Weszłam do budynku i skierowałam się do recepcji. Podałam swoje dane i ruszyłam pod salę 12. Gdy tylko tam dotarłam, zobaczyłam przez przeszklone drzwi, dwie osoby leżące na łóżkach. W życiu nie rozpoznałabym w nich mojej rodziny, gdyby mi nie powiedziano, że to oni. Rozsunęłam drzwi i spokojnym krokiem weszłam do środka. Zajęłam miejsce koło łóżka ciotki. Schwyciłam jej spracowaną, szorstką dłoń i wbiłam wzrok w bladą twarz. Obrazowała spokój i odległość od szybkiego rytmu życia.
To nie trudne zatrzymać czas dla siebie. Problem w tym, że trudno do tego rytmu powrócić.
Po pomieszczeniu rozległ się głośny, powtarzany pisk wydawany przez kardiogram obok łóżka wuja. Zawołałam lekarza, reanimowali go. Zatrzymanie akcji serca. Wyrzucili mnie z sali, powiedzieli, żebym poszła się przewietrzyć.
Wyszłam z budynku i usiadłam na schodach. Wszystko działo się za szybko.
- Hope? - zapytał znajomy kobiecy głos.
Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam dziewczynę w moim wieku. Była to wysoka blondynka o dużych niebieskich oczach. Włosy opadały jej na czoło tworząc lekką grzywkę.
- Wiola? - spytałam nieco zdziwiona widokiem mojej przyjaciółki.
Dziewczyna usiadła obok mnie na schodach. Ostatni raz widziałam ponad cztery lata temu. Szczerze mówiąc prawie nic się nie zmieniła. Poznałam ją jak razem z rodzicami przeprowadzała się do domu obok mojego. Miałam wtedy około sześć lat. Rozumiałyśmy się bez słów. Byłyśmy po prostu nierozłączne. Niestety, Wiola musiała się wyprowadzić. Obie byłyśmy z tego powodu smutne. Obiecałyśmy że będziemy o sobie pamiętać. Gdy Wiola wyjechała straciłam z nią kontakt. Jednak dalej pamiętałam, do czasu, kiedy zaczęły się problemy.
- Coś się stało? O ile dobrze cię znam, nienawidzisz szpitali... - zagadnęłam.
- Tak, to prawda... Ale muszę tutaj przychodzić... Mama ma grypę i pomagam jej ogarnąć dom rodzinny. Tata w delegacji, brat za granicą... - opowiadała.
- Zaraz, czyli wróciliście do Warszawy? - zdumiałam się.
- Tak, dwa lata temu. To znaczy rodzice wrócili, a ja i brat wyprowadziliśmy się. On wyjechał za granicę, a ja zostałam. Mieszkam na obrzeżach Warszawy. - wyjaśniła. - A ty? Co u ciebie?
Momentalnie z mojej twarzy zniknął lekki uśmiech.
- Rodzice nie żyją. Długo by opowiadać... Trafiłam pod opiekę ciotki. Paweł zginął w wypadku, wyrzucili mnie z domu, trafiłam na ulicę. Pewien chłopak uratował mnie przed gwałtem... Jakby tak dobrze pomyśleć, to nie mam pojęcia jak to zrobił. Zaoferował mi mieszkanie i opiekę. - wyliczałam, kiedy mi przerwała.
- Hope, czy on ci... - zaniepokoiła się.
- Nie, nie! Jest moim przyjacielem... Nigdy nie poznałam wspanialszego i bardziej bezinteresownego człowieka niż Florian. Poznałam jego przyjaciół i szczerze uwielbiam każdego z nich. Poznałam jego brata. Najbardziej lubię to, że zawsze mi pomagają i są kochani - zakończyłam.
Dziewczyna uważnie obserwowała moją twarz z szerokim uśmiechem.- Więc? - klasnęła w dłonie.
- Więc? - uniosłam prawą brew.
- Kiedy ślub? - roześmiałam się cicho i wróciłam wzrokiem na jej twarz w oczekiwaniu na taką samą reakcję, jednak jej wyraz twarzy wskazywał jedynie powagę. - Pamiętaj, że chcę być świadkiem!
- Nie jestem pewna, czy czuję coś do któregokolwiek... Są wspaniałymi przyjaciółmi i chciałabym, by na razie tak pozostało. - westchnęłam.
CZYTASZ
Silence | | Skkf
FanfictionFlorian objął mnie ramieniem i wolnym tempem kontynuowaliśmy drogę do domu. - Nie jest ci zimno? - zwróciłam się do niego przerywając wreszcie ciszę panującą pomiędzy nami od jakiegoś czasu. - Mnie? - zaśmiał się. - Skąd! To ja powinienem raczej c...