Powód nr 11: nie zabiłem go, bo pożądałem tylko jego.

3.9K 462 356
                                    

Warning!nsfw (żeby nie było, że nie informuję czy coś )

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Warning!nsfw (żeby nie było, że nie informuję czy coś ).

~*~

Ostatnie dni były wręcz nie do zniesienia. Zaliczenia i końcowe egzaminy, koncerty, tworzenie - wszystko zajmowało mnóstwo cennego czasu. Akurat wtedy chciałem, żeby doba miała więcej niż dwadzieścia cztery godziny, bo nie miałem czasu jeść, a co dopiero spać. A uwielbiałem spać!

Jimin przeżywał to załamanie brakiem wolnego w tym samym czasie co ja. Pewnego dnia zadzwonił do niego jeden z ludzi, którzy byli obecni na spektaklu, co okazało się jego startem w tanecznej karierze. Po rozmowie podpisał umowę i praktycznie całe dnie miał zajęte; latał od uczelni do teatru, od teatru znowu na uczelnię, potem do domu, szedł spać i od nowa to samo. Koło się zamykało, a jego potrzeby znalazły się poza obrębem okręgu. Wiedziałem jednak, że mimo ciągłego zabiegania był bardzo szczęśliwy, ponieważ został doceniony i powolnymi krokami piął się ku górze. Sam podzielałem jego radość, chociaż, niestety, żaden z nas nie miał ani okazji, ani siły, by świętować jego sukces.

Jeśli mam być szczery, to było mi cholernie przykro z tego powodu, dlatego chciałem uczcić podpisanie kontraktu przez Parka w swój wolny wieczór, chociaż od tego wydarzenia minął już ponad miesiąc. Jimin nie miał zajęć następnego dnia, więc mógł spokojnie spać do południa. Inaczej sprawa miała się ze mną.

Następnego dnia musiałem wstać z samego rana, ale to był ostatni dzień, zanim z Namjoonem i Hoseokiem polecimy na drugi koniec Korei, by promować pierwszy album.

Wiedziałem, że Jimin wróci do domu pewnie koło północy, dlatego nie zdziwiłbym się, gdyby był wymęczony, ale Park zawsze znajdował w sobie siłę, by spędzić ze mną chociaż pięć minut. Chciałem obejrzeć z nim film, zjeść coś dobrego, spędzić czas i przede wszystkim odpowiednio mu pogratulować. Kupiłem z tej okazji mały prezent w postaci srebrnego pierścionka.

Jimin poskarżył mi się jakiś czas temu, że na jednej z prób zgubił całą biżuterię, jaką wówczas przy sobie miał, a wraz z nią tę jedną, grubą, srebrną obrączkę, która podobno przynosiła mu szczęście. Pomyślałem, że ucieszyłby się z takiego prezentu, bo na punkcie świecidełek miał swoją małą obsesję, a w szczególności tych srebrnych. Kolekcja jego pierścionków i kolczyków z tego kruszcu była większa niż czapek i bielizny, ale tylko jedną z obrączek nosił prawie cały czas na palcu - podobną do tej, którą mu kupiłem.

W końcu mogłem pozwolić sobie na to, by kupić mu coś ładnego, droższego. Chciałem chociaż w ten sposób mu pogratulować i przy okazji wyrazić wdzięczność. Już dawno zresztą powinienem mu podziękować za to, że po prostu przy mnie był.

Jimin chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wielką rolę odegrał w moim życiu, więc chciałem mu to uświadomić. Przecież dzięki jego upartości i pomocy odbiłem się nieco od finansowego dna, cały był dla mnie inspiracją. To on był trybikiem, który ponownie poruszył mnie do życia.

Dlaczego nie zabiłem Park Jimina || myg•pjmWhere stories live. Discover now