I co ja mam ze sobą zrobić? Chodzę po ulicach Birmingham i waham się przed wejściem do baru i schlaniem się w trzy dupy. Ale czy alkohol pomoże mi uciec od problemów? Prawdopodobnie narobię ich sobie jeszcze więcej.
Do siebie nie pójdę, bo mój pokój za bardzo przypomina mi o chwilach spedzonych z Bradleyem. A niespecjalnie, chcę rozmyślać o tym, że to dla niego była głupia zabawa.
Może pójdę do Jamesa? Jest 1:43. Pewnie już śpi. Nie będę go budzić.
Czyżby nadeszła kolejna noc, w której będę biegać w parku? Nie, zdecydowanie nie.
Tylko co mam ze sobą zrobić?
Mimo wszystko nogi prowadzą mnie do knajpy. Siadam na wysokim krześle koło baru. Zamawiam kolejkę szotów. Przez ostatnie miesiące, odkąd mnie tu nie było, niewiele się zmieniło. Ściany dalej są w brzydkim odcieniu fioletowego, barmani wciąż są podejrzanie uśmiechnięci, a ludzie nadal się o siebie ocierają w prymitywny sposób. Nawet się nie przejmują, śmierdzącymi od mieszanki potu, alkoholu i papierosów koszulkami. Nie przejmują się, że w każdej chwili mogą wdepnąć w wymiociny. Masakra, mogłem jednak iść do domu.
- Co taki smutny, tu siedzisz? Może mogę ci jakoś pomóc? - Obok mnie wyrósł facet, o krótko ściętych, kruczoczarnych włosach i ciemniejszej karnacji. Muszę przyznać, przystojny.
- Nie dzięki, tak właściwie to po prostu jestem zamyślony. - Uśmiechnąłem się krzywo.
- Mogę ci pomóc odgonić myśli. - Podniósł figlarnie brwi.
- Spierdalaj. - Warknąłem i wlałem kolejny kieliszek wódki do gardła.
Mulat wybuchł śmiechem, więc wypuściłem do niego kolejną wiązankę przekleństw.
- Ty tak na serio? - Śmiał się dalej. - Spokojnie, jaja sobie robię. Mam chłopaka. - Wskazał ręką na podpakowanego chłopaka siedzącego przy stoliku.
- Super. - Jakoś chciałem odgonić nowego znajomego, ale nie wychodziło mi to najlepiej.
- Jestem Zayn. - Wyciągnął do mnie rękę.
- Tristan. - Odpowiedziałem bez entuzjazmu.
- Pewnie się więcej nie spotkamy, więc możesz się wygadać. Wiesz, ponoć o swoich problemach najlepiej mówić nieznajomym.
- Ta, coś o tym wiem, ale chyba nie skorzystam. Już raz doprowadziło mnie to do sytuacji, w której jestem.
- No cóż, w takim razie trzymaj się, jakbyś potrzebował pomocy... - Chwycił moją rękę, podwinął rekaw bluzy i wyczarowanym znikąd markerem zapisał mi najprawdopodobniej swój numer na mojej skórze. - ... to dzwoń.
- Dzięki?
- Dobrej nocy. - Poklepał mnie po ramieniu i odszedł w stronę swojego chłopaka.
Jeszcze czego... Prychnąłem pod nosem. Jakbym potrzebował psychologa, to bym do niego poszedł. Dajcie wy mi wszyscy święty spokój.
Zapłaciłem za alkohol i ruszyłem chyba w kierunku domu. Mam nadzieję, bo moja orientacja w terenie jest dość słaba.
W najgorszym wypadku zdrzemnę się na ławce w parku, jak te wszystkie menele.
Gdy mój telefon zadzwonił, kolejny raz się potknąłem. Nie patrząc na ekran odebrałem i od razu usłyszałem głos Szkota.
- Gdzie ty do cholery jesteś?
- Nie wiem. - Czknąłem. - Byłem w barze, poznałem takiego kolesia. Miał dużo tatuaży.
- Jak to nie wiesz? Nawet se jaj nie rób. - Podniósł na mnie głos.
- Ma na imię Zayn i dał mi swój numer. - Olałem jego pytania.
- Masz natychmiast powiedzieć mi gdzie jesteś.
- Ugh, Connor, zajmij się sobą. - Rozłączyłem się i wyłączyłem telefon. To bardziej niż pewne, że będzie próbował się do mnie dodzwonić jeszcze tysiąc razy.
CZYTASZ
I'm Here For You • Tradley
FanficJestem tu dla ciebie. Skoro mnie już nie chcesz, nic mnie tu nie trzyma...