-16. KRUCHOŚĆ

1.2K 86 3
                                    


- Jak na alfę jesteś okropnie wolny. - Claire stwierdziła, patrząc ponad swoim ramieniem. 

- Pozwalam ci prowadzić. - Scott odpowiedział, drobny uśmiech zagościł na jego twarzy. 

- Jasne. - zaśmiała się, i wyciągnęła do niego rękę. Złapał ją bez an sekundy namyślenia.

- Gdzie idziemy? - zapytał, idąc za nią i bacznie ją obserwując.

- Nie wiem. - wzruszyła ramionami, dołeczki pojawiły się na jej policzkach gdy się uśmiechnęła. - Przeprowadziłam się tutaj kilka tygodni temu, nie pamiętasz?

Scott nadepnął na gałąź przez co się wywalił i pociągnął za sobą Claire. Dziewczyna wylądowała na nim i cicho się zaśmiała.

- Miałem taki zamiar. - jęknął, dziewczyna usiadła i spojrzała na niego.

- Mhmmm. Pewnie. - zaśmiała się i zarzuciła włosy na plecy. Pisnęła cicho gdy Scott złapał ją za nadgarstek, dziewczyna wylądowała na plecach. - Teraz, to naprawdę o to mi chodziło.  - wyszeptał i położył się bliżej.

- Przez ciebie umrę za dużo się śmiejąc. - przerwała myśl gdy poczuła coś ciepłego na policzku. Wytarła ją palcem, a na nim została srebna substancja. Rtęć. Zamarła gdy jeden z doktorów złapał go za ramię i wbił igłę w jego szyję.

- Jego stan jest stabilny. 

Claire zerwała się gwałtownie, próbowała znaleźć swój inhalator. Przycisnęła go do ust, gdy nagle Scott otworzył drzwi. Zmartwienie było widoczne na jego twarzy. 

- Nic ci nie jest? - zapytał i usiadł obok niej. Nie było go przez jakieś dwie minuty, wydawało mu się, że Claire nic nie było gdy wychodził. 

- Ta. - skłamała i uśmiechnęła się słabo. - Miałam problem z oddychaniem. 

*****

- Moja astma wróciła. Nie wiem jak, ale znowu jest, jest tak samo zła jak wcześniej. - Scott jęknął. - To już pięć dni. Nie widzieliśmy żadnej chimery i przerażającego doktora, wszyscy chodzimy do szkoły i udajemy, że nic się nie stało. 

- Ale wszyscy wyglądają jakby wiedzieli. Idziesz korytarzem i nikt się nie śmieje, nikt się nie uśmiecha. Masz to uczucie, że wszyscy wiedzą co się stało, nie wiem jak złe to może być. Za każdym razem czuję, że powinienem coś z tym zrobić, ale sięgam po inhalator, tak jakbym miał nagle się dowiedzieć jak im pomóc. Ale to nie pomaga. Nikt nie wie. Może to dlatego, nikt ze sobą nie rozmawia. Nawet czasami siebie nie dostrzegamy. Wydaję mi się, że niektórym to odpowiada, ponieważ brak rozmowy ułatwia im zachowanie sekretów. - spojrzał ponad swoim ramieniem na Claire, dziewczyna siedziała na jednym z krzesłem, otulona była jego kurtką. 

- Claire całkowicie odcięła się od swoich rodziców. Idzie do domu po swoje rzeczy gdy wie, że ich tam nie będzie, nawet nie mrugnęła gdy moja mama powiedziała jej o papierach rozwodowych. - ściszył głos gdy spojrzał w stronę Theo który kręcił głową. - Nie spała za dobrze, wydaje jej się, że nie zauważyłem, że jej koszmary wcale nie ustąpiły. Nigdy nie mówi mi o czym są. Ale już nie wstaje z krzykiem. 

- Nawet nie wiem czy ludzie kłamią. Chyba najgorszą rzeczą jest niewiedza Stilinskiego na temat Parrisha, ale przecież jeszcze nikt nic nie powiedział Parrishowi. Nie wydaję mi się, że pamieta zabieranie ciał, wydaje nam się, że jedyne zagrożenie pojawia się gdy ktoś mu stanie na drodzę. Gdyby Stilinski wiedział, pierwsze co by zrobił to starałby mu przeszkodzić. Więc Lydia i Stiles szukają ciał, a to wiąże się ze znalezieniem Nemetonu. Ale jeżdżenie i szukanie czegoś wśród lasu, nie jest dobre. Ostatnim razem prawie utonęliśmy w lodowatej wodzie. 

- Nie jedyni szukamy chimer. Stilinski rozkazał każdemu za nimi patrzeć. Zadawać pytanie czy jest się genetyczną chimerą. Nikt za bardzo nie wie czego szuka. Niektórzy myślą, że chodzi o seryjnego morderce, a niektórzy myślą, że jest o wiele gorzej. Dwie chimery o których wiemy, Corey i Hayden, oboje mają się dobrze. Właściwie nawet lepiej. Szybciej się uzdrawiają, są szybsi, silniejsi. Nie potrzebują naszej pomocy. Ale nie wydaję mi się, że tego chcą. 

- Ciągle nie mam kontaktu z Kirą, coraz bardziej się przejmuję. Wiem, że coś się zbliża, Claire również. Jedyne o czym myślę to czy będę wystarczająco dobry mając problemy z oddychaniem. - pokazał na inhalator, a Theo podszedł bliżej. 

- Brzmisz jakbyś starał się przeprosić. - powiedział, prawie pytając. 

- Szukasz alfy. - westchnął. - Wydaję mi się, że przepraszam cię za to, że znalazłeś mnie. 

- Nie jest mi przykro. 

- Ciągle chcesz być częścią naszego stada? - Scott zapytał.

- Scott, jestem z tobą. - potwierdził. - Na dobre i na złe. 

- Zaufaj mi, będzie gorzej. - Theo spojrzał na niego, jego usta ułożyły się w coś na kształt uśmiechu. 

- Nie zaprzeczam. - ich uwaga została zwrócona przez nierówne bicie serca. Oboje spojrzeli na Claire. 

- Hej. - Scott wybełkotał, uklękł obok jej. - Nic ci nie jest> 

- To koszmar, prawda? - Theo zapytał, zwrócił tym na siebie jej uwagę. 

- Nie. - pokręciła głową, rozluźniła szczękę. - Niektóre rzeczy widzę trochę jaśniej. 

Return | Scott McCall PL PRZERWANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz