• 36 Niepokój

179 15 52
                                    

Perspektywa Floriana

Powoli stawiałem kroki schodząc po schodach mojej piwnicy. Zbliżyłem się do drzwi ze srebrną kratą i spojrzałem przez nią do wnętrza pomieszczenia. Na środku znajdowało się kilka donic z rośliną o jaskrawożółtych kwiatach, roztaczających okropny, duszący zapach. W bardziej oddalonej części pokoju leżał Janek. Jego ręce skute były w srebrne łańcuchy, a sam delikwent dyszał ciężko poszukując powietrza niezainfekowanego zapachem wilczego ziela. Pokasływał od czasu do czasu, powoli słabnął.

- Jak leci? - powiedziałem wciąż ogarnięty euforią związaną z moim dzisiejszym spotkaniem.

- A jak ma lecieć? - prychnął cicho. Z trudem podniósł głowę by spojrzeć na mnie i zaraz potem zauważył moje zadowolenie. - Widziałeś się z Hope?

- A i owszem. - przytaknąłem z lekkim uśmiechem. - Bawiliśmy się wspaniale. - przygryzłem dolną wargę z nadzieją, że to zauważy.

- Nie skrzywdzisz jej. - warknął, a raczej próbował. Odpowiedziałem chichotem.

- Jakże bym mógł, przecież to moja wielka miłość. - pokiwałem głową z ironią. - Przez cały czas ten zły los próbuje nas rozdzielić. Jesteśmy tak nieszczęśliwi... - otarłem teatralną łzę.

- Co? - zakasłał zdziwiony. - To wszystko... Wszystko twoja sprawa? Porwania, utrata pamięci... To było zaplanowane?

- Oczywiście że tak. - przyznałem. - Ludzi bardzo łatwo jest oszukać. Są tacy krusi i głupiutcy.

- Florian nie poznaję cię. Co stało się z chłopakiem, który stał się moim przyjacielem, który pomógł mi kontrolować moją przemianę, który był mi najbliższą osobą? - próbował krzyczeć, lecz to tylko sprawiło mu większy ból i łzy zaczęły płynąć po jego policzkach. Przewróciłem oczami z westchnieniem.

- Może sam kiedyś zrozumiesz. Na tym świecie nie ma miejsca dla takich jak my. Jesteśmy dla nich wszystkich tylko maszynami do zabijania. Zero uczuć, zero emocji. Przecież tylko to potrafimy robić, do tego zostaliśmy stworzeni, żeby zabijać. - odchrząknąłem, gdyż zapach rośliny dotarł do moich nozdrzy. Nie mogę przebywać tutaj zbyt długo.

- Nie ważne, co planujesz. Powstrzymam cię. Zrobię wszystko, co tylko będę mógł, abyś nie mógł spełnić swojego chorego planu. - starał się zgrywać bohatera, znów zaśmiałem się cicho.

- To w takim razie życzę ci powodzenia, przyjacielu. - rzuciłem odchodząc.

Perspektywa Filipa

Przeciągnąłem się ziewając, kiedy zorientowałem się, że nie leżę w łóżku sam. Wspomnienia z poprzedniej nocy wywołały uśmiech na mojej twarzy, kiedy spojrzałem na spokojnie śpiącą Wiolę. Złożyłem delikatny pocałunek na jej czole i opadłem znów na poduszkę. Byłem szczęśliwy mogąc oglądać ją. Spała spokojnie, jej delikatny oddech zauważałem przez ruchy klatki piersiowej i słyszałem jej spokojne bicie serca. Włosy w lekkim nieładzie komponowały się z lekkim uśmiechem ja jej twarzy.

Kiedy zapukała do moich drzwi dwa dni temu, nie sądziłem, że doznam większego szczęścia niż to, które wtedy odczuwałem. Możemy się kłócić i sprzeczać, nie odzywać się do siebie, ale jednak kocham ją, a ona kocha mnie i nie potrafimy bez siebie żyć.

Na tym polega więź. Kiedy nasza bratnia dusza jest daleko, czujemy się osłabieni i samotni, jakby zabrano nam część siebie. Razem tworzymy całość.

Za oknem widać już promyki wstającego słońca. Niebieskie niebo przeszywały jeszcze różowawe obłoki, gdzieś słychać było radosny śpiew ptaków.

Tę piękną chwilę przerwał nagle dźwięk mojego telefonu. Przeklnąłem w myślach i szybko wyślizgnąłem się z łóżka by go odebrać. Nie chciałem jej obudzić, więc wszedłem do kuchni zamykając za sobą drzwi.

- Halo? - mruknąłem nieco ochrypłym głosem. Odchrząknąłem szybko przygotowując się do dalszej rozmowy.

- Filip? - odezwał się Rafał po drugiej stronie. Wydawał się jakby niespokojny.

- Coś się stało? - zapytałem od razu.

- Nie wiem, nie mogę się dodzwonić do Janka. Do Floriana z resztą też. - mówił szybko, jakby się coraz bardziej się niepokoił.

- Och, pewnie są zajęci i nie mogą rozmawiać. - machnąłem ręką na jego słowa.

- Ale od trzech dni? - zapytał, co sprawiło że również poczułem lekki niepokój.

- Poczekajmy jeszcze trochę, napewno niedługo się odezwą... - zapewniałem go. - A ja teraz jestem trochę zajęty.

- Zajęty? - usłyszałem po drugiej stronie. Lekki uśmiech wkradł się na moje usta.

- Wiola wróciła. Nie uwierzyłbyś co się z nią działo. - usłyszałem jak dziewczyna podnosi się z łóżka, więc postanowiłem zakończyć rozmowę. - Sprawdzę co u nich, jesteśmy w kontakcie.

- Okej, cześć. - pożegnał się.

- Cześć. - odpowiedziałem i rozłączyłem się.

- Coś się dzieje? - zapytała przecierając oczy.

- Chyba nie... - westchnąłem zajmując miejsce obok niej. - Ale Rafał nie może się dodzwonić do chłopaków i prosił żebym sprawdził co u nich.

- Och, okej...

- Chcesz jechać ze mną, czy może wolisz odpocząć? - posłałem jej ciepły uśmiech.

- Jasne, pojadę. - odpowiedziała tym samym. Złączyłem nasze usta w krótkim pocałunku i zacząłem wciągać na siebie koszulkę.

***
- Głupie korki. - mruknąłem z niezadowoleniem, kiedy wjechaliśmy na podjazd domu Floriana. - Moglibyśmy być tutaj już dwadzieścia minut temu, gdyby nie to.

- Prawda, piechotą w naszym tempie byłoby chyba szybciej. - zaśmiała się Wiola poprawiając warkocz.

Podeszliśmy do drzwi, zadzwoniłem dzwonkiem. Najpierw jeden raz, potem drugi i trzeci. Nic się nie wydarzyło. Zamieniliśmy zaniepokojone spojrzenia. Postanowiłem pociągnąć za klamkę. Drzwi były otwarte.

- Halo? - krzyknąłem wchodząc do środka, dając dziewczynie do zrozumienia by trzymała się za moimi plecami. - Jest tutaj ktoś? 

Mieszkanie było w nienaruszonym stanie, choć mogłem poczuć zapach farby, jakby właściciel niedawno malował ściany, wszystko jednak wyglądało tak samo, jak to pamiętałem z ostatniej wizyty u alfy.

- Florian? Janek? - kolejne nawoływania wypadały z moich ust, nie było jednak żadnej odpowiedzi. Zaczęliśmy przeszukiwać dom, ale nie mogliśmy znaleźć ani żywej duszy.

- Filip? - usłyszałem kaszel i w momencie znalazłem się obok ukochanej.

- Co się stało? - pytałem zmartwiony, gdy ona zakrywając usta oraz nos wskazała na otwarte drzwi, za którymi znajdowały się schody prowadzące w dół, do piwnicy. Dosłownie sekundę później do moich nozdrzy również dotarł ten duszący smród. Wilcze ziele. Natychmiast chwyciłem Wiolę za rękę i oboje wybiegliśmy z domu. Wybrałem numer do Rafała.

- Miałeś rację, coś jest nie tak. Zabierz Staśka i przyjedźcie jak najszybciej. Chyba są w niebezpieczeństwie.

_____________________
ponownie przepraszam że długo nie było rozdziału ale jak już mówiłam - nie mam życia przez liceum i naukę
mam nadzieję że zostaniecie ze mną do końca bo już niewiele zostało

do następnego ❤️

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 08, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Silence | | SkkfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz