Stosunkowo twardy materac dużego, dwuosobowego łóżka ugiął się, kiedy tylko Jimin na nim usiadł. Ciepła pościel dźwięcznie zaszeleściła i nim się obejrzałem, blondyn już leżał obok mnie, wcierając w swoje nieduże dłonie ulubiony, aloesowy krem do rąk.
- Hyung, co czytasz? - zapytał, ciekawym wzrokiem błądząc po ciemnej okładce przeciętnej grubości książki, którą - w trakcie poszukiwań idealnej pozycji do czytania - trzymałem nad twarzą już dobre kilka minut.
- Coś, co prawdopodobnie nigdy cię nie zainteresuje - mruknąłem od niechcenia w odpowiedzi. Kątem oka zerknąłem na Jimina obok i westchnąłem, gdy dostrzegłem jego zaciśnięte usta, wyraźnie świadczące o wewnętrznym pogodzeniu się z moim nieprzyjemnym tonem. - Zbiór noweli Edgara Allana Poe.
- Och? Poe?
- Tak, Poe. - Kiwnąłem głową. Nie pozwoliłem sobie dłużej zatrzymać wzroku na czystej, nieco zarumienionej po gorącym prysznicu buzi Parka, bo chęć dokończenia ciekawej, choć ciut przerażającej oraz niepokojącej historii, zdecydowanie bardziej przyciągnęła moją uwagę.
- Poczytaj mi na głos, co? - Młodszy już zaczął się wiercić na łóżku, przez co cały mebel ruszał się razem z nim. Przy jednym z jego niespodziewanych obrotów sam wstrząsnąłem się na tyle mocno, że wypuściłem książkę z rąk, przez co ta niefortunnie spadła prosto na twarz. Temu natomiast zawtórował jak zwykle radosny - w tamtym momencie również wyjątkowo nieznośny - śmiech Jimina, który wręcz wywiercał dziurki irytacji i zdenerwowania w mojej głowie.
- Nie czytam. Idę spać. - Złość wypływająca z każdego słowa mnie samego przyprawiła o nieprzyjemne ciarki. Nie chciałem więc widzieć tej charakterystycznej, sztucznie posmutniałej miny Jimina, którą robił zawsze, ilekroć gasiłem jego entuzjazm. Zanim więc jego wydęta, dolna warga znowu ukłuła mnie w serce, zdjąłem z twarzy książkę, delikatnie zagiąłem róg kartki strony, gdzie skończyłem czytać, i po odłożeniu lektury na stolik przy łóżku, zgasiłem nocną lampkę.
Dopiero gdy moją stronę łóżka ogarnęła ciemność, przebijana jedynie przez delikatną łunę światła żarówki od strony Jimina, odwróciłem się plecami do młodszego i zakopałem pod kołdrą tak, że na białej poduszce widoczne były jedynie mocno kontrastujące, czarne włosy.
Park już nic nie powiedział, nawet nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Poza delikatnym pocałunkiem, który złożył na odsłoniętnym, niewielkim fragmencie mojego ucha nic więcej się nie wydarzyło między nami.
Powoli odpływałem w sen, jednak coś nie dało mi prawa całkowicie oddać się upragnionemu spoczynkowi - światło. Jimin wciąż nie zgasił lampki, a na domiar złego grał w jakąś grę na telefonie i nawet nie pofatygował się, by choć odrobinę przyciemnić rażący obraz.
- Jiminie, idź spać. Jutro musimy wstać wcześnie rano - wymruczałem zachrypniętym, sennym głosem.
- Nic nie musimy - powiedział chłodno. - Jutro mamy wolne.
YOU ARE READING
Dlaczego nie zabiłem Park Jimina || myg•pjm
Fanfiction» To nie tak, że kocham Jimina. Po prostu żyjemy ze sobą, śpimy razem, wspieramy się, dzielimy radościami i smutkami. Ja wciąż chcę się go pozbyć, ale z każdym dniem jest to coraz trudniejsze. « Min Yoongi planuje „zabić" Park Jimina w ramach zemsty...