• 25 Spotkanie

217 24 93
                                    

PERSPEKTYWA FLORIANA

- Czemu tak długo go nie ma? - mruknęła znudzona Martyna. 

- Nie wiem, ale jeśli za chwilę się nie pojawi, to sam po niego pójdę. - odparłem nieco podenerwowany. Od jakichś trzydziestu minut siedzimy czekając na Georga, który poszedł załatwić nam spotkanie ze swoim tajemniczym szefem. 

Powoli tracę już cierpliwość, podróżujemy od kilku dni i jestem wykończony. Nie mam szansy na chociażby chwilę odpoczynku... Ale wiem, że warto. Robię to dla Hope, znajdę ją i nigdy więcej nie wypuszczę z moich ramion. Nauka opanowania, dzień pierwszy.

- Florek. - uniosłem głowę by spojrzeć na brata siedzącego na gałęzi drzewa, przy którym spędziliśmy ostatnią noc. - Czy ty... Dobrze się czujesz? 

- Huh? - nie do końca zrozumiałem jego pytanie. 

- Cóż, jesteś blady... Strasznie blady. - powiedział. W jego oczach zobaczyłem troskę, co było jak ukłucie w serce. 

- Jest okej. - skinąłem, choć było zupełnie inaczej. Czułem się, jakby tęsknota coraz bardziej mnie osłabiała. Tak, jakby każda sekunda trwała wieczność. Poprzysiągłem sobie, że ją znajdę i uratuję. To mnie zabija, ale jednocześnie daje chęć do życia. 

Dezy przeciągnął ciche "m-hm" i zeskoczył na ziemię. Stanął prosto przede mną i analizował moją twarz. 

- Co? - wysiliłem się na sztuczny uśmiech. Chyba na tą jedną sekundę zapomniałem, że jest moim bratem. Poznał fałsz w moim geście. 

- Wraca. - odezwała się dziewczyna w momencie, gdy Dezy chciał już coś powiedzieć. Wyjrzałem zza pleców brata i rzeczywiście zauważyłem zbliżającą się do nas sylwetkę starszego mężczyzny. 

- Dobre wieści. - oznajmił z uśmiechem. - Mamy pozwolenie na spotkanie. 

Wraz z jego słowami poczułem, jakby ktoś wlał we mnie życie w jednym momencie. Ze szczęścia wysunąłem aż pazury. 

Kontrola. Uspokój się, Flo. 

- Kiedy, gdzie i... - zacząłem wypytywać. 

- Spokojnie, jest tylko jeden warunek. - zaśmiał się mężczyzna. No jasne, zawsze jest jakieś "ale". 

- Zrobię wszystko. - powiedziałem od razu. Chcę moją Hope. 

- Musisz pójść tam sam. 

- Nie. - zaprzeczył Dezy. Obrzuciłem go wściekłym spojrzeniem. Spokój. Mój brat miał rację, to niebezpieczne. Ale jednak tęsknota jest dla mnie zbyt silna. 

- Dezy... - szepnąłem. - Dam sobie radę. 



PERSPEKTYWA HOPE

- Dzień dobry, kochanie. - przywitał się Remek, gdy zeszłam po schodach do kuchni. Od jakiegoś czasu sama budzę się wcześnie. - Jak się spało? 

- W porządku, dziękuję. - ziewnęłam siadając na krześle koło stołu. Za chwilę przede mną pojawił się talerz z pysznymi kanapkami i kubek kawy z mlekiem. Chłopak usiadł naprzeciwko i z delikatnym bananem na twarzy obserwował, jak jem. - Mam coś na twarzy? 

- Nie, nie. - zaśmiał się. - Po prostu jesteś piękna. 

Na moich policzkach pojawił się lekki rumieniec, a próba ukrycia go za włosami ponownie wywołała jego cichy śmiech. 

- Co powiesz na poranny spacer? - zaproponował. 

- Pewnie, czemu nie... - przytaknęłam odkładając talerz i kubek do zlewu. - Tylko się przebiorę. - wskazałam na moją ciepłą, żółtą piżamę. 

- Nie musisz. - wzruszył ramionami z zadziornym uśmiechem. 

- Owszem, muszę. Krótkie spodenki to chyba nie za dobry pomysł. - zachichotałam. 

- Ja nie narzekam. - mruknął przytulając mnie, za co dostał kuksańca w ramię. 

- Za chwilę wrócę. - mówiąc to udałam się na górę, do pokoju. Przebrałam się w biało-czarną bluzkę w paski i szerokie, bordowe spodnie na szeklach. Rozczesałam włosy i pozostawiłam je proste. Włożyłam buty i zbiegłam po schodach do drzwi. 

Brunet już na mnie czekał. Pomógł mi włożyć mój płaszcz, w kolorze podobnym do spodni. Sam miał już na sobie jesienną kurtkę i buty. Otworzył drzwi i wyszliśmy oboje na zewnątrz. Do domu prowadziła długa, polna droga, która w pewnym momencie skręcała do lasu. Z moich wspomnień zdołałam wyznać, iż często tam chodziłam na długie przechadzki. 

Kiedy zbliżaliśmy się do niego, mogłam podziwiać piękno mieniących się wszystkimi kolorami liści. Zawiał chłodny wiatr, więc Remek objął mnie ręką. Okolica była bardzo spokojna i zanim spostrzegłam, za nami nie było widać już domu. Rozmawialiśmy praktycznie przez całą drogę. Chłopak opowiadał mi historie, jakie przeżyliśmy w tym miejscu. Moje pomysły bywały na prawdę szalone. On jednak był dla mnie troskliwy i opiekował się mną. Czułam, że z każdym dniem ufam mu coraz bardziej. 

Na naszej drodze pojawiła się w oddali sylwetka młodego mężczyzny. To do prawdy pierwsza osoba, którą spotkaliśmy od początku naszej przechadzki. Zdziwiło mnie nieco, że przyspieszył zaraz po tym, jak nas zauważył. Gdy był już bliżej, mogłam mu się przyjrzeć. Miał jasnobrązowe włosy, zielone oczy i był całkiem dobrze zbudowany. 

- Hope! - krzyknął nieznajomy. Spojrzałam za siebie, lecz nikogo nie zobaczyłam. 

- Remek? O co chodzi? - zdziwiłam się, na co posłał mi spojrzenie mówiące, iż on też nie ma rozumie tej sytuacji. 

- Hope! Nawet nie wiesz jak długo cię szukałem. - mówił nieznajomy, jakby drżącym głosem. Gdy zbliżył się na odpowiednią odległość, przyciągnął mnie do siebie i zamknął w uścisku. 

- Co do... - pisnęłam z całej siły odpychając chłopaka. Jego twarz wyrażała jednocześnie rozpacz i wściekłość. Odskoczyłam w stronę Remka, który wydawał się być zszokowany tym wydarzeniem. 

- Hope? - do moich uszu dotarł szept nieznajomego. Z jego oczu płynęły łzy. 

- Przepraszam? Ja mam na imię Paula... Nie wiem o co panu chodzi... - mówiłam nieco roztrzęsiona. Nie wiedziałam do końca co się dzieje, ale moje myśli oszalały. Ten człowiek wydał mi się bardzo znajomy, ale nie mogłam połączyć jego twarzy z żadnym wspomnieniem. Zatrzymałam wzrok na jego oczach, które jakby zabłysły złotym blaskiem. Usłyszałam, jego głos, gdy mówił imię "Hope", lecz to co widziałam temu przeczyło. 

- Co jest, koleś? Odwal się od mojej dziewczyny! - warknął Remek i pociągnął mnie za rękę w stronę domu. Ja jednak nie mogłam oderwać spojrzenia od jego zielonozłotych tęczówek, które wypuszczały kolejne krople łez. Głęboko w sobie poczułam ból. Jakbym go zraniła, choć nie miałam pojęcia kim jest. 

Zdążyłam tylko zobaczyć, że upadł na kolana i cały czas patrzył, jak odchodzimy. Potem odwróciłam głowę i jakoś bałam się zobaczyć twarzy bruneta. 

- Dziwne. - mruknęłam. - Bardzo dziwne. 

- Racja. - zgodził się chłopak. - Jakiś walnięty facet. 

Ja jednak miałam na myśli zupełnie coś innego. Czułam, jakby spotkanie tego chłopaka dało mi coś w stylu klucza do drzwi w mojej głowie. Nie miałam jednak pojęcia do których i jak mam je otworzyć. 

____________

PRZECZYTAJ PROSZĘ NOTKĘ

cóż, te progi gwiazdkowe nie mają sensu xD

mam wenę - to piszę i mam nadzieję, że to nam wszystkim będzie pasować.

jednakowoż komentarze i gwiazdki mnie motywują, więc jeśli podoba Ci się książka, to zostaw ocenkę i jakiś fajny komentarz, będzie mi bardzo miło 💖🌌

złapała mnie trochę depresja, bo był koncert TOP, no i nie udało mi się zdobyć biletu... Mam nadzieję, że rozumiecie. 

Stay alive, guys ||-// 

Silence | | SkkfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz