Pół roku później
- Scotty! - uściskałem mocno swojego brata.
- Wolność! - wykrzyczał, przytulając mnie tak, że chyba połamał mi ze trzy żebra na raz, po czym szybko odepchnął - Dobra, nie przyzwyczajaj się tak! - oznajmił, po czym podszedł do Tommiego - Hej, Thomas! - uścisnął go krótko.
- Dobrze cię widzieć! - powiedział z uśmiechem Tommy.
- Ktoś czeka na ciebie w domu. - poinformowałem Scotty'ego.
- Niech zgadnę? Rodzice? - odpowiedział głupio.
- Też. - potwierdził częściowo Thomas.
- Brenda? - spytał.
Pokiwałem twierdząco głową.
- To jedziemy! Na co czekamy?! Co tak stoisz, bro! - popchnął mnie w stronę auta, a Tommiego złapał za ramię i ciągnął za sobą.
- Jezu, Scott! Nie ucieknie ci przecież! - skarciłem go.
- Mam ci przypomnieć jak ty wychodziłeś z zakładu i cały czas gadałeś o Thomasie? - upomniał Scotty.
- Naprawdę? - Tommy spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Przecież wiesz, że tylko o tobie myślę całymi dniami. - powiedziałem, muskając lekko ustami jego policzek.
* * *
Ustałem z moim chłopakiem w progu i patrzyłem jak Scott wita się czule z mamą, potem przytula mocno ojca, który musiał jak zwykle posłać ostrzegawcze spojrzenie Thomasowi.
Westchnąłem cicho. Odkąd mój ojciec dowiedział się, że chodzę z Tommym, trzyma go na dystans, ale myślę, że powoli znowu nabiera do niego zaufania. Oczywiście nie powiedziałem ojcu, że jestem z Thomasem. Jakoś nie miałem czasu na to. Jeśli przytulanie, całowanie, molestowanie i kochanie się z Tommym to brak czasu.
Tata nakrył nas jak któregoś dnia po szkole, Tommy zaparkował pod moim domem i pocałował namiętnie, myśląc, że ojciec jest w pracy. No cóż...nie był w pracy.
- O czym myślisz? - wyszeptał do mnie Thomas.
Oderwałem wzrok od Scotta przytulającego Brendę i spojrzałem na Tommiego.
- O tym, że cię kocham. - odrzekłem, uśmiechając się do niego lekko.
- Wracamy? - zaproponował, zjeżdżając wzrokiem na moje usta.
Zrobiło mi się strasznie gorąco.
- Mamo? My już jedziemy. - powiedziałem do niej szybko.
- Gdzie? - zdziwił się Scotty.
- No cóż...nie mówiłem ci, ale już jakiś czas mieszkam z Tommym. Sonya wyprowadziła się do Minho. - wyjaśniłem - Więc całą górę masz dla siebie. - dodałem z uśmiechem.
- Ej no! Komu ja będę robić kawały?! Kogo będę lał wodą z samego rana? Komu będę podkładał moje skarpety pod poduszkę? - zmartwił się mój brat.
Zaśmiałem się cicho.
- Jakoś to przeżyjesz, bro. - stwierdziłem, po czym złapałem Thomasa za rękę i wyszliśmy z domu.
- Dobrze, że wprowadziłeś się do mnie. Nie wiem czy wytrzymałbyś ze Scottem. - odezwał się Tommy, wsiadając do samochodu.
Zająłem miejsce koło niego.
- Wytrzymałem tyle lat, więc wytrzymałbym jeszcze trochę, ale mimo wszystko cieszę się, że mieszkam z tobą, bo mogę wtedy molestować cię kiedy chcę. - powiedziałem i splotłem nasze ręce pomiędzy siedzeniami gdy samochód ruszył w drogę.
Zawsze tak podróżujemy razem. Nasze ręce praktycznie się ze sobą nie rozstają.
Tommy posłał mi gorące spojrzenie. Takie od którego wiedział, że się rozpływam.
- Przestań! W końcu panuję jakoś nad porządaniem, a ty to psujesz! - roześmiałem się.
- Panujesz? Czyli to, że nie molestujesz mnie już w miejscach publicznych nazywasz ponowaniem nad tym? - spytał.
- To jakiś postęp. - zauważyłem.
- Tak, ale skarbie...- pokręcił głową z powagą - Nadrabiasz wszystko w domu. - dokończył i uśmiechnął się lekko.
- No ale hej! Przeszkadza ci to? - zapytałem.
- Nigdy. - odparł.
Uśmiechnąłem się szeroko i wyjrzałem przez okno.
- W końcu w domu. - ucieszyłem się.
Zawsze będę miło wspominać mieszkanie z rodzicami i Scottym, ale teraz dom Thomasa jest moim domem i to takim prawdziwym, takim do którego mam ochotę wracać codziennie po szkole.
- Masz rację. - Tommy zgasił silnik i spojrzał na mnie, po czym uniósł nasze złączone dłonie i pocałował krótko moją rękę i O Mój Boże, wyglądał przy tym tak seksownie.
- Kto ostatni w sypialni, ten zmywa podłogę w całym domu przez tydzień! - wykrzyczałem, szybko wysiadając z auta.
Niestety zapomniałem, że Thomas trzyma mnie za rękę. Pociągnął mnie za nią, przez co znów znalazłem się w aucie, natomiast on już pędził w stronę domu, śmiejąc się głośno.
- Ej! To niesprawiedliwe! - oburzyłem się.
- Nie umiesz przegrywać, słońce! - stwierdził i oparł się o drzwi od domu.
Podeszłem do niego i udałem, że chce go objąć w pasie, a w rzeczywistości nacisnąłem na klamkę i Thomas wpadł do domu, zwalając się na podłogę. Przeskoczyłem nad nim i ruszyłem w stronę schodów.
- Co to miało być?! - wybuchł.
- Nie umiesz przegrywać, słońce! - powtórzyłem jego słowa.
- Zaraz ci dam...- wymamrotał niewyraźnie pod nosem.
Pokonałem ostatni schodek i spojrzałem w dół. Tommy biegł w moją stronę. Zaśmiałem się głośno i ruszyłem do drzwi sypialni. Dopadł mnie zanim zdążyłem je otworzyć.
- I co teraz? - spytał, całując mnie w szyję.
Zachichotałem i objąłem go w pasie.
- Tym razem remis. - zdecydowałem.
- Remis. - zgodził się z uśmiechem, po czym przyciągnął mnie do gorącego pocałunku.
Jęknąłem w jego usta gdy zacisnął dłonie na moich biodrach. Oderwałem jedną rękę z jego pleców i wymacałem klamkę od drzwi sypialni. Wpadliśmy do niej nadal przytuleni i całujący się namiętnie.
- Jestem twój, a wiesz czemu? - spytał Tommy, gdy jego usta zjechały na moją szyję.
- Czemu? - ciekawiła mnie jego odpowiedź.
Oderwał wargi od mojej skóry i zajrzał mi głęboko w oczy z czułością.
- Bo zostałeś. - powiedział.
Moją twarz rozjaśnił uśmiech.
THE END
NOTKA OD AUTORA
MEEEEEE 😱😰 Tak trudno mi się rozstawać z tym ff no ale cóż...wszystko się kiedyś kończy (oprócz Dylmasa, on trwa wiecznie) ❤Jeszcze raz dzięki za wszystko ❤❤❤
#DylmasForeverAndEver
#DyluDyluNaBadylu
#BaseballNaWampiry
CZYTASZ
Stay With Me (Dylmas)
FanfictionPisane w roku: 2016/2017 Dylan jest szkolnym rozrabiaką. Dzień bez bicia to dla niego nie lada wyzwanie. Na świecie istnieją wampiry, które ujawniły się przed ludzkością dwa lata temu. Dylan ich nienawidzi. Co się stanie gdy będzie musiał chodzić...