17.

117 19 5
                                    

Moja popołudniwa drzemka jak zwykle została przerwana przez telefon.

- Słyszałeś, że podobno James jest w szpitalu? - Usłyszałem głos Cona przez telefon.

- Jak to w szpitalu? Co się stało?

- Podobno przedawkował leki usypiające. Nie wiem co z nim.

- Skąd to wiesz?

- Spotkałem Sophie i mi powiedziała.

- Od kiedy ty się zadajesz z jego siostrą?

- Ehh, no dobra.  Mówiła komuś innemu, ale podsłuchałem. - Zaśmiał się.

- No w to już prędzej uwierzę. W każdym bądź razie,  coś poważnego mu się stało?

- No nie wiem Tristan. Ale z prób samobójczych raczej nie wychodzi się bez szwanku.

- Jakich kurwa prób? - Podniosłem głos.

- Dobrze słyszałeś Tris.  On chciał się zabić.

- Przeze mnie,  prawda? - Zacząłem trzęść się ze stresu.

- Nie wiem.

- Ja pierdolę... co ja najlepszego narobiłem?

- Tristan... - Nie dokończył, bo mu przerwałem.

- Powinienem tam jechać? Czy lepiej nie? Pomóż mi, nie wiem co robić...

- Prawdopodobnie i tak nie będzie chciał z tobą gadać, ale myślę, że powinieneś do niego pojechać. Wyjaśnicie sobie wszystko na spokojnie.

- Boję się Connor. Nie wiem co mam zrobić.

- Mogę pojechać z tobą jak chcesz.  Nie wiem czy to pomoże.

- Jesteś wspaniały. Będę po ciebie za dwadzieścia minut.

- Do zobaczenia. - Rozłączył się.

~~~~~

Godzinę później kłóciłem się z babką z recepcji, która nie chciała mi powiedzieć, w którym pokoju leży James. Dopiero jak udało mi się jej wmówić, że jestem jego kuzynem, pozwoliła mi do niego pójść.

Con uznał, że powinniśmy porozmawiać w cztery oczy, więc postanowił posiedzieć w poczekalni.

Wziąłem dwa głębokie wdechy i wszedłem do pokoju. James chyba spał. Usiadłem na krzesełku obok łóżka i obserwowałem jego zmęczoną twarz. Strasznie mi go szkoda, ale nie poradzę nic na to, że kocham kogoś innego.

Chwilę później uchylił powieki i w jego oczach od razu zabrały się łzy.

- Dlaczego to zrobiłeś James? - Zapytałem cicho.

- Istnieją rzeczy, których nie potrafię kontrolować. Czekałem na Ciebie zbyt długo, czy nie przyjdziesz i nie zabierzesz mnie do domu...

- James... - Zastanawialem się co powiedzieć.  - Wiem, że jestem okropny, i że cię bardzo zraniłem. I wiem, że moglibyśmy to dalej ciągnąć, ale to byłoby nieszczere i bezsensowne. Oboje byśmy na tym cierpieli.

- Rozumiem Tristan. - W jego oczach pojawiły się łzy. - Nigdy nie odnajdę swej drogi, jeśli nie nauczę się odpuszczać.

- Tak bardzo przepraszam, ale to musiało się stać.

- Mimo wszystko... - Przełknął głośno silnę. - Modlę się, żeby to wszystko okazało się snem. - Popłakał się. - Czy możesz obudzić mnie, zanim odejdziesz?

- Już odchodzę. - Szepnąłem.

James wstrzymał oddech i zamknął oczy na kilkadziesiąt sekund. Po jego policzku spłynęła łza.

- Te pół roku było na prawdę piękne. - Wymusił uśmiech.

- Przeszłość jest przeszłością, a dziś to dziś. - Podrapałem się po brodzie. - Zapomnijmy.

- Cieszę się, że ze mną porozmawiałeś, a nie zdradzałeś po prostu. - Spojrzał na mnie ostatni raz. - Dziękuję.

- Też ci za wszystko dziękuję.  Wiesz, że nie musimy ukrywać kontaktu. Na prawdę cię lubię i fajnie byłoby czasami coś porobić razem.

- Hmm... - Zamyślił się. - Chętnie koch... yy.. Tristan. - Zakłopotał się. - Sorry.

- Nic się nie stało. - Szepnąłem. - Długo tu będziesz?

- Nie wiem. Nie chce mi się ich słuchać. - Zaśmiał się delikatnie patrząc na młodą lekarkę, na co też się uśmiechnąłem.

- Nie rób już sobie nic, proszę. - Powiedziałem cicho. - Wiesz jak się wystraszyłem?

- Skąd w ogóle wiesz, że tu jestem?

- Ehh, to długa historia. - Powstrzymałem się od śmiechu.

- Idź już, na pewno miałeś ciekawsze zajęcie.  - Poprawił sobie poduszkę, nakrył się szczelnie kołdrą i zamknął oczy.

- Wyśpij się dobrze, musisz wrócić do zdrowia. - Ścisnąłem jego dłoń. - Do zobaczenia James.

- Narazie. - Szepnął gdy już wychodziłem na korytarz, gdzie Con rozmawiał z jakąś blondynką.

Usiadłem koło niego.  Nie poganiałem go, tylko zająłem się swoimi myślami. Bo co jeśli James zmowu będzie chciał zrobić coś głupiego? Następnym razem może nie mieć tyle szczęścia i nie odnajdą go w ostatniej chwili.

Po około 15 minutach opuściliśmy szpital.  Raczej darowałem sobie opowiadanie mu o naszej rozmowie. Con nie lubi Jamesa, nie lubi o nim rozmawiać i ogólnie to traktuje go jakby nie istniał. Aż mnie dziwi, że tu ze mną przyjechał.

Zastanawia mnie tylko jedna rzecz.  Czy powinienem zadzwonić do Brada i powiedzieć mi co się stało?

~~~~~
Woah
Napisałam rozdział po prawie trzech tygodniach 😁
Nareszcie!

Miłej niedzieli 😘😘

I'm Here For You • TradleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz