Powód nr 10: nie zabiłem go, bo uwielbiał moją muzykę.

2.6K 430 52
                                    

Scena była ogromna

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Scena była ogromna.

Przede mną - mnóstwo miejsc, które dzisiejszego wieczoru zapełnią się po brzegi.

Za mną - ogromny ekran, który mienić się będze przeróżnymi obrazkami, utrzymanymi w klimacie ciężkiego hip-hopu.

Ściskałem w przepoconych dłoniach mikrofon, w środku czując się jak małe dziecko, które stoi przed zupełnie nowym, nieznanym światem.

- Panie Yoongi, proszę. Oto lista kolejności. - Menedżer podał mi papier, o który poprosiłem kilka chwil wcześniej, i niezwłocznie go przejrzałem. Po przeczytaniu kolejności piosenek, złożyłem kartkę na pół i wsunąłem do tylnej kieszeni spodni, by w razie wypadku móc jeszcze na nią zerknąć. Przy okazji poprawiłem też słuchawkę w uchu, by nie zsuwała się w trakcie próby.

Zainteresowany odgłosem kroków, zerknąłem w stronę kulis, zza których na scenę właśnie wchodził Hoseokie.

- Już jestem - powiedział spokojnie, przerzucając mikrofon z jednej ręki do drugiej.

W świetle, które co chwila zmieniało swój kolor, ciężko było mi dostrzec jego twarz, choć na pewno nie myliłbym się, gdybym założył, iż na jego sercowych ustach za gościł szeroki uśmiech.

Cóż, Hoseok nie był on do końca przekonany co do zajęcia się rapem szczególnie, że szkolił się wokalnie, ale głównie tanecznie. Niemniej jednak miał w swoim sposobie rapowania, coś, co urzekało i przyciągało uwagę; był oryginalny, niepowtarzalny, brudny, ale przy tym piękny.

Dlatego ogromnie cieszyłem się, kiedy mimo wszystko zgodził się podpisać kontrakt i występować z nami na scenie. Miałem jednak świadomość, że taka zmiana ścieżki wymaga przyzwyczajenia do gruntu, więc wszyscy staraliśmy się wspierać go w tym i nie naciskać. Jeśli jednak nie będzie tego czuł, jeśli stwierdzi, że woli tańczyć, nie będę go siłą zatrzymywał. Przecież nikt inny tak jak Hoseok nie zasługuje na spełnienie swoich marzeń.

- No nareszcie. Ile można siedzieć w łazience! - Namjoon zerwał się z siedzenia przy brzegu sceny. Jego niski, męski głos rozbrzmiał donośnie po całej sali, nawet bez dodatkowego nagłośnienia.

W ogóle się nie stresował. Był pewny siebie i swojej muzyki, a to mi mocno imponowało. O ile ja miałem zawsze jakieś wątpliwości, o tyle on nie miał ich nigdy.

- Możemy od razu zacząć z pierwszym kawałkiem? - spytał blondyn do mikrofonu, by dźwiękowiec po drugiej stronie sali go usłyszał.

Już po chwili jego prośba została spełniona; całą salę wypełniła znajoma melodia, a wraz z nią delikatny stres przed pierwszą, oficjalną próbą zniknął.

Po fragmentach Namjoona i Hoseoka mogłem w końcu dojść do mikrofonu. Pewnie zacząłem swoją część, nie mając żadnych wątpliwości czy obaw. Chodziłem po scenie, przy okazji badając i oswajając się z nią; nie chciałem przecież zejść podczas koncertu po złej stronie czy potknąć o jakąś wbudowaną wypustkę bądź dziurę. Gdy spojrzałem na miejsca w pierwszym rzędzie, dostrzegłem Jimina i Taehyunga, którzy akurat zajmowali siedzenia. Wyskoczyli niby tylko po picie, ale nie było ich pół godziny!

Hoseok męczył się cały poranek, wręcz błagał staff, żeby mogli uczestniczyć w naszej próbie, oni tak w trakcie sobie wychodzą, a potem wracają, jak gdyby nigdy nic?!

Musieliśmy z Hobim się za nich wstydzić! Przecież to był całkowity brak poszanowania naszej pracy oraz całej reszty ludzi w tym budynku.

No dobra, przynajmniej ja świeciłem głupio oczami. Hoseokie cieszył się jak głupek, bo miał obok siebie swoje kochane słoneczko, któremu właśnie posyłał uroczego, dyskretnego buziaka.

- Na scenie masz być hardkorowym raperem, a nie ciepłą kluchą, Hobi - skarcił go od razu Namjoon, co trochę mnie rozbawiło. Przez to, że chciało mi się śmiać, całkowicie zjechałem z tonacji.

Wtedy muzyka ucichła, a menadżer podniósł się z siedzenia i machnął ręką do dźwiękowca, by od nowa puścił utwór.

- Jeszcze raz, skupcie się! - krzyknął.

- Przepraszam - powiedziałem skruszony, wycofując się nieco w głąb sceny.

Kolejne piosenki szły nam naprawdę dobrze, a każdy z nas czuł się, jakby w końcu był w odpowiednim miejscu. Widziałem, że ze sceny biła pozytywna energia, bo to ewidentnie udzieliło się naszym wszystkim, obecnym słuchaczom. Nie tylko Jiminowi oraz Tae, ale też stylistkom, oświetleniowcowi, który za konsoletą poruszał się w rytm bitu, i jeszcze paru innym osobom. Nawet właściciel obiektu był zachwycony naszym występem, a to była przecież tylko głupia próba!

Co jakiś czas zerkałem na Jimina oraz Taehyunga, bo tak naprawdę to na ich opinii zależało mi najbardziej. O naszym dobrym przygotowaniu do występów przekonał mnie moment, kiedy obaj wstali z miejsc i razem z nami śpiewali refren. Jakoś tak cieplej na sercu mi się zrobiło, gdy Jimin wykonywał mój fragment ze mną. Za każdym razem widziałem, że ruszał ustami za tekstem dokładnie wtedy, kiedy ja robiłem to samo.

Przy ostatniej piosence ukucnąłem przy brzegu sceny blisko miejsca, gdzie była dwójka młodszych. Wyrzucając z siebie tekst do mikrofonu, patrzyłem prosto na Jimina, który sam podszedł do mnie i pomimo głośnej muzyki oraz słuchawki w uchu, mogłem usłyszeć, że śpiewał razem ze mną, trafiając idealnie w każde słowo.

Trwaliśmy tak dłuższą chwilę, dopóki moja część się nie skończył, a wraz z nim cała piosenka.

Wtedy zobaczyłem ten uroczy, serdeczny uśmiech Jimina, którym obdarzał mnie, patrząc się bezczelnie w moje oczy.

Nie mogłem się powstrzymać i sam lekko wykrzywiłem usta w ciepłym uśmiechu. Uniosłem rękę, po czym poczochrałem jego czarne włosy.

- Nie sądziłem, że znasz cały tekst - powiedziałem, cofnąwszy dłoń.

- Słucham waszej płyty bez przerwy. Nauczyłem się przy okazji. - Pokiwałem deliaktnie głową na odpowiedź, ani na moment nie odwracając wzroku od młodszego. - Po prostu uwielbiam twoją muzykę - dodał, opierając się rękami o krawędź sceny.

Gdy to powiedział, poczułem napływające szczęście. Usłyszenie tego od Jimina było cenniejsze, niż te same słowa wypowiedziane przez najlepszego rapera wszechczasów.

Póki Parkowi podobała się moja muzyka, nic więcej nie miało znaczenia.

- Dziękuję. To najpiękniejszy komplement, jaki usłyszałem. - Czułość w moim głosie zaskoczyła nawet mnie, ale nie mogłem nic na to poradzić.

- Tylko szybko się rozpraszasz, hyung. - Jimin zmarszczył uroczo nosek. - I kiedy wchodzisz na wysokie tony, bardzo drży ci głos - powiedział przepełniony pewnością siebie, zaczepnie klepiąc mnie w kolano.

- Idź ty, kurduplu jeden - burknąłem. Stanąłem na nogi i wyraźnie rozdrażniony wycofałem się na sam środek sceny.

Będzie mnie pouczał?! Jeszcze czego! Muzyka to mój dział, niech on się zajmie swoim tańcem! Ja mu przecież nie mówię, że wysoko nie podskoczy, bo ma tylko sto siedemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, albo że baletmistrzem z tak umięśnionymi udami to nie zostanie!

Dlaczego nie zabiłem Park Jimina || myg•pjmWhere stories live. Discover now