Rozdział I - "Wolność"

360 40 14
                                    


-Podaj imię – zażądał srogi głos mecha.

Stałem w ciemnym, pustym pomieszczeniu, z którego za nic nie mogłem się wydostać. Moje ręce skute były elektromagnetycznymi kajdankami, a w brzuchu miałem zaschniętą już energonem ranę po ostrzu. Byłem słaby, wręcz wycieńczony, ledwie stałem na nogach. Potrzebowałem medyka, a nie przesłuchania. Ale w tych czasach, takie rzeczy były konieczne. Nie mogliśmy wierzyć żadnemu z nas, bo każdy mógł być szpiegiem.

-Ace Pax – przedstawiłem się – Jestem Autobotem, przysięgam.

-Udowodnij.

-Sprowadźcie Elitę One. Ona potwierdzi moją tożsamość – nastała chwila ciszy. Czułem się coraz gorzej, przez co musiałem usiąść na ziemi – Proszę, pośpieszcie się, albo zaraz wam tu zgasnę z niedoboru energonu i ktoś później za to odpowie.

Głos nie odezwał się już ani razu więcej. Ja czułem się coraz gorzej, ale miałem nadzieję, że Elita przybędzie na czas. Nie lubiłem prosić jej o pomoc, ale niestety ta sytuacja, była awaryjna.

Nagle do pokoju wpadł promień jasnego światła, tak jasnego, że całkiem mnie oślepiło. Słyszałem czyjeś kroki, ale nawet nie mogłem uchylić optyki, by zobaczyć czyje. Potem poczułem, jak tajemniczy ktoś pomaga mi się podnieść, a później wyprowadza z mojej niedoszłej sali przesłuchań. Kidy się zatrzymaliśmy niepewnie otworzyłem optyki, ale całe szczęście oświetlenie było już normalne.

Nim zdążyłem rozejrzeć się po pomieszczeniu, ktoś dosłownie rzucił mi się na szyję, tym samym trochę mnie podjuszając. Na próżno starałem się uwolnić z uścisku, aż w końcu dałem za wygraną i zwyczajnie czekałem, aż dobiegnie on końca. A kiedy tak się stało, mogłem zobaczyć kto o mało mnie nie udusił. Femme dość wysoka, a dokładniej mojego wzrostu, miała różowy lakier z białymi wstawkami oraz czarnym szkieletem, a z pleców wystawały jej koła. Fembotka uśmiechnęła się do mnie z ulgą i delikatnie dotknęła ręką mojego policzka.

-Dobrze, że wciąż funkcjonujesz – odezwała się swoim miłym, łagodnym głosem, który już chyba zawsze będzie kojarzył mi się z bajkami na dobranoc.

-Tak, też się cieszę z tego powodu. Ale wiesz, mam ranę w brzuchu, więc ta piękna chwila może nie potrwać za długo – Elita zaśmiała się pod nosem.

-Chodź, zabiorę cię do medyka – mówiąc to femme chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia.

Szliśmy dość długim korytarzem, a po obu jego stronach była seria drzwi. My jednak nie skręciliśmy w żadne z nich, aż do końca korytarza. Dopiero wtedy skręciliśmy w lewo i znaleźliśmy się w skrzydle szpitalnym. Wokół nas leżało wiele rannych Autobotów, wszędzie krzątali się medycy starając się, uratować swoich pacjentów. Przeszliśmy na koniec pomieszczenia, gdzie stało jedno puste łóżko szpitalne. Femme kazała mi się na nim położyć, co też zrobiłem.

-Proszę, proszę, akurat ciebie się tutaj nie spodziewałem – usłyszałem znajomy głos mecha, zbliżającego siew naszą stronę – Myślałem, że stacjonujesz w Iacon - po chwili moim oczom ukazał się starszy, nieco niższy ode mnie bot o biało – pomarańczowym lakierze – Wywalili cię z jednostki, czy co? – zażartował sobie medyk, choć mi w cale nie było do śmiechu.

-Chciałbym Ratchet... W Nova Cronum trwała bitwa, a więc wysłali nas jako posiłki. Szkoda tylko, że nie bardzo im się przydaliśmy... Było ich tak dużo, nie mieliśmy żadnych szans...

-Ace – matka chwyciła moją dłoń – Nie myśl o tym. Zrobiłeś, co mogłeś – pokiwałem głową, tym samym pokazując, że to wiem.

-Zranili mnie, ale jakimś cudem udało mi się uciec. I nawet nie wiem jak, ale doszedłem tutaj, do Protihex.

LAST HOPEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz