Powód nr 1: nie zabiłem go, bo miał gepardzią kondycję fizyczną.

3.3K 492 156
                                    

Park Jimin był tancerzem

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Park Jimin był tancerzem. Tańczył w stylu hip-hop, breakdance, new age, nowoczesnym, współczesnym, ale zdecydowanie najbardziej się cieszył, kiedy razem z Hoseokiem bawili się w popping.

Po tym jak Taehyung przedstawił Jimina swojemu chłopakowi, ci zaprzyjaźnili się do tego stopnia, że zaczęli razem ćwiczyć i we dwóch spędzać dużo czasu nie tylko na samym tańczeniu. Zazwyczaj spotykali się w piątki, ale na ich nie szczęście akurat w ten dzień, największa sala była zajmowana przez klub kickboxingu, więc Hoseok z Jiminem, póki wciąż było ciepło (a raczej gorąco), tańczyli na szkolnym boisku.

I nie byłoby mi nic do tego, gdyby nie to, że sam korzystałem z ich dyspozycji kluczami do bramy. Brałem wtedy piłkę do kosza i razem z Taehyungiem graliśmy w Grzybka albo rozgrywaliśmy szybki meczyk jeden na jednego. Nie chcę oczywiście się przechwalać, ale za każdym razem odsyłałem Tae z płaczem do Hoseoka. Byłem dla gówniarza zbyt dobry, a on wyjątkowo źle znosił porażki. Nie udawałem, że dawało mi to ogromną satysfakcję.

Lubiłem z nim grać, chociaż jego humorki momentami były nieznośne. Tak jak wtedy, kiedy wkurzył się, że po raz kolejny zablokowałem jego rzut. A to było dość dziwne, bo młodszy był wyższy ode mnie. O cztery centymetry, ale w koszykówce każdy milimetr jest przecież na wagę złota.

- Hoseok! - zawołał rozzłoszczony. Odwrócił się na drugą stronę boiska, gdzie do płynącej z przenośnego głośnika muzyki dwójka tancerzy układała w pełnym skupieniu choreografię. Hoseok jakoś nie zwracał uwagi na wołanie swojego chłopaka, był zbyt skupiony na tym, by poprawić Jimina w wykonywaniu jednego z ruchów. 

Pan-rozpieszczony-Taehyung skrzyżował ręce na piersi i usiadł obrażony na zimnym asfalcie.

- Tae, wstań, bo się przeziębisz - powiedziałem, wykonując celny rzut do kosza z trzech metrów. Gdy piłka szczęśliwie wpadła do obręczy i przeleciała przez siatkę, podszedłem do młodszego. Nie lubiłem, kiedy robił takie sceny, przypominało mi to zajmowanie się małym dzieckiem. A nieszczególnie lubiłem dzieci.

Objąłem go rękami pod pachami, po czym uniosłem w górę.

- Odkąd zapoznałem go z Jiminem, nie zwraca na mnie uwagi - szepnął, nieco zawiedzionym głosem. Otrzepał spodnie z naniesionego na asfalt piasku.

- Sam jesteś sobie winny - burknąłem. Odwróciłem się, by iść po piłkę i wtedy poczułem, jak Tae zaczepnie kopie mnie w łydkę.

- Hoseok! Zajmij się swoim chłopakiem, bo znowu zachowuje się jak bachor! - wrzasnąłem.

Nie miałem najmniejszej ochoty niańczyć Kima. Z jednej strony mi to nie przeszkadzało, ale z drugiej szybko przypominałem sobie, jak rozwydrzony, nieznośny i rozpieszczony przez Hoseoka był ten dzieciak. Pełnoletni co prawda, ale wciąż dzieciak.

Muzyka, do której choreografię układali tancerze, po chwili ucichła, a nasza strona boiska powiększyła się o dwie osoby.

- Dwa na dwa? - zaproponował Jimin, który uniósł ręce, splótł je nad głową i wyciągnął, rozciągając przy tym kręgosłup oraz barki.

Dlaczego nie zabiłem Park Jimina || myg•pjmWhere stories live. Discover now