jak lubisz jedną historię która ma w sobie pełno innych historii to ta książka jest dla Ciebie. ◀▶◀▶◀▶◀▶◀▶◀▶◀...