- Gadałeś z nim? - Usłyszałem głos Cona przez słuchawkę z telefonu.
- Z kim?
- No z Bradley'em, a z kim niby?
- Nie, i chyba nie zamierzam. - Mruknąłem.
- Jesteś głupi. - Zdenerwował się, na co tylko przewróciłem oczami.
- Wiem, mówisz mi to od jakiegoś tygodnia.
- A ty dalej masz to w dupie. - Warknął. - Zresztą czekaj, zaraz zawiozę moją zgrabną dupę do twojego domu i wbije ci niektóre rzeczy do głowy raz, a porządnie.
- Pff, czekam. - Parsknąłem. - Co ty się w ogóle w taką swatkę bawisz?
- No bo Tradley to życie. - Myślę, że jego krzyk dało się słyszeć w promieniu 3 kilometrów od jego domu.
- A nie pomyślałeś, że Tradley to już przeszłość? Kto w ogóle powiedział, że my to chcemy ciągnąć? Zarówno Brad, jak i ja, mamy to w dupie więc sobie daruj.
Con odpowiedział mi wybuchem śmiechu. Próbował zaczerpnąć oddech od jakichś 5 miunt i prawdę mówiąc, trochę się wystraszyłem.
- Skończyłes?
- Nie. - Ponownie wybuchł śmiechem.
- Miłego dnia. - Rozłączyłem się i znowu położyłem na wygodne łóżko.
Nie zdążyłem odłożyć telefonu, bo ponownie zawibrował w mojej dłoni.
- Co chcesz?
- Nie skończyłem z tobą. - Usłyszałem roześmianego Connora.
- Ale ja skończyłem.
- Nie oszukujmy się. Dobrze wiem, że potrzebujesz rozmowy.
- Dobra, ale wytłumacz mi najpierw, o co wam wszystkim chodzi? Czemu nie potraficie zaakceptować Jamesa?
- Ehh, to nie tak, że go nie akceptujemy. On jest serio spoko, tylko myślę, że po prostu nie dla ciebie.
- Aha? To może dla ciebie, co?
- No homo ziom. - Zaśmiał się.
- Myślisz, że nie pamiętam tej akcji z Georgem? - Zaśmiałem się.
- Byłem pijany.
- Co nie zmienia faktu, że rzuciłeś się na niego jak ja na pizzę.
- Zapomnijmy o tym. - Mruknął.
- To było zbyt dziwne, żeby zapomnieć. Ale dobra, przestanę ci o tym opowiadać.
- To na czym skończyliśmy?
- George. - Zaśmiałem się.
- Ugh, wiesz, że nie o to mi chodzi.
- Nie mogłem się powstrzymać. - Stłumiłem śmiech.
- Tristan, Tristan... lepiej mów co z Bradem.
Gdy lekko odkaszlnąłem, zaczął mówić dalej.
- I nie mów, że masz go w dupie, bo oboje dobrze wiemy, że tak nie jest.
- To już jest męczące Conny. Nie mam tyle sił, żeby cały czas o nim rozmawiać, a psychika to chyba mi zaraz wysiądzie.
- Dobra, to tylko przyznaj się przed samym sobą, że go kochasz i zastanów się co dalej.
- Mhm, dobra.
- Wiesz, że nie odpuszczę? - Mogę się domyślić, że uśmiech wpłynął na jego buzię.
- Tak, wiem Connor. Do usłyszenia.
- Jeszcze będziesz mi dziękował. Narazie Trissy, miłego dnia! - Rozłączył się.
I w co ja się najlepszego wpakowałem? Czy rzeczywiście kocham Brada? Zauważyłem, że Con ma ten dar zauważenia moich emocji, zanim jeszcze do mnie dotrą, ale czy tym razem się nie myli? Czy uczucie, którym darzę, chłopaka z domku obok, to miłość?
Nie chcę, żeby wyjeżdżał. Dopiero zalepił tą pustkę po przeprowadzce. Nie zdążyłem się przyzwyczaić do jego obecności w Birmingham, a on już mnie zostawia.
Connor mówi, że zostawia mnie z mojego powodu, ale czy ma rację?
Czy jest szansa na odbudowanie naszych relacji?
Nawet się ze mną nie pożegnał. Nie widziałem jego pięknych ust, obiecujących, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Nie przytulił mnie na pożegnanie.
To chyba nie ma sensu.
![](https://img.wattpad.com/cover/96579690-288-k717483.jpg)
CZYTASZ
I'm Here For You • Tradley
Fiksi PenggemarJestem tu dla ciebie. Skoro mnie już nie chcesz, nic mnie tu nie trzyma...