Powód nr 16: nie zabiłem go, bo był częścią mojego życia.

2.5K 385 55
                                    

- Dlaczego musicie mieć tyle rzeczy? - Zrozpaczony Namjoon wyjął z samochodu kolejny karton, po czym ociężale ruszył do drzwi

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Dlaczego musicie mieć tyle rzeczy? - Zrozpaczony Namjoon wyjął z samochodu kolejny karton, po czym ociężale ruszył do drzwi. Odwrócił się jednak po chwili, kiedy kątem oka dostrzegł, że Seokjin schyla po to najcięższe pudło.

- Słońce, nie bierz go. Jest za ciężkie - powiedział od razu, niemalże podbiegając do swojego chłopaka. Podał mu lżejszy karton, który niósł, a ten cięższy sam złapał w ręce. W końcu nie chciał, by jego książę tak się przemęczał, nawet jeżeli on sam zapewne już czuł ból w plecach.

- Przestań traktować mnie, jakbym był z porcelany. - Jin nadął w złości policzki i spuścił głowę. Dopiero gdy młodszy z Kimów znowu ruszuł w stronę drzwi, Jin popatrzył na niego z naburmuszoną miną.

- Jesteś moim księciem, muszę o ciebie dbać. - Namjoon uśmiechnął się szeroko. Gdy zrównał kroki ze swoim chłopakiem, czule ucałował jego policzek, na co Seokjin od razu zmienił minę z naburmuszonej na rozpromienioną, a kąciki jego ust uniosły się prawie pod same oczy.

- Panowie, dosyć tych czułości, musimy się streszczać, bo jest coraz chłodniej. - Hoseokie od razu wziął dwa pudła, które postawił jeden na drugim. Zwinnie wyminął Namjoona i Seokijna, szturchając przy tym zaczepnie ramieniem swojego rówieśnika. Temu oczywiście towarzyszyło warknięcie zaczepionego i uroczy chichot najstarszego, którego wyraźnie rozbawiło poirytowanie Namjoona.

- Hyung! Zgubiłeś okulary! - zawołał za Hoseokiem Taehyung. Podniósł z ziemi zgubione, przeciwsłoneczne bryle i pobiegł za swoim ukochanym. Rudzielec już otwierał nogą drzwi apartamentowca, kiedy nagle Tae wskoczył mu na plecy. Hoseokie nie był w stanie złapać równowagi, przez co zachwiał się, a potem obaj wylądowali na ziemi, razem z kartonami oraz całą ich zawartością. Ubrania zarówno moje jak i Jimina walały się przed wejściem i pewnie kawałek dalej.

Jung krzyknął w zabawny sposób, przewracając się na brzuch tak, by wisieć nad chłopakiem, którego początkowo przygniótł całym swoim ciężarem. Tae śmiał się radośnie, podkładając dłoń pod tył obolałej głowy; to, kiedy uderzył nią o beton wcale nie wyglądało dobrze. Hoseokie złożył czuły pocałunek na jego czole i szepnął coś, na co Tae poczerwieniał jak mały pomidorek.

- Wy też przestańcie siać zgorszenie publiczne! - powiedziałem głośno, wyciągając z bagażnika jedną torbę oraz walizkę.

Zamknąłem za sobą samochód i popatrzyłem na wszystko, co działo się przede mną; Namjoon i Seokjin ramię w ramię szli obok siebie,a podczas gdy Jin opowiadał coś zabawnego, młodszy patrzył na niego z taką miłością w oczach, której mogliby pozazdrościć sami Romeo i Julia. Co prawda Seokjina znałem najkrócej, ale już po pierwszym spotkaniu byłem pewny, że nikt inny nie pasuje do Jooniego lepiej niż on. I jeżeli Tae oraz Hobi byli jak stuletnie małżeństwo, to parę Kimów przyrównałbym do co najmniej tysięczneoletniego.

Hoseokie w końcu podniósł się z ziemi, ciągnąc za sobą obolałego Taehyunga. Młodszy poskarżył się na ból głowy, którą uderzył o chodnik przy upadku, a Hobi od razu zbadał zranione miejsce, ucałował je delikatnie i pogłaskał Kima po włosach. Potem razem wzięli się za wkładanie porozrzucanych ubrań do kartonów, uśmiechając do siebie oraz rozmawiając o czymś, co dla mnie nie miało najmniejszego znaczenia.

Dlaczego nie zabiłem Park Jimina || myg•pjmWhere stories live. Discover now