Moja popołudniwa drzemka jak zwykle została przerwana przez telefon.
- Słyszałeś, że podobno James jest w szpitalu? - Usłyszałem głos Cona przez telefon.
- Jak to w szpitalu? Co się stało?
- Podobno przedawkował leki usypiające. Nie wiem co z nim.
- Skąd to wiesz?
- Spotkałem Sophie i mi powiedziała.
- Od kiedy ty się zadajesz z jego siostrą?
- Ehh, no dobra. Mówiła komuś innemu, ale podsłuchałem. - Zaśmiał się.
- No w to już prędzej uwierzę. W każdym bądź razie, coś poważnego mu się stało?
- No nie wiem Tristan. Ale z prób samobójczych raczej nie wychodzi się bez szwanku.
- Jakich kurwa prób? - Podniosłem głos.
- Dobrze słyszałeś Tris. On chciał się zabić.
- Przeze mnie, prawda? - Zacząłem trzęść się ze stresu.
- Nie wiem.
- Ja pierdolę... co ja najlepszego narobiłem?
- Tristan... - Nie dokończył, bo mu przerwałem.
- Powinienem tam jechać? Czy lepiej nie? Pomóż mi, nie wiem co robić...
- Prawdopodobnie i tak nie będzie chciał z tobą gadać, ale myślę, że powinieneś do niego pojechać. Wyjaśnicie sobie wszystko na spokojnie.
- Boję się Connor. Nie wiem co mam zrobić.
- Mogę pojechać z tobą jak chcesz. Nie wiem czy to pomoże.
- Jesteś wspaniały. Będę po ciebie za dwadzieścia minut.
- Do zobaczenia. - Rozłączył się.
~~~~~
Godzinę później kłóciłem się z babką z recepcji, która nie chciała mi powiedzieć, w którym pokoju leży James. Dopiero jak udało mi się jej wmówić, że jestem jego kuzynem, pozwoliła mi do niego pójść.
Con uznał, że powinniśmy porozmawiać w cztery oczy, więc postanowił posiedzieć w poczekalni.
Wziąłem dwa głębokie wdechy i wszedłem do pokoju. James chyba spał. Usiadłem na krzesełku obok łóżka i obserwowałem jego zmęczoną twarz. Strasznie mi go szkoda, ale nie poradzę nic na to, że kocham kogoś innego.
Chwilę później uchylił powieki i w jego oczach od razu zabrały się łzy.
- Dlaczego to zrobiłeś James? - Zapytałem cicho.
- Istnieją rzeczy, których nie potrafię kontrolować. Czekałem na Ciebie zbyt długo, czy nie przyjdziesz i nie zabierzesz mnie do domu...
- James... - Zastanawialem się co powiedzieć. - Wiem, że jestem okropny, i że cię bardzo zraniłem. I wiem, że moglibyśmy to dalej ciągnąć, ale to byłoby nieszczere i bezsensowne. Oboje byśmy na tym cierpieli.
- Rozumiem Tristan. - W jego oczach pojawiły się łzy. - Nigdy nie odnajdę swej drogi, jeśli nie nauczę się odpuszczać.
- Tak bardzo przepraszam, ale to musiało się stać.
- Mimo wszystko... - Przełknął głośno silnę. - Modlę się, żeby to wszystko okazało się snem. - Popłakał się. - Czy możesz obudzić mnie, zanim odejdziesz?
- Już odchodzę. - Szepnąłem.
James wstrzymał oddech i zamknął oczy na kilkadziesiąt sekund. Po jego policzku spłynęła łza.
- Te pół roku było na prawdę piękne. - Wymusił uśmiech.
- Przeszłość jest przeszłością, a dziś to dziś. - Podrapałem się po brodzie. - Zapomnijmy.
- Cieszę się, że ze mną porozmawiałeś, a nie zdradzałeś po prostu. - Spojrzał na mnie ostatni raz. - Dziękuję.
- Też ci za wszystko dziękuję. Wiesz, że nie musimy ukrywać kontaktu. Na prawdę cię lubię i fajnie byłoby czasami coś porobić razem.
- Hmm... - Zamyślił się. - Chętnie koch... yy.. Tristan. - Zakłopotał się. - Sorry.
- Nic się nie stało. - Szepnąłem. - Długo tu będziesz?
- Nie wiem. Nie chce mi się ich słuchać. - Zaśmiał się delikatnie patrząc na młodą lekarkę, na co też się uśmiechnąłem.
- Nie rób już sobie nic, proszę. - Powiedziałem cicho. - Wiesz jak się wystraszyłem?
- Skąd w ogóle wiesz, że tu jestem?
- Ehh, to długa historia. - Powstrzymałem się od śmiechu.
- Idź już, na pewno miałeś ciekawsze zajęcie. - Poprawił sobie poduszkę, nakrył się szczelnie kołdrą i zamknął oczy.
- Wyśpij się dobrze, musisz wrócić do zdrowia. - Ścisnąłem jego dłoń. - Do zobaczenia James.
- Narazie. - Szepnął gdy już wychodziłem na korytarz, gdzie Con rozmawiał z jakąś blondynką.
Usiadłem koło niego. Nie poganiałem go, tylko zająłem się swoimi myślami. Bo co jeśli James zmowu będzie chciał zrobić coś głupiego? Następnym razem może nie mieć tyle szczęścia i nie odnajdą go w ostatniej chwili.
Po około 15 minutach opuściliśmy szpital. Raczej darowałem sobie opowiadanie mu o naszej rozmowie. Con nie lubi Jamesa, nie lubi o nim rozmawiać i ogólnie to traktuje go jakby nie istniał. Aż mnie dziwi, że tu ze mną przyjechał.
Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Czy powinienem zadzwonić do Brada i powiedzieć mi co się stało?
~~~~~
Woah
Napisałam rozdział po prawie trzech tygodniach 😁
Nareszcie!Miłej niedzieli 😘😘
CZYTASZ
I'm Here For You • Tradley
Fiksi PenggemarJestem tu dla ciebie. Skoro mnie już nie chcesz, nic mnie tu nie trzyma...