Powód nr 12: nie zabiłem go, bo powroty były najpiękniejszym momentem podróży.

2.9K 435 88
                                    

Nie miałem najmniejszej ochoty czy nawet siły wyjeżdżać następnego dnia i zostawiać Jimina po tym wszystkim, co zrobiliśmy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Nie miałem najmniejszej ochoty czy nawet siły wyjeżdżać następnego dnia i zostawiać Jimina po tym wszystkim, co zrobiliśmy. To było bardzo okrutne z mojej strony szczególnie, że resztę nocy spędziliśmy na rozmawianiu o nas.

Nas.

Chyba zostaliśmy parą.

W każdym razie powiedziałem Jiminowi wprost, że sama przyjaźń mnie nie zadowoli, tym bardziej po tej magicznej nocy. W jak najprostszy sposób próbowałem opowiedzieć o swoich uczuciach, co wyszło dość niezręcznie, bo w pewnym momencie z nerwów zaczął mi się plątać język oraz słowa. Jimin jednak ze spokojem słuchał wszystkiego, co jakiś czas podśmiewując się z mojego roztargnienia, a gdy po godzinnym monologu w końcu dałem mu dość do słowa, odpowiedział jedynie:

- Yoongi, cały czas próbowałem dać ci do zrozumienia, że jestem w tobie zakochany.

Nigdy nie czułem takiego ciepła na swoim skamieniałym sercu jak wtedy, kiedy dotarł do mnie sens tej wypowiedzi.

Myśl, że po powrocie do domu spotkam moje małe słoneczko, moją inspirację, mojego CHŁOPAKA, trzymała mnie uśmiechniętym przez cały okres promocji, bo we wszystkim co się działa dookoła, widziałem Jimina. Rozmawianie przez telefon czy nawet videochat to jednak nie to samo, niż bycie tuż obok niego. Chciałem móc go bezkarnie przytulać, całować, dotykać. Chociaż mogłem to robić bez obawy o konsekwencje dopiero od niedawna, to nie krępowało mnie to w nawet najmniejszym stopniu - w końcu Jimina nie znałem od wczoraj.

Hoseok prawie płakał za brakiem swojego małego Taesia i chyba zaczynałem rozumieć, co miał na myśli, kiedy mówił, że przy Taehyungu czuje się szczęśliwszym człowiekiem. Przeżywałem dokładnie to samo z Jiminem. 

Namjoona też nie ominęła „rozłąkowa depresja". Tak właściwie przypadkiem dowiedzieliśmy się, że on także się z kimś spotyka i to też z chłopakiem. Gdyby Hobi nie dorwał jego telefonu, nie zobaczyłby zdjęcia cholernie przystojnego, wysokiego blondyna na tapecie. Dopiero przyparty do muru powiedział nam, że też jest gejem i ma kogoś. Świetnie się dobraliśmy...

Po dwóch dłużących się tygodniach wróciliśmy do Seulu i tylko odliczałem metry z lotniska do mieszkanka. Myśl, że lada moment zobaczę Jimina tylko podsycała rosnącą w sercu ekscytację i radość.

Gdzieś z tyłu głowy pomyślałem właśnie o naszym mieszkaniu. Właściwie stać nas na wynajem czegoś innego, więc dlaczego wciąż tkwiliśmy w tej ciasnej, małej klitce z brzydkimi tapetami. Zdecydowanie powinniśmy znaleźć coś większego. Coś, co będzie nasze i tylko nasze. Dom z ogródkiem, prywatną salą taneczną i własnym studiem!

Niemalże wbiegałem po schodach na odpowiednie piętro, prawie potykając się o każdy stopień i własną torbę. Zatrzymałem się jednak przed drzwiami, w końcu nie chciałem przywitać Jimina zdyszany i spocony, jakbym przebiegł maraton, kiedy tak naprawdę wbiegłem tylko na piąte piętro. Uspokoiłem szalejący oddech, otarłem kropelkę potu ze skroni i całkowicie rozluźnionym krokiem wszedłem do domu.

- Wróciłem! - krzyknąłem na wejściu, odkładając walizkę oraz plecak pod ścianę.

Nie musiałem długo czekać, aż to małe, kochane słoneczko wpadnie rozweselone w moje ramiona i przywita ciepłym uśmiechem.

- Hyung! - pisnął radośnie. Wtulił się we mnie najmocniej jak tylko potrafił, a sam objąłem go rękami w talii. Uniosłem w górę i zakręciłem się z nim dookoła własnej osi, co okazało się jednak błędem; momentalnie odczułem ból kręgosłupa i to, że praktycznie w ogóle nie mam mięśni.

Ze stłumionym jękiem bólu dostawiłem młodszego na ziemię. Chciałem coś powiedzieć, ale Jimin zamknął moje usta pocałunkiem, zanim jakikolwiek dźwięk zdążyłem wpuścić z gardła.

Niemniej jednak nic nie cieszyło mnie tak, jak powrót do domu. Świadomość tego, że mimo wszystko był ktoś, kto tylko na mnie czekał, była bardzo motywująca. To też sprawiało, iż w końcu poczułem, że miałem dokąd i do kogo wracać.

Odsunąłem się od Jimina i spojrzałem na jego wyjątkowo promienną buzię.

- Wyglądasz bardzo seksownie w blondzie - stwierdziłem, czule pogłaskawszy jego głowę. Naprawdę lubiłem go w ciemnych kolorach, mimo że przez czerń wyglądał poważniej, ale jasny kolor sprawił, że wyglądał świeżo i promienniej. Była to pierwsza zmiana, jaką zobaczyłem, bo potem dostrzegłem też to, że ozdobił swoje lewe ucho o kolejny kolczyk.

Młody mężczyzna uśmiechnął się uroczo na moje głaskanie i zamruczał jak kot.

Właśnie zdałem sobie sprawę, że za tym uśmiechem tęskniłem najbardziej. Co prawda widok Jimina zawsze mnie cieszył, ale po rozłące radował jeszcze bardziej.

Dlaczego nie zabiłem Park Jimina || myg•pjmWhere stories live. Discover now