PERSPEKTYWA HOPE
Otworzyłam powoli oczy. Czułam, że leżę na jakimś całkiem wygodnym łóżku. W pokoju byłam sama, co na chwilę dało mi wrażenie, że wszystko jest tylko snem. Po chwili w drzwiach pojawił się wysoki brunet, a do moich oczu napłynęły łzy. Podbiegłam do niego i czułam, jak jego ramiona mnie oplatają.
- Tak strasznie tęskniłam... - szepnęłam, bo emocje nie pozwoliły mi na nic więcej.
- Ja też. - przyznał jeszcze mocniej mnie do siebie przyciskając. - Ale musimy porozmawiać.
- No tak. - pokiwałam głową i usiedliśmy na łóżku.
- To może od początku. - podrapał się nerwowo po karku. - Zacznijmy od rodziców. Dobrze wiesz jakie wzajemne stosunki mieli nasi starsi... A jest tutaj bardzo prosty powód. Moi rodzice byli łowcami, a twoi - wilkami.
- Kim są łowcy? - zapytałam. Nie mam pojęcia o tym wszystkim.
- Łowcy to ci, którzy polują na wilki i w zasadzie nie tylko. Jest wiele nadprzyrodzonych istot na świecie. Dlatego się nienawidzili, a puki byłaś mała, nie mogli ich zabić.
- A jak to możliwe, że nie zauważyłam kim są mama i tata?
- Bardzo dobrze się ukrywali. To nie trudne, bo ludzie zawsze starają się wyjaśniać sobie niektóre rzeczy czy zdarzenia w jak najbardziej racjonalny sposób. I gdy przykładowo usłyszysz warczenie, uznasz że to tylko przesuwanie krzesła, a wycie za oknem to nic innego, jak nieznośne psy z sąsiedztwa, które zerwały się ze smyczy. - opowiadał i stawał się coraz bardziej pewny w swoich słowach, a ja pojmowałam to wszystko, łącząc fakty w całość.
- Więc to nie Julka zabiła moich rodziców? - domyśliłam się.
- Nie, nie. Źle zrozumiałaś. Oni też byli łowcami. - wyjaśnił, a ja spostrzegłam, że moje nadgarstki oplecione są bandażami. Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Och, no tak... Wybacz, ale był to jedyny sposób by przywrócić ci wspomnienia. - przeprosił. - Nawet nie wiesz jak bardzo bałem się, że trafię w złe miejsce i zrobię ci krzywdę.
- Więc ty też jesteś wilkiem.
- Tak, jestem wilkołakiem. - uśmiechnął się lekko.
- Ciotka mnie nienawidziła, traktowała jak najgorszego człowieka na ziemi... To czy ja też..?
- Czy jesteś wilkiem? - dokończył moje pytanie. Jakoś ciężko jest mi wypowiedzieć to słowo. Przytaknęłam. - Co ciekawe - nie. Ale rodzice byli pewni że odziedziczyłaś te geny po swoich rodzicach. Tak na prawdę była mała szansa, żeby tak się nie stało, co czyni cię wyjątkową jako stuprocentowego człowieka. - zaśmiałam się smutno. Powoli powracała do mnie wiadomość śmierci rodziców.
- A co z ciocią i wujkiem? - uświadomiłam sobie że przecież nie poznałam ich dalszego losu.
- Z tego co wiem wykończyła ich znajoma mi watacha. - odparł beznamiętnie, choć nie mi oceniać jego czyny... Mógłby oddać im choć trochę empatii, był w końcu ich synem.
- Nie jest ci żal?
- Wiesz... - zaczął z westchnieniem. - Nie do końca. Wiem, jak postąpiliby ze mną, jeśli dowiedzieliby się kim jestem. Słyszałem też co planowali dla ciebie i najgorszemu wrogowi bym tego nie życzył.
Zapadła chwila ciszy, w trakcie której oboje rozmyślaliśmy. Ja zastanawiałam się w jaki sposób mu podziękować, co niewątpliwie muszę zrobić. Właściwie to uratował mi życie.
- To zabawne - odezwał się pierwszy. - Łowcy uważają nas za bezduszne i krwiożercze bestie, gdy tymczasem sami mordują ludzi, których uważają za szkodliwych. Nie interesuje ich, czy kiedykolwiek podnieśli na kogoś rękę. Mordują nas za to, kim jesteśmy.
- Rzeczywiście. - przyznałam mu rację. Tysiące myśli goniło po mojej głowie. Jednak tylko jedna najbardziej się z nich wyróżniała. - Kim jest Florian?
Paweł chwilę zastanawiał się jak ubrać myśli w słowa. Byłam bardzo ciekawa jego opinii.
- Florian jest alfą. I wilkiem, który bardzo cierpi z powodu utraty twojej osoby. - odpowiedział pewnie.
- Czy mogę go zobaczyć? - zapytałam.
- Nie wiem czy jestem w stanie do tego doprowadzić - westchnął. - ale zrobię co w mojej mocy. Jeśli to los was połączył, połączenie rozerwać może tylko śmierć.
PERSPEKTYWA DEZEGO
- A co jeśli on nie wróci? - gorączkowałem się.
- Wyluzuj, wróci. - sapnęła Martyna. - A jeśli nie,to połowę roboty mamy z głowy.
- No tak. - pokiwałem głową, wciąż chodząc wte i wewte. - Mimo wszystko trochę się boję.
- Czego? - zachichotała. - Zostać alfą, czy może rozkochać w sobie dziewczynę, która ci się podoba?
- Nie, zabić brata. - warknąłem.
- Jeśli poczekamy na odpowiedni moment, wszystko pójdzie gładko.
- Dezy! - krzyknął ktoś za nami. Rozpoznałem głos Rafała.
- Chłopaki! - zbliżyłem się do nich i przytuliłem obu.
- Potrzebujemy apteczki i to jak najszybciej. - powiedział Stasiek na jednym tchu.
- Martyna, podaj apteczkę. - krzyknąłem do niej posyłając lekki uśmiech. Dziewczyna rzuciła do mnie wspomniany przedmiot z samochodu, a ja schwyciwszy go ruszyłem za towarzyszami do rannego.
Najpierw spotkaliśmy leżącego Filipa, któremu musieliśmy wyjąć z prawej nogi kulę. Zabieg bolesny, ale szybki w wykonaniu. Nie tego jednak oczekiwałem. Chłopcy wskazali mi, gdzie znajduje się drugi ranny i pobiegłem tam sam, gdyż oni musieli zająć się Kłodą.
Będąc blisko poczułem zapach świeżej krwi, co wprawiło mnie w dobry nastrój. Zauważyłem dwie postacie i słyszałem jak krople krwi cicho kapią na trawę.
- Och, Dezy. - mruknął Florian. - Janek jest ranny.
Posmutniałem, choć nie mogłem tego pokazać. Rzuciłem okiem na rany na nadgarstkach i przez moment zastanawiałem się co tu zaszło. Potem owinąłem rany bandażem i lekko zawiedziony ruszyłem w drogę powrotną do samochodu. Było już ciemno, jednak dobrze pamiętałem drogę. Nie odzywałem się do nikogo ani słowem. Nie byłem w nastroju.
_________________________
trochę krótszy. umrę w środę aaaa trzymajcie kciuki. ❤️❤️
CZYTASZ
Silence | | Skkf
FanfictionFlorian objął mnie ramieniem i wolnym tempem kontynuowaliśmy drogę do domu. - Nie jest ci zimno? - zwróciłam się do niego przerywając wreszcie ciszę panującą pomiędzy nami od jakiegoś czasu. - Mnie? - zaśmiał się. - Skąd! To ja powinienem raczej c...