Mój oddech nieco przyspieszył. W skupieniu wpatrywałam się w malinowe usta Floriana wiedząc, do czego ma zaraz dojść.
- Hope! Hope! - krzyknął ktoś. Florian zamknął oczy i wyraźnie zły odchylił głowę do tyłu. Chwilę później obok nas znalazł się Dezy.
- O co chodzi? - podeszłam do chłopaka widząc jego zaniepokojenie.
- Ktoś dzwonił, mówił, że to ważne i tylko z tobą może rozmawiać. - powiedział na jednym tchu. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Floriana. Ciągle stał w tym samym miejscu. Zaciskał szczękę wyrażając swoje niezadowolenie.
- Przedstawił się? - zapytałam.
- Mówił, że jest jakimś lekarzem... - wyjaśnił. Zdziwiłam się, nie powiem. Przeszedł mnie dreszcz, bo ciągle stałam przemoczona do suchej nitki. Zadrżałam i natychmiast zostałam objęta przez Floriana.
Dezy odwrócił się na pięcie i ruszył w drogę powrotną.
******
Niedługo potem byliśmy już w domu. Szybko skierowałam się do pokoju i widząc telefon od razu go schwyciłam. Weszłam w połączenia i wybrałam ostatni numer.
- Halo? - odezwał się głos po drugiej stronie.
- Halo? - odpowiedziałam drżącym głosem. Czego tak się bałam?
- Pani Hope Amber? - upewniał się mężczyzna.
- Tak, to ja. - zapytałam. Lekarz westchnął.
- Pani ciotka oraz wujek ulegli poważnemu wypadkowi - zaczął. Obok drzwi usłyszałam też cichy szmer, a później zobaczyłam tam zmartwioną twarz Floriana. - Nie znaleźliśmy nikogo z rodziny poza panią. Czy mogłaby pani przyjechać do szpitala? - nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
Znałam ich bardzo dobrze, nie byliby zadowoleni z mojego widoku. Jednak ktoś powinien przy nich być. Mimo wszystko to oni mnie utrzymywali przez jakiś czas i mimo, że nie okazywali mi praktycznie żadnej sympatii, to jednak są jedyną moją rodziną.
- Halo? - niecierpliwił się mężczyzna. Dopiero teraz zauważyłam, że wstrzymałam oddech.
- Um... Tak, przepraszam... Przyjadę. - oznajmiłam.
- Dobrze, wyślę pani adres szpitala. - rozłączył się.
Ścisnęłam urządzenie w ręce opuszczając ją wzdłuż ciała. Spojrzałam na Floriana.
Perspektywa Floriana
- Coś się stało? - zapytałem, choć słyszałem doskonale każde słowo.
- Muszę wracać. - rzuciła i powolnymi ruchami zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Poczekaj - ująłem jej rękę. - Ale dlaczego? - ciągnąłem dalej swoją rolę. Dziewczyna opowiedziała szybko o rozmowie z doktorem. - Ale czy to nie przez nich trafiłaś na ulicę?
- Tak, Florian... Ale jednak są moją jedyną rodziną. Poza tym, gdyby nie to, nigdy nie poznałabym ciebie, Dezego i chłopaków... Ja muszę tam jechać - opowiadała żywo gestykulując. Bała się, a tego nienawidziłem.
- Z tym będzie problem... - tego się obawiałem.
- Jaki problem? - przymrużyła oczy.
- No bo... Nie jesteśmy w Polsce... - odbiegłem wzrokiem na wschodzący za oknem księżyc.
- Co?! Jak to? Więc gdzie my jesteśmy?! - uniosła się. Słyszałem, jak jej serce zaczyna szybciej bić.
- W Bułgarii. - powiedziałem. Czułem na sobie pełen pretensji wzrok.
- Przecież powiedziałeś... - jej głos się załamywał. Płacze? Dlaczego? Przecież to tylko kilometry. Ująłem ją za ramiona i odważyłem spojrzeć jej w oczy. Widziałem w nich niepokój i strach. Nagle zaczęła osuwać się na ziemię.
- Hope, co się dzieje? - spytałem. Nie rozumiałem dlaczego tak zareagowała. Wtedy zaczęła się dusić. Zdezorientowany nie wiedziałem, co mam robić. Ułożyłem ją bezpiecznie na podłodze i zawołałem chłopaków. Oni również nie mieli pojęcia, co robić. Po chwili Hope straciła przytomność.
- Dezy - ostrzegł Filip. Nie mylił się. Widziałem u niego ten błysk w oku. Głęboko oddychał. Nie wiele brakowało, by się przemienił.
- Dezy, nie - mruknął Rafał.
- Z-Zróbcie coś, błagam... - wycedził przez zęby.
- Florek zabierz ją i uciekaj. - nakazał Janek. Nie zwlekając zabrałem dziewczynę i czym prędzej wybiegłem z domu. Pobiegłem do lasu, w międzyczasie się przemieniając i błagając w myślach, by się nie obudziła.
Dezy miał niekontrolowane ataki i choć zdarzało się to rzadko, było dla niego, jak i dla wszystkich dookoła bardzo niebezpieczne.
Po jakimś czasie dotarliśmy na skraj lasu. Stamtąd widać już było światła miasta. Przemieniłem się z powrotem i niosąc dziewczynę na rękach dotarłem do szpitala.
*****
- Dlaczego nie wróciliśmy do chłopaków? Chciałam się z nimi pożegnać - Hope poprawiła swoją walizkę.
- Nie ma takiej potrzeby, mają przyjechać za tydzień. Będziemy razem nagrywać - wymyśliłem szybko. Chyba nie powiem jej, że Dezy zdemolował cały domek w lekkim przypływie emocji. Dziewczyna westchnęła i znudzona opadła na siedzenie. Z mojej kieszeni wydobył się dźwięk dzwonka.
- Halo Florian? - rozpoznałem głos Janka.
- Tak, cześć - przywitałem się.
- Wieesz... Jest taki mały problem - mruknął.
- Do rzeczy, Jasiek.
- Dezy nam uciekł. - wypowiedział szybko.
- CO?! - gwałtownie zahamowałem, przez co dziewczyna wbiła się w pas. - Przepraszam - szepnąłem do niej szybko.
- Nie utrzymaliśmy go. Trzeba go znaleźć. Nie mógł odejść daleko... - wyjaśnił, ale nie dałem mu skończyć.
- Zaraz będę - zakończyłem i się rozłączyłem.
- Co się stało? - patrzyła na mnie pytającym wzrokiem.
- Dezy wyszedł na spacer i jeszcze nie wrócił. - starałem się przedstawić wersję wydarzeń jak najbliższą z prawdą.
- Poinformuj mnie, jeśli będziecie coś wiedzieć. - poprosiła. Skinąłem głową i zająłem wolne miejsce parkingowe. Weszliśmy do budynku lotniska. Kupiłem jej bilet i ruszyliśmy do odprawy.
Nim podeszła do stanowiska, złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie.
- Uważaj na siebie - zaznaczyłem po czym uniosłem lekko jej podbródek i spojrzałem w oczy. Złożyłem delikatny pocałunek na czubku jej głowy i uśmiechnąłem się szczerze. Odpowiedziała tym samym, rumieniąc się.
- Ekhem... - przerwała nam pracowniczka lotniska. - Jeśli chce pan, by dziewczyna zdążyła na lot, to radziłabym już kończyć.
Podobało mi się, że nazwała Hope moją dziewczyną, ale nie zareagowałem. Przytuliłem ją mocno ostatni raz i pobiegła do odprawy. Pomachałem jej, gdy wchodziła do samolotu, ale tego już nie zobaczyła. Samolot odleciał, a ja ciągle stałem w miejscu.
Jeśli coś jej się stanie, nie daruję sobie tego.
_____________
W kolejnym rozdziale ktoś się pojawi :)
Przepraszam, że tak krótko :c
Bayo, Gofry
xoxo
Poprawione: 20.08.2018
im nowszy rozdział, tym mniej jest do poprawy :D
CZYTASZ
Silence | | Skkf
FanfictionFlorian objął mnie ramieniem i wolnym tempem kontynuowaliśmy drogę do domu. - Nie jest ci zimno? - zwróciłam się do niego przerywając wreszcie ciszę panującą pomiędzy nami od jakiegoś czasu. - Mnie? - zaśmiał się. - Skąd! To ja powinienem raczej c...