Powód nr 4: nie zabiłem go, bo nazwał mnie hyungiem.

2.5K 471 79
                                    

Szacunek do starszych w Korei to świętość nad świętościami

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Szacunek do starszych w Korei to świętość nad świętościami. Hyung, oppa, noona, unnie, ssi, sunbaenim - te i inne zwroty powstały przecież po to, by nakreślić wiek i hierarchię. Używanie ich przychodziło samo z siebie każdemu Koreańczykowi.

No, przynajmniej powinno. Był od tego jeden, dosłownie mały, wyjątek, który terroryzował moje życie od końca poprzedniego semestru - przeklęty Park Jimin. Dla niego nie miało znaczenia, że byłem starszy o calutkie dwa lata. Wołał tylko po imieniu.

W pewnym momencie znajomości już się do tego przyzwyczaiłem. Na początku cały czas karciłem go za to, że nie zwracał się do mnie z szacunkiem, aczkolwiek z czasem dałem sobie na wstrzymanie. Przestałem się nad tym rozwodzić, a brak słowa hyung przy moim imieniu, przestał ciążyć.

Staliśmy z Jiminem pod kinem, czekając na Hoseoka oraz Taehyunga. Nie miałem zbytnio ochoty wybierać się z nimi na film, ale skoro Hobi zam zaprosił, zasponsorował bilety, to nie wypadało odmówić. Chociaż w tamtej chwili żałowałem, że zgodziłem się na jakiekolwiek wyjście - było już zbyt zimno na przesiadywanie poza domem.

Moje palce marzły, wręcz sztywniały od chłodnego powietrza, a policzki i czubek nosa broniły się przed zimnem, przez co były czerwone jak małe pomidorki.

- Wyglądasz uroczo - stwierdził nagle Jimin, który przeskakiwał z nogi na nogę, by nieco się rozgrzać.

- Tobie nie zimno? Jest co najmniej jakieś... z minus siedemset - wycedziłem przez zgrzytające zęby. Zakręciłem się w miejscu i wypuściłem z gardła przeciągły, niezadowolony jęk. - Gdzie Hoseok i Tae?!

Moją wewnętrzną rozpacz przerwał utwór G-Dragona i Taeyanga - Good boy, który rozbrzmiał z kieszeni Jimina. Nie zmieniał dzwonka odkąd go poznałem, co poniekąd było dość urocze. Zdążyłem w tym zauważyć to, że Park lubił stabilność i niekoniecznie lubił zmiany, choć tutaj miałem mieszane uczucia, bo kolor jego włosów zmieniał się równie często co telefon Taehyunga (a działo się to częściej niż powinno).

Chłopak wyciągnął urządzenie, a po przesunięciu małym palcem po ekranie, przyłożył do czerwonego z zimna ucha.

- Hobi hyung, gdzie jesteście? Zaczęli już wpuszczać ludzi do sali. A-aha... co? Ojej, szkoda. Dobrze, dzięki. Powiem mu. Cześć, zajmij się Taehyungiem.

Przyglądałem się Jiminowi, który z wlepionym w czubki swoich butów wzrokiem, rozmawiał przez telefon. Para wydobywała się z jego pełnych, ponętnych warg, a lekki podmuch wiatru poruszał kosmyki, teraz pomarańczowych, włosów, które delikatnie muskały jego twarz, niesfornie wpadając przy tym do oczu.

- I co? - spytałem od razu. Jimin kliknął językiem i odgarnął włosy z czoła.

- Tae się pochorował, a Hobi siedzi przy nim od samego rana. Hyung powiedział, że mamy sami iść na film.

Jimin popatrzył na mnie niepewnym wzrokiem. Nie wiedziałem, co siedziało w jego głowie ale ze świecących, wąskich oczu bardzo łatwo dało się odczytać to, co czuje. A jego spojrzenie nieśmiało pytało: „Yoongi, chcesz iść ze mną do kina?" albo „nie odchodź teraz". Jednocześnie tlił się w nim blask czegoś, co wyglądało na zwątpienie.

Chciałem udzielić mu odpowiedzi i w ramach tego zrobiłem krok w kierunku kina.

- To chodź. Nie tułaliśmy się przez pół miasta po to, by zmarnować bilety - wymamrotałem beznamiętnie, otwierając szklane drzwi. Uchyliłem je szerzej, by wpuścić młodszego przodem.

Jiminie podskoczył do mnie wyraźnie zadowolony z takiego obrotu spraw i jako pierwszy wszedł do środka.

- Dziękuję, hyung - powiedział, kiedy minął mnie przy progu.

Spojrzałem na chłopaka, którego uśmiech momentalnie mnie ogrzał mimo tego, że trząsłem się z zimna jak osika. Był szczery, dziękczynny, przeuroczy... znałem za mało słów, żeby opisać jak wspaniały był jego uśmiech.

Poczułem, jakbym został uderzony ciężkim młotem. Wystarczyło tylko to jedno słowo i już wiedziałem, że moim pragnieniem było, aby mówił do mnie w ten sposób cały czas.

Chciałem, by nazywał mnie hyungiem.  

Dlaczego nie zabiłem Park Jimina || myg•pjmWhere stories live. Discover now