Patrzyłem na swój stan konta, wciąż nie mogąc uwierzyć, jaka kwota się na nim znajduje. Ściskając w dłoni bankowy wyciąg, stałem przy niewielkim oknie z obdrapaną ościeżycą. Od dobrych kilkunastu minut trwałem w tej jednej pozycji, wzrokiem badając każdą kolejną operację, jaka działa się na moim koncie.
- Kurwa mać - mruknąłem pod nosem i odsunąłem się od okna. Odłożyłem dokument na szafkę, jednak po chwili ponownie ją złapałem, jakby w tym krótkim momencie na papierze miała pojawić się zupełnie inna suma.
- Yoongi, wróciłem!
Do moich uszu dotarło wołanie Jimina, jednak nie zwróciłem na niego najmniejszej uwagi. Jedynie położyłem się na łóżku i wyciągnąłem przed siebie dłonie z papierem, by jeszcze raz zerknąć na dostępne środki.
To niemożliwe.
- Hyung? - Park przekroczył niepewnie próg pokoju i westchnął, kiedy zobaczył mnie z wyciągiem konta w rękach.
- Dwa i pół miliona won, Jimine - szepnąłem, zerkając na młodszego.
Chłopak miał nieco przestraszoną minę, kiedy podałem mu taką kwotę. Bezzwłocznie podszedł do łóżka i niedelikatnie wyrwał mi kartkę z rąk. Przekręciłem się wtedy na brzuch, chowając twarz w miękkiej pościeli.
Park przestudiował szybko całe saldo co najmniej dwa razy, zanim powiedział cokolwiek.
- Aż tyle? Skąd?
Czarnowłosy usiadł obok, od razu zakładając nogę na nogę, oparł łokieć o kolano i ułożył na ręce brodę.
- Jakiś producent kupił od Namjoona nasz wspólny bit. Dzisiaj Joonie podzielił między nami tę kwotę i wysłał. A-a to tylko początek, bo w tej wytwórni przesłuchali też demo, które nagraliśmy z Hobim i jutro mamy całą trójką iść na rozmowę bo- urwałem. Uniosłem się nieco na łokciach i odwróciłem głowę tak, by móc zerknąć na Jimina. - Chcą podpisać z nami stały kontrakt.
- To wspaniale! Powinieneś się cieszyć, hyung! Przecież tworzenie muzyki było twoim marzeniem - powiedział wesoło. Odrzucił na bok kartkę, która dziwnym slalomem powoli opadła na podłogę, a sam w tym czasie rzucił się na mnie i mocno przytulił do moich pleców.
- Jimin, ja podpiszę stały kontrakt.
- Hyung, podpiszesz stały kontrakt!
Musiałem to powtarzać tak często, dopóki to do mnie dotarło w stu procentach; nie mogłem uwierzyć w to, że moje marzenia właśnie się spełniały. Wszystko musi się zmienić, na pewno na lepsze! Nie będę musiał się martwić o żaden grosz, koniec z obwinianiem się za to, że nie wspomagam rodziców, bo w końcu będę mógł to należycie zrobić.
Niedelikatnie zrzuciłem Jimina ze swoich pleców i znowu podszedłem do okna. Położyłem ręce na biodrach, popatrzyłem na ulicę; nagle wszystko, co wydawało mi się znane, wyglądało zupełnie inaczej. Bardziej... kolorowo, weselej. Przestałem nienawidzić tego miejsca. Przecież to dzięki tej nie za bogatej dzielnicy, niewielkiemu mieszkanku i Jiminowi spełniałem swoje marzenia! To takie ciepłe, miłe uczucie, kiedy ktoś w końcu docenił moją ciężką pracę.
- Jimin! Ja podpiszę stały kontrakt! - wykrzyczałem z szerokim uśmiechem na ustach, odwracając się twarzą do młodszego. Chłopak od razu podłapał mój dobry nastrój, przez co podszedł do mnie i jak tylko podskoczyłem, podskoczył razem ze mną! To było takie pięknie!
- Jestem taki szczęśliwy! - Czułem, jak moje gardło zaczynało niebezpiecznie drżeć i kłuć z nieprzyjemnego bólu. Wykrzyczałem to tak głośno, że cała dzielnica z pewnością mogła usłyszeć moją radość, ale nie potrafiłem inaczej. Targało mną zbyt wiele pozytywnych emocji, a skaczący ze mną Jimin tylko podsycał mój dobry nastrój. Złapałem go za ręce i razem odrywaliśmy się od ziemi, dodatkowo jeszcze kręcąc po pokoju.
- Gratulacje! Ale się cieszę! - pisnął radośnie. Splótł nasze palce, po czym delikatnie ścisnął moje ręce, by w przypływie radości, przypadkiem się ode mnie nie oderwać.
Skakaliśmy przez kilka dobrych chwil i przestaliśmy dopiero, kiedy zabrakło mi oddechu. Wtedy stanąłem w miejscu, a Jimin nagle zmniejszył dystans między nami. Jego twarz znajdywała się coraz bliżej i bliżej, momentami nawet miałem wrażenie, że czułem na twarzy jego przyśpieszony oddech, a zapach ulubionych perfum stawał się coraz intensywniejszy. Sekundę później poczułem jego ręce, które oplótł na mojej szyi, by mocno się przytulić.
- Hyung, jesteś wspaniały - szepnął tuż przy moim uchu. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, kiedy to powiedział i przez chwilę nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Byłem tak zadowolony, że nie potrafiłem ustać w miejscu, a tulący się Jimin jeszcze bardziej bałaganił w moich emocjach. Chciałem wyjść na ulicę i mówić każdemu przechodniowi o tym, że nie ma w życiu piękniejszego momentu niż ten, kiedy marzenia przestają być tylko i wyłącznie marzeniami.
Ale miałem przy sobie Parka, bez którego te fantazje by się nie spełniły. To on był przecież ich częścią, a dzielenie złotego szczęścia akurat z nim, cieszyło mnie jeszcze bardziej.
Oplotłem ręce na talii młodszego i wtuliłem go mocniej. Jego bliskość w tamtym momencie była tym, czego silnie potrzebowałem, bo dzielenie z nim najwspanialszych chwil, stało się uzależniające. Oparłem policzek na jego ramieniu i uśmiechnąłem sam do siebie, mogąc bez oporów przyjmować jego ciepło, wdychać słodki zapach.
- Jimine, idziemy to uczcić - szepnąłem, odsuwając się po dłuższej chwili od czarnowłosego.
- Pizza?
- Pizza.
YOU ARE READING
Dlaczego nie zabiłem Park Jimina || myg•pjm
Fanfic» To nie tak, że kocham Jimina. Po prostu żyjemy ze sobą, śpimy razem, wspieramy się, dzielimy radościami i smutkami. Ja wciąż chcę się go pozbyć, ale z każdym dniem jest to coraz trudniejsze. « Min Yoongi planuje „zabić" Park Jimina w ramach zemsty...