• 2. Ani słowa

720 43 4
                                    

Gdyby ktoś zapomniał, mam na imię Hope. Coraz bardziej tracę wiarę w znaczenie tego imienia. Z dnia na dzień, moje oczy blakną. Robią się szare i smutne. Od tamtych wydarzeń minął już ponad rok. Bardzo zamknęłam się w sobie. Mam problemy z nawiązywaniem kontaktów, nie tylko tych nowych, ale i z moimi bliskimi. Zdałam maturę i zastanawiam się nad studiami. 

Zastanawiacie się może co stało się z Julką? Poszła siedzieć. Jak się okazało,była w zmowie z moim kolegą z klasy. Wszystko działo się na lekcji matematyki. Chyba nie muszę pisać, że pani nie była zadowolona. Jednak ta "wizyta" nie trwała długo. Zakuli ich w kajdanki i wyprowadzili. Nigdy nie miałam okazji zapytać jej o motyw jej czynu. Podczas całego zajścia czułam na sobie wzrok Kamila pełen poczucia winy. Wiecie jak to jest, kiedy ktoś, kto cię nienawidził, z resztą z wzajemnością, nagle cię przytula i przeprasza?

Bardzo brak mi dawnego, spokojnego życia. Słowa, które usłyszałam w dniu śmierci moich rodziców ciągle brzmią echem w mojej głowie. Nie potrafię się pogodzić z tym wszystkim, to mnie przerasta. Nie potrafię wrócić do normalnego życia po tym, jak w kilka chwil straciłam wszystko. Sesje z psychologiem czasem pomagają, ale nie zwrócą mi mojej osobowości. 

- Wracaj na ziemię! - wrzasnęła na mnie ciotka kładąc na stole talerz z spaghetti. Zabrałam się do jedzenia najgorszego dania w moim życiu. Skrzywiłam się, ale gospodyni tego nie widziała.

- Cześć Hopi! - uśmiechnął się Paweł schodząc ze schodów i czochrając mi włosy. Paweł jest moim kuzynem. To wysoki brunet o czekoladowych oczach, które fascynują nie jedną dziewczynę z jego roku, ale mimo wszystko, jest wolny. Kim jest jeszcze dla mnie? Starszym, najlepszym przyjacielem. On zawsze umie mnie pocieszyć nawet bez słów. - Jeśli chcesz, to zaraz jadę do kolegi i mogę cię podwieźć do biblioteki. - zaproponował z uśmiechem i upił kilka łyków kawy. 

Uwielbiałam, że dzielił ze mną pasję czytelniczą. Był jedyną osobą z mojego otoczenia, która rozumiała, że można przesiedzieć cały dzień w łóżku wyłącznie z herbatą i dobrą książką. Tylko on w tym domu jest dla mnie miły, tylko on nie obwinia mnie o śmierć moich rodziców.

Skinęłam głową i odłożyłam talerz zmierzając do przedpokoju. 

- Uważaj! Jezdnia jest dość śliska! - przypomniała ciotka przed wyjściem. Jest zima, a niedawno spadł śnieg, więc wzrosła liczba wypadków. Z resztą jak zawsze, kiedy zaczynają się opady śniegu. 

- Pamiętam, mamo. - odparł przytulając ją, po czym odwrócił się w moją stronę i widząc moją smutną minę, mnie też zamknął w niedźwiedzim uścisku. - Paa! - rzucił jeszcze zamykając za nami drzwi.

Jechaliśmy jakieś pięć minut. Przeglądałam w tym czasie książki, które miałam oddać do biblioteki. Było ich kilka. Kątem oka dostrzegłam licznik prędkości na tablicy, który wskazywał 70 km/h. Otworzyłam szeroko oczy i wskazałam go palcem rzucając na Pawła karcące spojrzenie.

- Nie przesadzasz?

- Spokojnie - uśmiechnął się. - Ups... - popatrzył ponownie na tablicę. - Mamy mało paliwa. Zaraz tutaj jest stacja. 

Rzeczywiście, po kilku minutach włączył kierunkowskaz i zwolnił znacznie. Rozglądnął się i zaczął skręcać. Ja skupiłam swoją uwagę na oknie bocznym kierowcy, podpierając głowę na ręce. Po kilku sekundach zobaczyłam bardzo szybko zbliżający się obiekt z prędkością co najmniej 200 km/h. Z gardła wydarł mi się niemy krzyk. W jednej chwili widziałam, w jego oczach przerażenie, a później opadł na moje kolana. Samochód wpadł do rowu i odwrócił się dachem do ziemi. Łzy mieszały się z moją krwią. Nie mogłam nic powiedzieć, krzyczeć tym bardziej. Coś boleśnie wbijało się w moją skórę, właściwie wszędzie. Słyszałam jednak krzyki ludzi. Ktoś dzwonił na pogotowie, inni na policję, a jeszcze inni na straż pożarną. Czułam jak szkło przebija mi się w rękę i nogę, a dach rani mi bark. Zaczęłam uderzać w wszystko dookoła, ale dzięki temu tylko traciłam siły, a ból się nasilał. Przed oczami pojawiały mi się mroczki. W tamtym momencie błagałam samą siebie, żeby zemdleć. Chciałam, żeby mój ból się skończył. Kiedy już całkiem opadłam z sił, przytuliłam poranione ciało Pawła do siebie, złapałam go mocno za rękę i chyba zemdlałam.

Silence | | SkkfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz